Powołanie i zaufanie - 9 II 2024
5. Niedziela zwykła;
Ewangelia według św. Łukasza 5, 1-11
Słowo Boże na tę niedzielę wskazuje nam na dwie duchowe rzeczywistości, które są ściśle ze sobą powiązane: powołanie i zaufanie.
Najpierw należy z całą mocą pokreślić, że każdy z nas jest powołany przez Boga. Ma On plan dla każdego z nas. Pan Bóg o nikim nie zapomina. Powołanie jest zawsze związane z konkretnymi wydarzeniami w naszym życiu, z konkretnym czasem i miejscem. Bóg jest Panem historii, kieruje nią także w naszym życiu. I jest rzeczą bardzo ważną, abyśmy pamiętali o tych konkretnych czasach i miejscach, by nie popaść w pokusę, że Bóg nas opuścił. A taka pokusa czyha na nas za każdym rogiem, szczególnie w trudniejszych okresach naszego życia. Dlatego Słowo Boże ostrzega nas, abyśmy nie zapominali o wielkich dziełach Bożych, bo zapominanie i wątpliwości, które z niego wynikają, zabijają miłość. Boża interwencja w życie człowieka zawsze wiąże się z osobistym trzęsieniem ziemi. Jest to doświadczenie, które z jednej strony może być bardzo piękne, ale z drugiej może być też wstrząsające. Ma się wtedy poczucie, że nic już nie będzie takie samo jak wcześniej! Budzi ono z jednej strony fascynację, a z drugiej wstrząs - tremendum et fascinosum - jak ujął to znany badacz religii Rudolf Otto w swoim głównym dziele Świętość.
To nie Bóg budzi w nas strach, ponieważ On jest Miłością. To nasze wątpliwości co do Jego miłości w nas są jego przyczyną. Często mija bardzo dużo czasu, zanim otworzymy się na Bożą miłość, zanim naprawdę zaczniemy w nią wierzyć i opierać na niej swoje życie. Ale to nie jest jeszcze pełne objawienie się Boga i powołanie. To tylko etap wstępny. Pełna siła Bożej miłości objawia się w niezrozumiałym pytaniu, które Bóg zadaje w pierwszym czytaniu tej niedzieli, powołując Izajasza na proroka: Kogo mam posłać? Kto by Nam poszedł? Bóg nie rozkazuje Izajaszowi. Wręcz przeciwnie! Wszechmoc Boga, przed którą Izajasz odczuwał tak wielki strach, wydaje się zamieniać w bezsilność. Wszechmocny Bóg pyta jakby zakłopotany: Kogo mam posłać? Kto by Nam poszedł? Nie wywiera żadnej presji na Izajasza. Nie mówi nawet: Potrzebuję ciebie, ale Potrzebuję kogoś. Nie chce zmuszać słabej osoby. Pozostawia jej całkowitą wolność. Miłość przyzywa miłość. To jest sedno i punkt kulminacyjny każdego Bożego powołania. Bóg czeka na wolną i pełną miłości odpowiedź człowieka. I otrzymuje tę odpowiedź od Izajasza: Oto jestem, poślij mnie!
To jest sposób, w jaki Bóg nas powołuje. Widzimy również potwierdzenie tego w dzisiejszej Ewangelii. W cudownym połowie ryb Piotr odkrywa, kim naprawdę jest Jezus, że nie jest On tylko dobrym rabinem z Nazaretu, ale że ma boską moc... W spotkaniu z boskością Jezusa odkrywa swoją grzeszność i zaczyna się Go bać. Wyraża to słowami: Panie, odejdź ode mnie, bo jestem człowiek grzeszny. Piotr czuje się niegodny przebywania z Jezusem. Ale grzeszność i niegodność Piotra nie są dla Jezusa powodem, by go nie wzywać. Mówi do niego: „Nie bój się! Wiem lepiej od ciebie, jaki jesteś. Wiem nawet, że się Mnie zaprzesz, ale twoja słabość Mnie nie przeraża... Liczy się moja miłość i moja siła... Uwierz tylko, a od teraz ludzi będziesz łowić”.
Bóg powołuje nas takimi, jakimi jesteśmy, i chce powierzyć nam wielkie zadania. Napomina nas, abyśmy nie skupiali się na własnej słabości, ale ufali Jego mocy i miłości. To jedyny sposób, aby wypełnić nasze powołania. Bóg nie powołuje zdolnych, lecz uzdalnia powołanych. Izajasz i Piotr w cudowny sposób wypełnili Boże powołanie. Tak samo będzie i z nami, jeśli zaufamy Bogu, a nie sobie.