Życie Ojca Kolbego w świetle Drogi Serca
Na całym świecie cieszymy się z miłości Boga, którą św. Maksymilian przyjął aż do szaleństwa. Thierry Monfils, belgijski jezuita, przyjechał z Luksemburga, aby pomóc nam w modlitwie. Wspomniał, że w świecie francuskojęzycznym istnieje zwyczaj zrywania liści ze stokrotki, aby dowiedzieć się, jak bardzo ktoś nas kocha: trochę, dużo, czule, namiętnie, szalenie, wcale? Święty Maksymilian kochał do tego stopnia, że oddał swoje życie: w godzinie śmierci z radością przyjął „szaleństwo” Krzyża Chrystusa.
Homilia ojca Thierry'ego Monfilsa
Drodzy bracia i siostry, znacie św. Maksymiliana lepiej niż ja. Zadałem sobie więc pytanie: co mogę wam przekazać? Oczywiście moją modlitwę braterską i moje wstawiennictwo jako kapłana; ale także nowy wkład związany z Papieską Siecią Modlitwy, „Drogą Serca”, która jest sposobem przedstawienia naszej misji jako katolików, odkrytej w spotkaniu z Chrystusem w Jego Najświętszym Sercu. Jezus przeszedł drogę ku nam, daje nam swoją przyjaźń i możemy Go naśladować w Jego misji współczucia dla świata. Dlatego proponuję wam moje odczytanie życia Ojca Kolbego w świetle Drogi Serca, gdzie oczywiście Jezus jest Drogą: On do nas nieustannie przychodzi, a my do Niego.
Pierwszy etap Drogi Serca: na początku jest miłość. Doświadczenie wiary zaczyna się od odkrycia miłości, miłości w Bogu, miłości w naszym życiu. Bóg Przymierza wyzwolił swój lud z miłości do niego, a my w zamian staramy się kochać Go z całego serca. Dla młodego Rajmunda była to miłość jego matki, która jako położna znała się na dzieciach, umiała odgadnąć, co wyrażają krzyki dziecka i bez wątpienia wyczuwała jego pragnienia. A jego ojciec, tkacz, pracował na utrzymanie rodziny. Razem dzielili się swoim odkryciem miłości Boga w duchowości franciszkańskiej. To dlatego Maksymilian, nawet wtedy, gdy naziści zaczęli siać spustoszenie w Polsce, dał polecenie swoim współbraciom w Niepokalanowie: Nie zapominajcie o miłości!
Wraz z tym odkryciem miłości, droga serca przechodzi w drugi etap, w którym duch ludzki zwraca się ku niebu. Serce człowieka jest niespokojne, ale szuka Boga. Raymond Kolbe był chory na gruźlicę i ta choroba spowolniła jego apostolat. Początkowo nie mógł nauczać, nie mógł głosić kazań, nie mógł długo mówić - dlatego promieniował Bożą miłością poprzez pisanie artykułów. Iluż to ludzi, do których dotarły publikacje Ojca Kolbego, odnalazło Boga, szukając Go przez Niepokalaną. Bo czyż Bóg może odmówić swej Niepokalanej Matce czegokolwiek? Maryja zanosi nasze modlitwy do swego Syna. Czasami Bóg daje coś jeszcze lepszego niż to, o co prosimy. Kiedy miałem czternaście lat, moja ciotka Berthe Matthijs poprosiła mnie o odprawienie nowenny za wstawiennictwem Ojca Kolbego o uzdrowienie jej brata, mojego dziadka Jana, który chorował na raka. Błogosławiony Maksymilian wstawił się za nami i mój dziadek zmarł ze spokojnym sercem. To był prawdziwy cud. Dziadziu mógł powiedzieć mojej babci, że zawsze bardzo ją kochał. W nim też Ojciec Kolbe pracował nad nawróceniem rodzaju ludzkiego.
