Getsemani
Góra Oliwna leży naprzeciw Jerozolimy i rozciąga się z niej przepiękny widok na miasto. Teraz zabudowana jest licznymi kościołami i klasztorami, ale w czasach Pana Jezusa była oazą sielskości i ciszy. Pan Jezus lubił to miejsce i często bywał tam ze swoimi uczniami. Patrzył na Święte Miasto – jedno z najpiękniejszych miast Wschodu tamtych czasów, którym zachwycali się nie tylko Żydzi, ale i obcokrajowcy (nie bez kozery w I w. Pliniusz Starszy – Rzymianin – w swej Historii naturalnej pisał o Jerozolimie, że nieporównanie przewyższa sławą inne miasta Wschodu). Lecz im bardziej zbliżała się godzina Jezusa, tym bardziej oczy Jego zasnuwał smutek. Jeden z kościołów zbudowanych na Górze Oliwnej i to w miejscu, z którego w całej okazałości widać Święte Miasto, nosi nazwę Dominus flevit, czyli „Pan płakał”. Przypomina on moment, kiedy Jezus płakał nad Jerozolimą z tego powodu, że nie poznała czasu swego nawiedzenia i jako konsekwencję tego faktu zapowiadał jej zniszczenie.
Wiemy z Ewangelii, że Pan wybierał góry na modlitwę osobistą. To właśnie Góra Oliwna stanowiła miejsce Jego modlitwy, kiedy przebywał w Jerozolimie. Stała się też przejmującym świadkiem Jego ostatniej modlitwy tuż przed aresztowaniem i męką. Tę modlitwę Jezusa zapowiedział już swym najbardziej przykrym doświadczeniem w życiu Jego praojciec Dawid. Kiedy bowiem syn Dawida Absalom – uknuł spisek przeciw swojemu ojcu, żeby mu odebrać tron, a jego samego zapewne zabić, i zbliżał się już ze swoim wojskiem do Jerozolimy, Dawid uciekał przed nim właśnie przez Górę Oliwną. Tekst święty mówi: Dawid wstępował na Górę Oliwną. Wchodził na nią, płacząc i mając głowę zasłoniętą (2 Sm 15, 30). Ten płacz i smutek Dawida oraz świadomość niebezpieczeństwa śmierci z ręki jednej z najbliższych mu osób zapowiadały proroczo to, co miało przyjść na Jezusa. On też płakał, On też był w obliczu zbliżającej się śmierci i za tym wszystkim stała też jedna z najbliższych Mu osób – ten, który wydał Go pocałunkiem.
Góra Oliwna jest dość rozległa. Jezus wybrał na modlitwę ogród zwany Getsemani. Nazwa pochodzi od hebrajskiego Gat Szemanim i oznacza dosłownie „tłocznię oliwek”. Pewnie była tam kiedyś tłocznia oliwek i stąd nazwa ta przylgnęła do tego miejsca. Za czasów Pana Jezusa był to już tylko ogród z oliwkami, jakich wiele i dziś na Górze Oliwnej – ogród ten istnieje do dziś i nosi nazwę Świętego Ogrodu. Rosną tam niezwykle stare oliwki, niektórzy twierdzą, że pamiętają one czasy Pana Jezusa, inni że to nie ich nadziemna część, ale ich korzenie na pewno je pamiętają. Oliwki to drzewa szczególne. Żyją niezwykle długo – najstarsze na świecie mają ok. 3000 lat. Tak więc nie jest przesadą, że pamiętają one Pana Jezusa. Nasza polska wyobraźnia każe nam łączyć ogród z trawą i miękką ziemią uprawną. Lecz Góra Oliwna, a także Getsemani to przede wszystkim skały i niewielkie skrawki ziemi uprawnej. To przedziwne, jak mogą tam rosnąć oliwki, ale rosną i mają się dobrze. Jakoś radzą sobie na tym skalistym gruncie. To też szczególna cecha tych drzew.
Obok owych starych drzew oliwnych znajduje się Bazylika Konania, a w niej skała, na której modlił się Pan Jezus. Tekst Ewangelii mówi, że Jezus upadł na twarz i tak się modlił… Upadł na twardą, zimną skałę, której twardości i chłodu można zakosztować i dziś, bo niektórzy pielgrzymi nie tylko ją całują, ale i kładą się na niej. Surowość skały i jej chłód jeszcze bardziej uwydatniają „przepaść męki” Jezusa, która tam w Getsemani się zaczęła. To tam, na tej skale, rozpoczęło się Jego zmaganie, aby przyjąć niewyobrażalne cierpienia, jako dar i wyraz miłości Ojca. Jezus modli się, powtarzając pamiętne słowa: Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe; zabierz ten kielich ode Mnie. Jednakże nie to, co Ja chcę, ale co Ty chcesz (Mk 14, 36). Polskie słowo „Ojcze” nie oddaje owego aramejskiego Abba. Trzeba by je raczej przetłumaczyć: „Tatusiu”. Jest to ten rodzaj bliskości i ufności, przed którym tłumacze Biblii się cofają. Wybierają raczej oficjalnie brzmiące „Ojcze”.
To miejsce jest nasycone modlitwą Jezusa, Jego krwawym potem, trwogą konania, którą ten pot wyraża. To tam Pan wziął na siebie w sposób duchowy to, co potem przyjść miało. Jest to też, niestety, miejsce zdrady Judasza, i to zdrady przez pocałunek. Jezus jakby nie miał pretensji o to, że Judasz Go wydaje. Ma pretensje o to, że robi to właśnie w taki sposób: Pocałunkiem wydajesz Syna Człowieczego? (Łk 22, 48). On, który przyszedł po to, żeby objawić prawdziwą miłość, zostaje zdradzony przez gest, który miłość wyraża. W Getsemani Jezusa wszyscy opuścili, co było wstępem do zaparcia się Piotra.
Jest wprost nie do pojęcia, jak na tym miejscu ujawniają się miłość i nienawiść, łagodność i przemoc, wierność do końca i zdrada, męstwo wynikające z powierzenia się Ojcu i tchórzostwo – pełna amplituda ludzkich postaw. Ale Góra Oliwna to też miejsce radosnego finału. Nieopodal Getsemani jest też miejsce wniebowstąpienia, miejsce posłania na cały świat, by głosić Ewangelię i miejsce obietnicy: Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata (Mt 28, 20).
Lecz na tym nie koniec. U stóp Góry Oliwnej rozciąga się dolina Cedronu, utożsamiana z Doliną Jozafata, gdzie Chrystus ma się objawić w swej chwale i gdzie ma się dokonać Sąd Ostateczny. Tak więc ten niemy świadek płaczu, trwogi, krwawego potu, zdrady i opuszczenia naszego Pana, a potem Jego wniebowstąpienia, ma być jeszcze w przyszłości świadkiem Jego ostatecznego tryumfu.