Krzyż i jego relikwie

16 wrz 2020
ks. Stanisław Łucarz SJ
 

Jest, a raczej było, w Ziemi Świętej takie miejsce, w porównaniu z innymi niezwykle małe, które rozpowszechniło się na cały świat. Miejsce to wspomina liturgia Kościoła dwa razy w ciągu roku. Najpierw w Wielki Piątek w słowach kapłana śpiewającego trzykrotnie: Oto drzewo krzyża, na którym zawisło zbawienie świata, a drugi raz 14 września, w święto Podwyższenia Krzyża Świętego. Krzyż to symbol naszego zbawienia (teologia krzyża zwana jest staurologią od greckiego stauros – krzyż). Gdy mówimy o krzyżu, zwykle o tym właśnie myślimy. Ileż to walk o ten symbol umieszczany w miejscach publicznych, a często też noszony na piersiach toczyło się i toczy… Jednakże nie o to nam tu chodzi, choć są to rzeczy bardzo ważne.

Krzyż to także konkretne drzewo, na którym zawisł Jezus, i konkretna historia. W chrześcijaństwie nie ma symboliki i teologii bez konkretu i historii. To właśnie z konkretu historii Jezusa z Nazaretu cała symbolika i teologia chrześcijańska czerpie swoją moc. Od samego początku chrześcijaństwo stroniło od ahistorycznych mitów, typowych dla religijności pogańskiej. Już św. Piotr pisał w swoim Drugim Liście: Nie za wymyślonymi bowiem mitami postępowaliśmy wtedy, gdy daliśmy wam poznać moc i przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa, ale nauczaliśmy jako naoczni świadkowie Jego wielkości (2 P 1, 16). Tak postępowały i następnie pokolenia chrześcijan, które, jak mogły, pomimo prześladowań, starały się zachować, upamiętnić albo odnaleźć owe historyczne konkrety związane z Jezusem i Jego działalnością, abyśmy i my mogli choć trochę być ich naocznymi świadkami.

Po śmierci Pana Jezusa Jego uczniowie byli w rozsypce. Także po Jego zmartwychwstaniu przebywali zamknięci w wieczerniku i wprawdzie cieszyli się objawieniami Jezusa, ale ciągle paraliżował ich jeszcze strach. Mimo to, jak świadczy późniejsza historia krzyża Jezusowego, ktoś ukrył go wraz z dwoma krzyżami łotrów w cysternie na Golgocie. Po upadku powstania żydowskiego w roku 70, Jerozolima została zrównana z ziemią, a miejsce to przykryła warstwa ruin. Co więcej, Rzymianie wybudowali tam pogańską świątynię Jowisza. Jednak pamięć o ukrytym tam krzyżu pozostała wśród jerozolimskich chrześcijan. Dwanaście lat po edykcie tolerancyjnym cesarza Konstantyna z roku 313 tenże cesarz zwołał do Nicei pierwszy sobór. Przybył tam także ówczesny biskup Jerozolimy – Makary. Według tradycji to on poinformował cesarza, że w Jerozolimie znajdują się przysypane ziemią i ruinami pamiątki po działalności i śmierci Pana Jezusa. Na decyzję cesarza nie trzeba było długo czekać. Niebawem wysłał do Ziemi Świętej delegację pod przewodnictwem swojej matki św. Heleny, aby odnalazła miejsca działalności Pana Jezusa i relikwie po Nim.

Matka cesarza w latach 326-328 odkryła większość miejsc świętych, w tym także krzyż Pana. O okolicznościach odnalezienia krzyża świętego informują nas historycy Kościoła: Sokrates Scholastyk (+440), Sozomen (+450) i Teodoret z Cyru (+457). Zasadniczo wszyscy zgadzają się z tym, że św. Helena odnalazła trzy krzyże ukryte w cysternie. Różnice dotyczą tylko tego, jak odkryto, który z nich jest krzyżem Jezusa. Według jednej wersji dowodem na to był titulus damnationis, a więc owa tabliczka umieszczona na krzyżu z tytułem winy, wypisanym – jak zaświadcza Ewangelista Jan - w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Według drugiej, owym dowodem był cud uzdrowienia ciężko chorej kobiety, który nastąpił po zbliżeniu do niej trzeciego z krzyży. Ojcowie Kościoła byli podzielni w tej kwestii, ale żaden z nich nie wątpił w autentyczność odnalezionych relikwii krzyża świętego. Święta Helena podzieliła relikwie krzyża na trzy części. Jedna – największa z połową titulusa pozostała w Jerozolimie, druga co do wielkości trafiła do Konstantynopola, a trzecia z drugą połową titulusa do Rzymu; z tych trzech miejsc rozpowszechniały się na cały ówczesny świat chrześcijański zwykle jako dary biskupów owych stolic, którzy nad tym relikwiami sprawowali pieczę, lecz bywało, że i w sposób dość nieoczekiwany, a nawet złodziejski.