To prawda, że ludzkie serce musi odnaleźć drogę w świecie, który w dużej mierze jest zniechęcony: Hiszpanie mówią: descorazonado - "który stracił serce". Jest to trzeci etap Drogi Serca. Świat wokół młodego Rajmunda był surowy: jego ojczyzna została podzielona przez wielkie mocarstwa, a tam, gdzie on się znajdował, Polska, była kontrolowana przez Rosję. A później doświadczył nazistowskiego ucisku. Komunizm potraktował ludzi jako „mniej niż nic”, zaś niemiecki nazizm umieścił go obozie koncentracyjnym w Auschwitz. To straszne miejsce św. Jan Paweł II nazwał symbolem najbardziej potwornego zaprzeczenia godności człowieka, jakie miało miejsce w XX wieku (do Misjonarzy Niepokalanej, 19 czerwca 2000 r.). To jest powód do niepokoju, do niepokoju aż po utratę człowieczeństwa, ale... czwarty krok Drogi Serca mówi nam: Bóg widzi fizyczną i duchową nędzę, z którą zmaga się ludzkość. On dobrze widzi nędzę swojego ludu. Dlatego Ojciec posyła swego Syna, aby nas zbawił: przez swoją czystość i przez swoją Mękę. O tym mówiły dwie korony, które Dziewica Częstochowska ofiarowała młodemu Rajmundowi, a on przyjął obie, zobowiązując się do stawania się lepszym każdego dnia. Odkrył Syna Bożego będącego w misji, gdy przez Łódź przejeżdżali franciszkanie. Poszedł za nimi, aby kontynuować misję Chrystusa jako franciszkański kapłan konwentualny. Podczas studiów, zwłaszcza w Rzymie, a później w Japonii, odkrył wszystko to, co otacza i wiąże się z tajemnicą Wcielenia Słowa. W tym samym czasie Maksymilian cierpiał bardzo na gruźlicę. W ten sposób związany był z Męką Pańską.
Droga Serca trwa. Jej piąty etap polega na odkrywaniu Jezusa, który nazywa nas swoimi przyjaciółmi. Jesteśmy Jego stworzeniami, Jego sługami. Pan Jezus nazywa nas swoimi przyjaciółmi i gromadzi nas wokół swojej Matki z Jej niepokalanym Sercem. Jakże piękna jest nazwa: Misja Niepokalanej: czyż można bowiem znaleźć piękniejszy model misyjny niż Maryja, której „tak” nadaje kształt naszej odpowiedzi, gdy przyjmujemy przyjaźń Jezusa? Przyjaciel oddaje się swojemu przyjacielowi, oddaje swój czas, swoje dobra, swoje serce. My również, tak jak Maryja, możemy stać się wiernymi przyjaciółmi Jezusa, gotowymi walczyć dla Niego w duchowej bitwie o wybór Jego Osoby jako naszej najwyższej wartości. Nasz świat oferuje nam tak wiele możliwości, ale uznajmy, że wszystko pochodzi od Jezusa, i że wszystko jest dla Niego.
Szósty etap Drogi Serca ukazuje nam wielkość człowieka, jaką jest trwanie w Jezusie. Jeden ze współczesnych męczennika pisał: Ojciec Kolbe często odmawiał krótkie modlitwy przed Najświętszym Sakramentem, aby powierzyć intencje naszych czytelników i ofiarodawców. Intensywność jego duchowego skupienia zrobiła na nas wrażenie. Był jednocześnie człowiekiem żyjącym pośród ludzi, był wesoły, lubił opowiadać dowcipy i rozśmieszać chorych w zakonnej infirmerii, aby ich rozerwać. Chrystus dzisiaj jest również w misji, zachęca, otwiera nowe drogi, przechodząc przez nasze serca, nasze ręce, nasze usta, nasze umysły. Dzięki Duchowi Świętemu, którego nam posyła, możemy w Nim trwać przez cały czas. Święty Paweł mówi: Zawsze bądźcie radośni, nieustannie się módlcie. W każdym położeniu dziękujci” (1 Tes 5, 16-18).
