Boże drogi - 22 XII 2019
4. Niedziela Adwentu
Ewangelia według św. Mateusza 1, 18-24
Czemu przyjście Pana Jezusa na świat związane jest z takimi komplikacjami? Najpierw zwiastowanie – zjawienie się anioła i zaskakujące pozdrowienie, które przestraszyło Maryję. (Najbardziej znane polskie tłumaczenie Biblii Tysiąclecia oddaje użyte tam w oryginale greckim słowo διεταράχθη - dietaráchtē jako „zmieszała się”. Jest to wyrażenie wyjątkowo łagodne. Ksiądz Wujek przetłumaczył je jako „zatrwożyła się”, a przekład dosłowny z 2006 r. nawet „przelękła się”.) Potem przychodzi oznajmienie Maryi dziewiczego poczęcia, które jeszcze bardziej Ją zaskakuje. A następnie to, czego opis mamy w Ewangelii przeznaczonej na 4. Niedzielę Adwentu roku „A”, czyli dylemat Józefa: co zrobić z oczekującą dziecka Maryją, które przecież nie jest jego dzieckiem. Ta udręka Józefa trwała zapewne całe dnie i noce. Z jednej strony nie chciał szkodzić Maryi. Oskarżenie Jej bowiem o cudzołóstwo oznaczało w tamtych czasach nie tylko zniesławienie, jak je rozumiemy dzisiaj, ale haniebną śmierć przez ukamienowanie. Z drugiej strony przecież nie mógł kłamać i udawać, że to jego dziecko. Więc co? Koniec jego udręki znaczy interwencja Pana Boga, wyjaśnienie i misja, którą od Niego otrzymuje.
Czy Pan Bóg, który wszystko może, nie mógł uczynić tego prościej? Pytamy o to także i my w obliczu naszych dylematów i udręk. Dlaczego to wszystko jest tak bardzo skomplikowane? Dlaczego i im, i nam Bóg nie oszczędził bezsennych nocy i pełnych udręki dni. Owszem, z czasem w świetle Jego Słowa i Jego posłańców w anielskiej czy ludzkiej postaci wszystko czy przynajmniej wiele się wyjaśniło, ale dlaczego tak?
Zacznijmy może od odpowiedzi jeszcze na inne pytanie, które rodzi ta Ewangelia i które zadawali sobie już Ojcowie Kościoła. Czemu Maryja po zwiastowaniu nie poszła do św. Józefa i nie wyjaśniła mu wszystkiego? Przecież znał Ją i był człowiekiem wiary... Może by Jej uwierzył. Ciekawa jest odpowiedź, którą dają Ojcowie. Otóż, zapewne nie bez natchnienia Ducha Świętego twierdzą oni, iż Maryja była tak pokorna i tak ufała Panu Bogu, że powiedziała sobie: „A kimże ja jestem, żeby wchodzić pomiędzy niego i Boga”? I tu już wchodzimy w sferę odpowiedzi na wcześniejsze pytania. Otóż, w całej tej historii – jak też i w naszych historiach – chodzi o naszą osobistą relację z Panem Bogiem, o wiarę polegającą na coraz większym zawierzeniu Panu Bogu, aż po zawierzenie totalne. To nie Bóg komplikuje nasze życie. Skomplikował je grzech i ten, który za grzechem się ukrywa. W Bożej optyce wszystko jest proste. W naszej ludzkiej, naznaczonej grzechem, wszystko staje się skomplikowane, zwłaszcza zaś działanie Pana Boga. Jak to zresztą czytamy u proroka Ozeasza: Drogi Pana są proste: kroczą nimi sprawiedliwi, lecz potykają się na nich grzesznicy” (Oz 14, 10). Józef i Maryja szybko, choć nie bez walki, odkryli ich prostotę i poszli nimi. A jak będzie z nami?