Czas wakacji
Z Psalmu 23 moglibyśmy zrobić definicję wakacyjnych marzeń – zamierzeń. Wcale niekoniecznie począwszy od Dobrego Pasterza. I tak, marzą się nam „zielone pastwiska” i źródła orzeźwiające (niekoniecznie duszę).
Marzy nam się błogostan, że „niczego mi nie braknie”, także „leżenia” plackiem w tymże stanie. Wszakże to jakże zasłużony odpoczynek! Nie może też zabraknąć suto zastawionego stołu – także „na oczach wrogów”, wścibskich sąsiadów, rodziny po to, by się pokazać, jaki to mój kielich pełny po brzegi.
Jest i owszem w czasie wakacyjnym to, co powyżej, ale i także to, o czym chcielibyśmy nie pamiętać, a mianowicie, że warto byłoby, żeby to Dobry Pasterz nas prowadził. Jakże wytarte wydaje się powiedzenie, że wakacje nie są odpoczynkiem od Pana Boga. Że powiedzie mnie (a nie zwiedzie) „po właściwych ścieżkach”. Bo jeśli czasem odpoczynku ma być tylko i wyłącznie moja przyjemność, to chyba coś nie gra. Dobrze wiemy, że wakacje nie są wolne od utrudnień i że wakacji nie będzie, jeśli trudów się nie podejmie. Nieraz niebo się zachmurzy, pogoda popsuje, będziemy doświadczać przechodzenia „przez ciemną dolinę”, ale nie po to, by psioczyć, narzekać i marudzić, ale by znaleźć nowe formy przebywania nie na łonie natury, ale pod dachem.
Zło ze swej natury kusi i kusić będzie, ale „zła się nie ulęknę”, bo wiem, że zawsze i wszędzie, także w czasie wakacji i urlopu, Pan Bóg jest ze mną. I choć odwracam głowę czy też odwracam się plecami, to wyczuwam ów „kij i laskę pasterską”, które nie biją, a wskazują właściwą drogę. Nikomu też nic nie muszę udowadniać!
Pamiętajmy, że będąc z Bogiem, mamy to, co jest potrzebne, i pierwszą postawą jest dziękczynienie. Tutaj nasuwa mi się znane powiedzenie: Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie. Odnoszę wrażenie, że tak dzieje się coraz częściej. Śnią nam się – marzą – dalekie kraje, inne zwyczaje. A swoje? A nasze? Czy rozglądamy się za „naszym”? I wcale nie chodzi o zaściankowość, o którą będziemy posądzani czy wręcz oskarżani. Tym nie musimy się martwić. Po co mi urządzać wczasy nie wiadomo gdzie, skoro „pod ręką” jest tyle cudownych miejsc i wydarzeń? Blisko? Nie trzeba daleko jechać. Rozejrzeć się można.
Bo nie będzie czym się pochwalić? A „swoim” nie można się pochwalić? Ktoś powie, że to mrzonki, a ja myślę, że zapach siana jest taki swojski, że aromat ziemi po deszczu jest taki nasz. Jeszcze smak polskich potraw też ma w sobie niezapomniany urok i doznania kulinarne. Zaiste Pan Bóg „stół dla mnie zastawia”, i to bez ograniczeń. To ja wybieram. Ruszam się, czy też nie. Biegam chaotycznie czy spokojnie nawiedzam. Zaliczam czy też sycę się każdą chwilą, miejscem, spotkaniem. Bez Boga ani do proga – wstęp mają wszyscy. To On jest nam Towarzyszem nieodłącznym, gdziekolwiek się wybieramy, bo „dobroć i łaska pójdą w ślad za mną przez wszystkie dni mego życia”, a ostatnimi – daj Boże, wiecznymi wakacjami będzie chwila, w której „zamieszkam w domu Pana po najdłuższe czasy”. Tegoo każdemu z drogich Czytelników (i sobie) życzę z całego serca.
***
wakacje bez Boga
nie ma
wakacji
od
oddychania
tudzież
od jedzenia
odpoczywać
się nie da
od nauki
relaks
do nieuctwa
droga
od
Boga
wakacji
nie ma