W Ain Karem
W chwili Zwiastowania, które jest również momentem poczęcia Jezusa, Maryja otrzymała z ust Archanioła Gabriela radosną wieść: A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego (Łk 1, 36-37).
Skoro takie słowa padły z ust anioła, Maryja postanowiła wyruszyć w kilkudniową wędrówkę z Nazaretu do wsi pod Jerozolimą, do Ain Karem, gdzie mieszkali krewni Maryi, Elżbieta i jej mąż Zachariasz. Udała się tam nie po to, by sprawdzać wiarygodność słów boskiego posłańca – w ich prawdziwość nie wątpiła – ale chciała starszej już wiekiem kobiecie pomóc w codziennych zajęciach i towarzyszyć jej do chwili powicia dziecka – Jana Chrzciciela.
Po kilku dniach wędrówki z Galilei przez ziemię Samarytan, albo też doliną Jordanu, przybyła Maryja do Ain Karem, pokonawszy niezliczone, wprawdzie niewysokie, ale strome, trudne do wspinaczki pagórki Samarii i Judei. Była najwyżej od kilkunastu dni w ciąży. Żadne objawy zewnętrzne w Jej ciele na to jeszcze nie wskazywały. A oto stało się coś nadzwyczajnego… Wiekowa Elżbieta aż wykrzyknęła ze zdumienia na widok swej krewnej, młodziutkiej Maryi z odległego Nazaretu, przekraczającej próg domu: Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to – zdziwiła się Elżbieta – że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? (Łk 1, 42-43).
Warto wsłuchać się w słowa Elżbiety. Jest w nich zawarta odpowiedź na wątpliwości, jakie również w naszym kraju nurtują wielu ludzi w odniesieniu do określenia początków życia człowieka w łonie kobiety. Przecież Maryja była brzemienną od kilkunastu dni, na zewnątrz tego nie było widać, niemniej Elżbieta z natchnienia Bożego rozpoznała, że Dziewczyna jest już matką, i to matką samego Boga. Skoro Elżbieta mówi: mój Pan, ma na myśli samego Jahwe, Boga Abrahama, Izaaka, Jakuba. Tekst biblijny wyraźnie sugeruje, że w pełni człowiekiem jest się od momentu poczęcia, a nie od chwili narodzenia. I to przesłanie płynące z Ewangelii winno być mocno wpisane w świadomość współczesnych ludzi, często nieodpowiedzialnie podchodzących do tej fundamentalnej kwestii egzystencji człowieka.
Spotkanie obu niewiast było tym momentem, kiedy Maryja uświadomiła sobie, że w Jej łonie zaistniało Dziecko, wszak do tej pory ta sprawa pozostawała w sferze Jej wiary i zaufania. To Elżbieta wyjawiła Jej tę okoliczność. Maryja nie pojmowała jeszcze, bo pojąć nie mogła, iż jest – by użyć biblijnego zwrotu – owym naczyniem wybranym przez Boga, które było nieodzowne dla przyjęcia i przejścia płodu Jezusa przez wszystkie etapy wewnętrznego rozwoju człowieka aż do Jego narodzin.
W którymś miejscu ewangelista Łukasz stwierdzi, że Maryja wszystkie te niepojęte rzeczy przechowywała w swoim sercu i je rozważała. Na wczesnym etapie formowania i dorastania do powierzonej misji bycia Matką Boga Maryja z nikim się nie dzieliła swoją tajemnicą, nawet z Józefem, przyrzeczonym Jej małżonkiem. Możemy tak sądzić na podstawie sugestii podsuniętych nam pod rozwagę przez Mateusza. Ewangelista ów pisze, że Józef, z którym Maryja nie mieszkała jeszcze pod wspólnym dachem w chwili Zwiastowania, na widok brzemiennej małżonki, która powróciła z Ain Karem do Nazaretu po trzech miesiącach nieobecności w domu, nie bardzo wiedział, jak w takich okolicznościach ma postąpić. Zakłopotany, ale i zrozpaczony Józef, który był człowiekiem prawym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie (Mk 1, 19). Trudno orzec, czy byłaby to najrozsądniejsza decyzja mężczyzny, niemniej kolejna ingerencja anioła rozwiała słuszne wątpliwości Józefa: nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło (Mt 1, 20).
Od tej zatem chwili Józef swoją obecnością mężczyzny u boku Maryi niejako firmował naturalny bieg kształtującej się rodziny. Zarówno najbliżsi w Nazarecie, gdzie mieszkali, jak i sąsiedzi, postrzegali tę parę jako normalne małżeństwo oczekujące dziecka. Za kilkadziesiąt lat będą się dziwić na widok dorosłego Jezusa, który publicznie wystąpi ze swą nauką: Skąd u niego ta mądrość i cuda? – popadali w zdumienie – Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego matce nie jest na imię Mariam … (Mt 13, 55). Sprawa poczęcia Jezusa pozostawała tajemnicą Maryi i Józefa. I tylko Ich obojga.
Dziś Ain Karem jest zachodnią dzielnicą Jerozolimy. Niegdysiejsza wieś została wchłonięta przez ekspansywne miasto. Potrafiła jednak zachować coś z atmosfery intymności, skupienia i ducha medytacji; może dlatego tak się dzieje, że na stromych zboczach rozsiadło się kilka kościołów należących tak do katolików, jak i do prawosławnych. I każdy z nich za wysokim murem został otoczony ogrodem o bujnej roślinności. Franciszkanie z Kustodii Ziemi Świętej opiekują się kościołem Nawiedzenia i kościołem Narodzenia Jana Chrzciciela. Zachowane w ich strukturze fragmenty murów ze świątyń najwcześniejszych epok, bizantyńskiej, a później i krucjat, nie pozostawiają wątpliwości co do autentyczności miejsca, bo swą obecnością potwierdzają jeszcze starszą tradycję, tę z czasów apostolskich.