List z wakacji
Kochana Babciu, Drogi Dziadku!
Tak, jak obiecałam, piszę kolejny list. Siedzę teraz przy swoim biurku, w domu. Minęło trochę czasu, odkąd ostatnio tu byłam, i na pewno sporo się wydarzyło, bo najpierw razem z Jasiem odwiedziliśmy babcię Halinkę, a potem pojechaliśmy z rodzicami na długo oczekiwane wakacje nad morze. Mamy nadzieję, iż dotarła do Was kartka pocztowa.
Przebieg wyjazdu znacie doskonale z naszych rozmów telefonicznych. Chcę jednak wspomnieć, że w drodze na wypoczynek zatrzymaliśmy się w stolicy, trafiając akurat na 70. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, i że tamtego wieczoru, błądząc po ulicach, natknęliśmy się niespodziewanie na kapliczkę poświęconą Maryi. Co ciekawe, zbudowano ją na podwórzu jednej z kamienic. Bardzo mnie to zdziwiło. Dotąd nie zdawałam sobie sprawy, że budowanie kapliczek przez ludność miasta w bramach i podworcach było w tamtym czasie w Warszawie zjawiskiem powszechnym, a zarazem wyjątkowym na tle innych regionów Polski. Załączam Wam jej fotografię.
Wydaje się, iż koniec lata jest jeszcze daleko, lecz w przyrodzie widać wyraźnie pierwsze oznaki nadchodzącej jesieni. Gdy stanęłam na kościelnym parkingu, od razu spostrzegłam wypłowiałą zieleń lip oraz drobne, żółte listeczki brzozy, leżące przy krawężniku. Przyjemnie jest tu mieszkać, ale szkoda, że tak rzadko możemy się widzieć.
Ostatni piątek był wyjątkowy. Wiecie, dlaczego? Postanowiliśmy poświęcić kwiaty i zioła. 15 sierpnia to dzień Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, w tradycji ludowej zwany też świętem Matki Boskiej Zielnej. Na wsi trwają wtedy żniwa i rolnicy tego dnia święcą płody rolne.
Moja koleżanka nauczyła mnie porzekadła: „Na Wniebowzięcie pokończone żęcie”. To prawda, bo na okolicznych polach skoszono już zboże – nieliczne ostatnie snopki czekają na zwiezienie.
W naszej parafii zwyczaj przynoszenia na Mszę ziół do poświęcenia jest szczególnie pielęgnowany, więc jak tylko mama przyjechała z pracy, wybrałyśmy się na ich poszukiwanie. Niestety, nazbierałyśmy jedynie bukiet polnych kwiatów. Szczęśliwie, pomogła nam sąsiadka. Użyczyła kłosy zboża oraz zioła ze swego ogrodu. Dodałyśmy je do naszego bukietu. Uplotłyśmy też wianek zielny, który miałam na głowie w trakcie nabożeństwa. Cieszę się, że mama zachęciła mnie, byśmy zabrały z sobą coś do poświęcenia.
Inna moja koleżanka opowiadała wczoraj, jak pojechali nad jezioro grillować. Zdziwiła się, kiedy spytałam, na którą byli w kościele, i odparła, że wprawdzie tata obiecał, iż wstąpią gdzieś po drodze, ale w końcu nie poszli. A przecież, jeśli dobrze wszystko zorganizować, można ciekawie spędzić dzień, nie rezygnując z Mszy św.
15 sierpnia to nie tylko święto religijne, lecz i państwowe. My pojechaliśmy do miasta oglądać paradę wojskową oraz okolicznościowe pokazy. Jasiowi najbardziej przypadły do gustu strażackie samochody. Rodzice zabrali nas też do kościoła Mariackiego, obejrzeć słynny ołtarz Wita Stwosza. Widziałam go już przedtem, jednak szybko zrozumiałam, dlaczego właśnie tego dnia mama z tatą chcieli nam go pokazać. Otóż, ołtarz ten przedstawia scenę Zaśnięcia Maryi Panny, czyli właśnie Wniebowzięcie.
Po powrocie wybraliśmy się jeszcze na rowerową przejażdżkę. Jak widzicie, dzień był pełen wrażeń i spędziliśmy go naprawdę interesująco. Dobrze jest mieć fajne pomysły oraz chęć do ich realizacji.
Równie ważne jest też, by umieć te fajne pomysły rozpoznać oraz docenić. Bez wątpienia do takich należało podarowanie mi pióra na koniec roku szkolnego. Na pewno je poznajecie – piszę nim te słowa, lecz przyznaję, w pierwszej chwili nie do końca umiałam dostrzec wszystkie jego korzyści. Jednym dziadkowie podarowali słodycze, innych zabrali na zakupy. Ale słodycze dawno już zostały zjedzone, zaś z ubrań prędko wyrośniemy. Pióro zaś będzie mi służyć przez wiele następnych lat.
Gdyby nie ono, zapewne nie pisałabym do Was listów. Dlatego raz jeszcze dziękuję za mądry i ciekawy prezent. Całuję Was mocno. Do zobaczenia.