Dla przyjaciela jesteśmy gotowi cierpieć. Nasze czasy nie są wolne od ucisku, który jest tyglem dla złota ofiarowanego Bogu. Siódmy krok Drogi Serca pokazuje nam, że razem z Jezusem oddajemy nasze życie. Tak wielu ludzi zostało poddanych próbie, tak wielu zmaga się, by przetrwać, by być kochanym. Ileż pośród ludzi doznanych niepowodzeń i obelg, otrzymanych ciosów i morderczych strzał. Święty Maksymilian, podobnie jak Jezus w swojej męce, był maltretowany jako niewinny w stopniu najwyższym, kiedy był zmuszany do najcięższych prac w obozie koncentracyjnym w Auschwitz. Pozornie jego życie można by uznać za porażkę, ale właśnie w jego męczeństwie jaśnieje światło Miłości, przezwyciężając ciemności egoizmu i nienawiści. W samym środku furii nazistowskich prześladowań powiedział: „Nienawiść nie jest siłą twórczą, jest nią tylko miłość”. I dał heroiczny dowód miłości, ofiarowując się wspaniałomyślnie w zamian za jednego ze współwięźniów. Ofiarę ta zakończyła się jego śmiercią w bunkrze głodowym 14 sierpnia 1941 r.
Świętość Maksymiliana zmieniła dotychczasowe kryteria Kościoła i jako pierwszy został uznany za „męczennika miłosierdzia”. (Paweł VI przewodniczył uroczystościom beatyfikacyjnym, co było wyjątkowym wydarzeniem ).
Jego Droga Serca zaprowadziła go - tak jak może i nas zaprowadzić - do misji współczucia, ósmego kroku. Maksymilian ulitował się nad współwięźniem, Franciszkiem Gajowniczkiem, który rozpaczał, wołając: Moja biedna żona! Moje biedne dzieci! Co się z nimi stanie? Zakonnik zaproponował, że umrze w jego miejsce. Komendant Fritzsch zapytał go, kim jest. Maksymilian odpowiedział: Jestem księdzem katolickim z Polski, chciałbym zająć jego miejsce, bo on ma żonę i dzieci. Hitlerowski oficer zgodził się na tę zamianę. Ciało świętego, po 14 dniach pobytu w bunkrze, zostało spalone 15 sierpnia, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. To był znak, że jego współczucie przyszło z nieba i oddało chwałę Bogu miłosierdzia.
Maksymilian, męczennik miłosierdzia, był także spowiednikiem: swoim życiem i czynami głosił wiarę katolicką, miłość Boga do nas.
I oto jesteśmy na dziewiątym etapie Drogi Serca: wspominając Jezusa Chrystusa i Jego świętych, tworzy się ogólnoświatową sieć modlitwy i służby, wrażliwą na potrzeby ludzkości. Cały Kościół jest zjednoczony w dziękczynieniu Bogu za świętość Maksymiliana. Czyż nie możemy wzorować się na nim, który w bunkrze głodowym zamienił skargi więźniów w modlitwę? Umierał bowiem, odmawiając Zdrowaś Maryjo!
Zapytacie, co Franciszek Gajowniczek uczynił dla pamięci o Ojcu Kolbe, który uratował go w Auschwitz? Składając swoje świadectwo, pan Gajowniczek wzbudził wielki entuzjazm dla Pana Jezusa w Jego Męce oraz dla Niepokalanej Dziewicy. W Luksemburgu, gdzie mieszkam, Misjonarze Niepokalanej - Ojca Kolbego są bardzo aktywni w duchowej animacji w Kościele. Organizują piękne rekolekcje, ze spowiedzią, kontemplacją i adoracją eucharystyczną. Szerzą swój charyzmat maryjny, który polega po prostu na tym, że pozwalają Maryi wziąć się za ręce, idą cicho i bezpiecznie pod Jej przewodnictwem. To pewne, że Maryja prowadzi nas do poświęcenia się Trójcy Przenajświętszej.
Dziękuję Wam, Bracia i Siostry, że pamiętacie o darze z życia, który złożył Ojciec Kolbe. Dziękujmy Bogu za jego wielką twórczość apostolską i za dar jego życia. Powierzajmy jego wstawiennictwu wszystkich, którzy cierpią z powodu niesprawiedliwości i przemocy, powierzajmy mu również dziennikarzy i radioamatorów, których jest patronem. Powierzmy mu cały Kościół, wezwany do „reformy w świetle Ewangelii”. Niech Duch Święty obdarzy go swoją łaską i siłą. Amen.