Pątniczka Egeria, która nawiedziła Jerozolimę w roku 380, opisuje ze szczegółami, jak wystawiano do adoracji i adorowano tamtejszą relikwię krzyża świętego. Zaznacza przy tym, że działo się to w obecności biskupa, a diakoni pilnowali tej relikwii, którą, owszem, można było całować, ale nie wolno było dotykać rękoma. Powód takiego zakazu był dość osobliwy. Jak podaje Egeria, zdarzyło się ponoć, że jeden z wiernych, chcąc zdobyć relikwię krzyża, odgryzł od niej drzazgę i wyniósł w swych ustach. Dwukrotnie też ta jerozolimska relikwia została zrabowana. Najpierw przez perskiego władcę – Chosroesa II Parwiza – który spustoszył Ziemię Świętą w 614 roku. W 628 roku cesarz Herakliusz pokonał  Chosroesa i zmusił do oddania relikwii. Szczególnej czci doznawała jerozolimska relikwia podczas panowania krzyżowców w Ziemi Świętej. Towarzyszyła im ona także w bitwach przeciw muzułmanom. Tak było w roku 1187 podczas bitwy pod Hattin, w której to krzyżowcy ponieśli druzgocącą klęskę. Wtedy też w ręce wojsk Saladyna wpadła relikwia krzyża świętego. Mimo usilnych próśb chrześcijan o jej zwrot Saladyn zatrzymał ją twierdząc, że i muzułmanie czczą Jezusa jako proroka. Od tego czasu ślad po niej zaginął. Drugą relikwię znajdującą się w Konstantynopolu zabrało prawosławnym rycerstwo katolickie, a stało się to podczas niesławnej czwartej krucjaty, w czasie której krzyżowcy w 1204 roku zdobyli i złupili Konstantynopol. Przejęto wtedy niezliczoną ilość skarbów i relikwii, w tym właśnie relikwię krzyża świętego. Jak podaje Chronica Regia Coloniensis (Kolońska Kronika Królewska) z przełomu XII i XIII wieku, skarby te, w tym relikwie krzyża świętego zostały rozdzielone pomiędzy rycerzy i biskupów, i tak trafiły w różne części Europy Zachodniej.

Jedynie trzecia część relikwii krzyża świętego, ta, którą św. Helena przywiozła do Rzymu, zachowała swoją względną integralność i znajduje się do dziś w Bazylice Świętego Krzyża z Jerozolimy na wzgórzu laterańskim w Rzymie. Znajduje się tam też połowa titulusa. Zwłaszcza w średniowieczu wszystkie znaczniejsze opactwa i kościoły chciały posiadać relikwie krzyża świętego. Wtedy też trafiły one i do Polski. Najważniejsze z nich znajdują się w Lublinie u ojców Dominikanów, na Świętym Krzyżu w Górach Świętokrzyskich i w Bazylice Katedralnej w Opolu, ale też i wielu innych miejscach. Reformatorzy Luter i Kalwin nie tylko odrzucili kult relikwii, ale ośmieszali go na różne sposoby. Twierdzili między innymi, że, gdyby zebrać wszystkie relikwie krzyża świętego, to można by nimi napełnić spory statek. Aby dać odpór tym oszczerstwom francuz Charles Rohault de Fleury (1801-1875) wykonał iście benedyktyńską pracę, analizując znane wtedy relikwie krzyża świętego i udowodnił, że gdyby je wszystkie złożyć, nie starczyłyby nawet na jedną belkę krzyża. Okazało się też przy dokonanych analizach, że prawie wszystkie pochodzą z jednego rodzaju drewna, mianowicie z czarnej sosny śródziemnomorskiej (Pinus nigra), i to właśnie z I wieku.

Oczywiście, kult relikwii krzyża świętego nie stoi w centrum wiary Kościoła, ale jest jednym z wielu elementów, które ją potwierdzają i czynią poniekąd dotykalną. To pomoc dla nas wszystkich, a zwłaszcza dzisiejszych „Tomaszów”, aby mogli pokonać swoje wątpliwości, by i oni mogli powtórzyć za Apostołem: Pan mój i Bóg mój!

 

Warto odwiedzić