Zaufanie i wiara

07 sty 2018
Katarzyna Łysoń
 

Każdy wierzący człowiek wie doskonale, że powinien ufać Panu Bogu. Słyszymy o tym od zawsze i przyjmujemy jako coś naturalnego. Wiemy również, że to zaufanie jest tak naprawdę podstawą szczerej wiary i że „wierzyć Bogu” to znacznie więcej niż „wierzyć w Boga”.

Kiedy jednak przychodzi w naszym życiu prawdziwy kryzys – nie takie zwyczajne, codzienne kłopoty, ale coś naprawdę poważnego – niewielu chyba znalazłoby się takich, którzy okazaliby Bogu bezwzględne i absolutne zaufanie.

Ludzie w najlepszej wierze twierdzą, że Bogu ufają. Co więcej, są o tym nieraz bardzo głęboko przekonani. Ale kiedy pojawia się sytuacja, w której naprawdę powinni Mu bezwzględnie zaufać, bo własne siły to zdecydowanie za mało – wtedy mniej lub bardziej świadomie myślą: „Panie Boże, ja wiem, że Ty chcesz dla mnie dobrze, ale pozwól, że jednak zdam się tym razem na siebie, bo to zbyt poważna sprawa i nie mogę sobie pozwolić na ryzyko”. Niestety, zaufanie Bogu bardzo często kojarzy nam się z ryzykiem, loterią, na której można wygrać albo przegrać. Wolimy czuć, że mamy kontrolę nad własnym życiem, choć tak naprawdę mamy ją tylko w niewielkim stopniu. Jeżeli sobie to uświadomimy, zrozumiemy, że zaufanie Bogu nie jest tylko jedną z możliwych do wybrania opcji. Jest jedyną możliwością.

Bardzo ciekawym fragmentem Ewangelii jest ten, który opowiada o tym, jak Jezus przyszedł do swoich uczniów po wodzie. Kiedy Piotr chciał zrobić to samo, okazało się, że potrafi! Ale tylko do momentu, w którym się zawahał i stracił zaufanie, a tym samym wiarę w to, że z Jezusem można nawet wznieść się ponad prawa natury.

Ten fragment ma w sobie coś z fantastycznej przygody. Noc, ciemność, mała łódka na jeziorze i wydarzenie, którego nie da się zapomnieć. Płynie z niego prosty wniosek, że dopóki będziemy ufać Bogu i wierzyć w Jego nieograniczone możliwości, nie ma i dla nas rzeczy niemożliwych. I choć sami tak niewiele możemy, to Boża Opatrzność może sprawić, że dokonamy naprawdę wiele. Zresztą Jezus wielokrotnie nam o tym przypomina, jak choćby mówiąc o górze, która miałaby się przesunąć, gdyby ktoś nakazał jej to z prawdziwą wiarą. I tu dochodzimy znów do wiary, która wynika z zaufania. To proste z pozoru i wydawałoby się dość przypadkowe i symboliczne porównanie odznacza się w istocie wielką przenikliwością i znajomością ludzkiej natury. Czy jest ktoś, kto miałby tyle wiary i zaufania, że odważyłby się spróbować? Mało prawdopodobne. Zaraz doszedłby do głosu tak zwany zdrowy rozsądek, który większość ludzi uważa za zaletę, choć jest to sprawa dyskusyjna. I ten zdrowy rozsądek powiedziałby: „No dobrze, nie ma co przesadzać, to tylko taki obraz, metafora literacka, nie można tego brać dosłownie…”.

Nie namawiam tu bynajmniej nikogo, aby próbował przestawiać góry, byłoby to bowiem co prawda spektakularne, ale raczej mało pożyteczne. Są jednak czasem w naszym życiu takie „góry”, które warto byłoby przesunąć: nieszczęścia, strach, samotność i wszystko to, czego wolelibyśmy uniknąć. Z taką „górą” można spróbować poradzić sobie zaufaniem i wiarą.

Na koniec nasuwa się jeszcze jedna myśl: chyba tym właśnie różnią się święci od całej reszty potencjalnych kandydatów do nieba, że potrafią ufać mimo wszystko. I przyjąć do wiadomości, że zwycięstwo czasem wygląda inaczej, niż sobie je wyobrażamy, że rozgrywa się ono poza konkretnym czasem i miejscem. Tak rozumiejąc Boży plan na nasze życie, możemy Panu bardziej zaufać. I na odwrót, ufając Mu bardziej, coraz lepiej rozumiemy własne, nieraz mocno skomplikowane losy…

 

Przeczytaj także

ks. Bogdan Długosz SJ
ks. Dariusz Wiśniewski SJ
Ojciec Jerzy
ks. Stanisław Łucarz SJ
Papież Franciszek
ks. Stanisław Groń SJ
ks. Marek Wójtowicz SJ
ks. Stanisław Groń SJ

Warto odwiedzić