Po co nam ciało i krew Jezusa? - 19 VIII 2018
20. Niedziela zwykła;
Ewangelia według św. Jana 6, 51-58
We wcześniejszym fragmencie Ewangelii św. Jan opisuje cudowne rozmnożenie chleba.
Na pustkowiu Jezus zaspokoił głód kilku tysięcy osób. Gdy ludzie spostrzegli, jaki cud uczynił, mówili: Ten prawdziwie jest prorokiem, który miał przyjść na świat, i chcieli Go obwołać królem.
W tym krótkim opisie dostrzegamy wiele nieprawdziwych obrazów Jezusa, które przyjmowali współcześni. Każdy z nich zawiera jakiś element prawdy, ale nie oddaje całej nowości i wyjątkowości zaangażowania się Boga w zbawienie świata.
Prorok to ktoś, kto przemawia w czyimś imieniu, kto jest w kontakcie z Bogiem i przekazuje Jego wolę. Wielu proroków także przepowiadało przyjście Mesjasza. Jezus jednak nie jest prorokiem
Obwołanie Jezusa królem ma spowodować, że skończą się troski dnia codziennego, nie będzie trzeba troszczyć się o chleb powszedni, nie będzie trzeba już więcej pracować i trudzić się, ale Jezus nie jest takim królem.
Również obraz Mesjasza, który przychodzi z siłą i mocą i wprowadza swoje królestwo, w którym każdy przynależący do niego będzie miał zapewniony spokój ziemski i życie wieczne, nie jest prawdziwy. Wobec niezrozumienia Jezus daje nie tylko nowy obraz, ale opisuje to, co się stanie w przyszłości.
Mówi o swoim ciele, które każdy, kto chce być z Nim, musi spożywać. Dopiero ten pokarm może człowieka zaspokoić tak, że już nie będzie łaknął i pragnął. W tych słowach Jezus zapowiada ogromną bliskość, która nigdy wcześniej nie występowała, i doświadczenie, którego nikt wcześniej nie miał. Gdy słyszą to niektórzy, odchodzą. Doświadczają bowiem rozczarowania, gdyż czego innego się spodziewali. A oto odkryli Boga bliskiego, który staje po naszej stronie, który otwiera się na głębokie relacje miłości, bliskości.
Niektórzy odeszli, „obrazili się na Jezusa”, rozczarowani, że nie będzie już „darmowego chleba”. Wielu jednak podjęło tą wymagającą drogę Bożej mądrości.