W wierze Słowa - 26 I 2025
3. Niedziela zwykła;
Ewangelia według św. Łukasza 1, 1-4; 4, 14-21
Ze słowem Bożym trzeba pójść w tany! Niektórzy mają to we krwi, a myślę, że wszyscy w naturze. Na początku pierwsze kroki wydają się być takie żałosne, nieporadne, trochę jak pierwsze kroki dziecka. A te ostatnie - ileż radości z ich powodu! Trzeba nam się nauczyć chodzić (ze) Słowem. Pod rękę, za rękę, na rękach.
Na początku to bardziej sala gimnastyczna na próby niż sala balowa, ale powolutku, krok za krokiem dochodzimy do tej drugiej. Przykładem tego jest wybrany i czytany dziś fragment z Księgi Nehemiasza (8, 2-4a. 5-6. 8-10). Ezdrasz z woli Pana i pragnienia serca uczynił święto słowa Pańskiego. Czytał je z należytym szacunkiem, a nie na łapu capu. Słuchano słowa z przejęciem. I świętowano! Nie bądźcie smutni i nie płaczcie! (…) Idźcie, spożywajcie potrawy świąteczne i pijcie słodkie napoje, poślijcie też porcje temu, który nic gotowego nie ma (…). Nie bądźcie przygnębieni, gdyż radość w Panu jest waszą ostoją.
W tym uczestnicy cały człowiek. Cały czyta i cały słucha. Cały daje się porwać – nie uprowadzić, ale porwać jak do tańca, jak w tańcu. To nie przypadek, że liturgia Kościoła podaje nam w tę niedzielę Słowa Bożego 1 List do Koryntian (12, 12-30), przypominający o jedności ciała i ważności każdego członka w tymże.
Jeśli damy się porwać, to zostaniemy „wciągnięci” w wir! Będziemy zawirowani, ale nie zwariowani. Chociaż na pewno szaleni. Bóg w swej nieskończonej miłości jest szalony! On szaleje za nami. Wiemy, jak to funkcjonuje. Na początku zabawy jest mało ruchu, a jak się rozkręca, to porywa innych.
Tutaj wyobrażam sobie, że słowo Boże jest jak trąba powietrza (cyklon). Porywa wszystko i wciąga do środka – do centrum, do serca. Nazywa się to okiem cyklonu. To taka strefa ciszy i bezchmurnego nieba. Nie trzeba się tam przebijać. Wystarczy poddać się tej trąbie powietrznej. Ale ten cyklon ani niszczy, ani zabija. To słowo życia. Żywe. Ożywiające. Ono pokrzepia dusze. Uczy mądrości. Raduje serce. Olśniewa oczy. Odpowiedzią na nie są słowa ust moich i myśli mego serca.
Dziś taniec jest rarytasem. W konkursach występują profesjonaliści i… wprawiają w onieśmielenie. W jakiś sposób odbierają ochotę do własnych podrygów. Na dodatek promuje się taniec pojedynczy. Sam ze sobą. Wyrażający siebie. Ale tam nie ma dialogu. Słowo zaś, by wybrzmiało, potrzebuje drugiego.
Być może znamy słowa piosenki Budki Suflera: Siedzimy obok obojętni / wobec siebie jak turyści/ wystukując rytm/ Nie będzie tanga między nami / choćby nawet cud się ziścił /nie pomoże nic // Chociaż płyną ostre nuty /w żyłach płonie krew /nigdy żadne z nas do tańca/ nie poderwie się// Bo do tanga trzeba dwojga/ zgodnych ciał i chętnych serc/ bo do tanga trzeba dwojga/ tak ten świat złożony jest…
Razem słuchamy i razem dajemy się porwać, choć wiadomo, że każdy inaczej. Dać się porwać i układać opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały pośród nas. Badać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać. Wsłuchać się w Słowo, które do mnie mówi, wchodzi w dialog i utkwić w Nim wzrok. I uwierzyć, że dziś spełniły się te słowa Pisma, które słyszeliście.