Effatha, to znaczy: Otwórz się! - 5 IX 2021
23. Niedziela zwykła;
Ewangelia według św. Marka 7, 31-37
Ten fragment Ewangelii według św. Marka stoi u początków jednego z rytów inicjacji chrześcijańskiej, o którym w naszej polskiej tradycji katolickiej chyba już zupełnie zapomnieliśmy.
Wszyscy, którzy zostali ochrzczeni przed odnową liturgiczną lat siedemdziesiątych XX wieku, otrzymali ten ryt, a nosił on nazwę Effatha. Stanowił on od wieków i stanowi ważną część katechumenatu (przygotowania do Chrztu św.) dorosłych, a przez wieki był także częścią Chrztu św. dzieci, jako jeden z rytów wyjaśniających Chrzest św., ale w latach siedemdziesiątych biskupi polscy uznali, że nie jest on już dziś zrozumiały i został usunięty z nowego rytuału Chrztu św. Polegał on na tym, że kapłan czy diakon, który udzielał sakramentu, dotykał uszu i ust dziecka, wypowiadając słowa Pana Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: Effatha to znaczy: Otwórz się!, a chodziło w nim o to samo, czego Pan Jezus dokonał wtedy w znaczeniu fizycznym, a co w sakramencie Chrztu św. dokonuje się w sensie duchowym.
Polski tekst Ewangelii mówi, iż do Jezusa przyprowadzono człowieka głuchoniemego. Jest to tłumaczenie niedokładne, gdyż w oryginale greckim czytamy, owszem, że przyprowadzony człowiek był głuchy, ale wcale nie był niemy. Był mogilalon, czyli mówił, ale mówił źle, bełkotliwie, niezrozumiale… Każdy, kto miał do czynienia z osobami niesłyszącymi od urodzenia, wie, na czym to polega. Mowy uczymy się bowiem przez naśladownictwo, a człowiek niesłyszący, nie mając takiej możliwości, ma poważny problem z nauczeniem się poprawnego artykułowania słów. Towarzysze owego głuchego i źle mówiącego człowieka proszą Jezusa, żeby włożył na niego ręce i tak go uzdrowił, ale Pan czyni coś innego: bierze go na bok, osobno do tłumu, wkłada palce w jego uszy i śliną dotyka jego języka, patrzy w niebo i wypowiada słowo: Effatha, czyli Otwórz się! Wtedy dokonuje się cud: otwierają się uszy tego człowieka, więzy języka się rozwiązują i może prawidłowo (orthos) mówić.
Ten swoisty ryt, którego Pan dokonuje, staje się wzorem dla pierwotnego Kościoła, a potem i dla Kościoła wieków późniejszych. Otóż, niechrześcijanin to człowiek głuchy duchowo. Nie słyszy Słowa Bożego. W konsekwencji, nawet jeśli mówi, a szczególnie, gdy mówi o Bogu, jest jak tamten głuchy i mówiący niewłaściwie. Może mówić nawet bardzo wiele, co zdarza się i w naszych czasach, ale ta mowa niewiele wnosi albo wręcz szkodzi. Jest ideologią, pomieszaniem prawdy i fałszu, co jest nawet bardziej szkodliwe niż sam fałsz. Sam fałsz łatwiej odkryć niż sprytne pomieszanie prawdy z fałszem. W katechumenacie pierwszych wieków Kościół zabierał takiego człowieka od tłumu, otwierał mu uszy na Słowo Boga, wkładał to Słowo w jego usta (ślina Jezusa jest symbolem Słowa Bożego), i wtedy człowiek doznawał uzdrowienia – mógł prawidłowo mówić, głosić Słowo Boga i przybliżać Boga innym. Występujące w tekście oryginalnym greckie słowo orthos oznacza nie tylko prawidłowy, ale także zgodny z prawdą.
Tego cudu Pan chce dokonywać i w nas. Wprawdzie zostaliśmy ochrzczeni. Wielu z nas otrzymało też ów ryt Effatha podczas Chrztu św., ale byliśmy wtedy dziećmi. Dlatego jesteśmy przez tę Ewangelię wzywani, aby ciągle prosić Pana o otwieranie nam uszu na Jego Słowo i abyśmy pozwolili Panu brać nas od tłumu, tak byśmy mogli być tylko z Nim i abyśmy tam Jego Słowa słuchali i mogli potem mówić o Bogu zgodnie z prawdą, a nie według naszych o Nim wyobrażeń. Świat dzisiejszy bardzo potrzebuje prawdy o Bogu, nie zaś ludzkich teorii o Nim, które często są jak owa mowa głuchego z dzisiejszej Ewangelii. Prawda o Bogu nie jest ludzkim produktem, ale Bożym darem otrzymywanym przez słuchanie Jego Słowa, którym ostatecznie jest sam Jezus Chrystus.