Nawrócenie Edyty Stein

01 sie 2013
ks. Jan Konior SJ
 

Teresa z Avili i Ignacy z Loyoli... To wielcy święci, którzy wywarli ogromny wpływ na nawrócenie Edyty Stein.

Edyta długo nie podejmowała decyzji o nawróceniu. Zapewne po fakcie sama zadawała sobie pytanie: Dlaczego? Jak swoiste wyjaśnienie brzmią pewne wypowiedzi zawarte w jej pracy Ontische Struktur: W podstawowym akcie religijnym jednoczą się poznanie, miłość i czyn. Wyrażenie poznanie należy tu brać w znaczeniu ścisłym, bez poprawek. Dlatego mówiliśmy raczej o rozumieniu i określiliśmy je jako dotknięcie ręką Boga, mocą którego to, co nas dotyka, jest przed nami obecne. Temu dotknięciu w żaden sposób nie można umknąć, gdyż nie ma tu miejsca na jakieś współdziałania naszej wolności. Tak stoi przed nami Bóg, jako niechybna moc, jako Bóg mocny i potężny, któremu należy się cześć i bezwarunkowe posłuszeństwo. To najpierwsze zrozumienie kształtuje wolną postawę. Uchwycę się ręki, która mnie dotyka, a znajdę absolutne oparcie i absolutne zabezpieczenie. Wszechmocny Bóg jest Bogiem dobroci, naszą ostoją i twierdzą.

 

Dotyk łaski

Dotknięcie łaską nie jest jeszcze równoznaczne z jej przyjęciem, podobnie jak nie wyzwoli duszy z więzów niewiary opanowanie duchowych sfer w dziedzinie poznawczej. Na przyjęcie łaski dusza musi być dostatecznie rozbudzona duchowo. Cały proces dochodzenia do wiary – wezwanie Boga i odpowiedź człowieka – Edyta Stein określiła jako dialog łaski i wolności. Inicjatywa tego dialogu należy do Ducha Świętego i wiara jest Jego darem. Bóg się objawia, człowiek – aktem całej swej ludzkiej osoby – Objawienie Boże przyjmuje. W chwili nawrócenia, także w chwili chrztu, otrzymuje nadprzyrodzony dar wiary wraz z nadzieją i miłością. W tym dialogu Bóg nie tylko objawia się człowiekowi, ale oddziałując na niego wewnętrznie, pociąga go ku Sobie. Znamienna jest relacja Gertrudy Koebner, studentki filozofii Uniwersytetu Wrocławskiego (fakty podane przez nią miały miejsce w miesiącach od sierpnia do października, jedynych, jakie Edyta w 1921 r. spędziła we Wrocławiu): Mniej więcej w drugim roku naszej znajomości (datującej się od r. 1918) Edyta Stein zaczęła lekturę dzieł św. Teresy – jako przeciwstawienie dla Kierkegaarda „Einübung im Christentum”, które jej nie zadowalało… Powiedziała mi też, że chodzi regularnie do kościoła na ranną mszę św. i wraca, zanim domownicy się zbudzą, aby nikt tego nie zauważył. Kiedyś znów pokazała mi brewiarz; strzegła go jak skarbu. Nie przypominam sobie, skąd go miała. W każdą niedzielę czytała mi i tłumaczyła jego treść, łaciną władając tak dobrze jak niemieckim; nie da się wprost opisać, z jakim nabożeństwem, czcią i głęboką radością odmawiała te modlitwy brewiarzowe papieża Grzegorza… Mówiła, że nie znajduje tego w Kościele protestanckim, toteż nigdy się w nim nie ochrzci, choć wie, że krok taki łatwiej by jej „wybaczono”.

 

Duchowy entuzjazm

Bezpośrednie przygotowanie Edyty Stein do chrztu trwało pół roku. Jej entuzjazm do modlitwy brewiarzowej pochodził zapewne z inspiracji ks. Józefa Schwinda ze Spiry, o którym powiedziała: Ze świętą radością odmawiał brewiarz. Chętnie wprowadzał do tej modlitwy także ludzi świeckich, gdy spotkał się u nich ze zrozumieniem piękna liturgii i pragnieniem włączenia się w życie Kościoła. Z letnich miesięcy spędzonych w Bergzabern pochodzi też wspomnienie cytowane przez filozofa o. Eryka Przywarę SJ:

Pobłogosław pochyloną głowę cierpiącym,
Trudną samotność ludzi,
Niespokojny byt,
Cierpienie, którego nikt nikomu nie powierzy.
Mnie nigdy jeszcze nie odebrałeś smutku.
Ciąży on mi nieraz bardzo, lecz dajesz siłę, więc go niosę.
Pobłogosław teraz mój sen.
Pamiętaj, co Twój Syn wycierpiał w śmiertelnym lęku.
Daj wszystkim zmarłym pokój.

Edyta Stein powiedziała mi, że jeszcze jako ateistka znalazła u swego księgarza książeczkę Ćwiczeń Ignacjańskich. Zainteresowała się nią wyłącznie jako psycholog. Po przejrzeniu jej zauważyła, że Ćwiczeń nie można jedynie czytać; należy je wprowadzać w czyn. Rozpoczęła więc przy pomocy tej książeczki rekolekcje i skończyła je po trzydziestu dniach z postanowieniem nawrócenia. Ten fakt rzuca podwójne światło na duchowe oblicze Edyty Stein: na prawdziwie suwerenną samotność w kosmosie i radykalne „tak” na głupstwo i zgorszenie skandalem krzyża (mówiąc językiem pierwszego listu do Koryntian); także na samotną suwerenność ducha w przepaści poniżenia, „dzieląc z Jezusem Jego urągania” (Hbr 13, 13).

W pismach autobiograficznych Edyta zaznacza wyraźnie, że gdy latem 1921 r. wpadło w jej ręce Życie św. Teresy z Avila, położyło to kres jej długiemu szukaniu prawdziwej wiary. Tak więc św. Teresa i św. Ignacy mieli wielki wpływ na jej życie wewnętrzne i pomogli w powzięciu ostatecznej decyzji przyjęcia chrztu w Kościele katolickim. Dopiero po czterech latach nawiązała Edyta Stein do ówczesnych przeżyć w liście do fenomenologa Fryderyka Kaufmana: Proces, o którym wspomniałam, zaczął się już wcześniej, ulegał przemianom i ciągnął się przez kilka lat, wreszcie doprowadził mnie do miejsca, gdzie każde niespokojne serce znajduje uciszenie i pokój. Jak to się stało, niech mi dziś będzie wolno jeszcze zamilczeć. Nie dlatego, że lękam się o tym mówić; na pewno, skoro nadejdzie odpowiednia pora, opowiem Panu; musi się to jednak wyłonić.

Fakt ostatecznej decyzji chrztu w Kościele katolickim, powziętej po całonocnej lekturze Życia św. Teresy, nie jest podany bezpośrednio przez Edytę; jest echem rozmowy z mistrzynią Karmelu, matką Renatą Posselts, która w biografii Edyty Stein cytuje ją z pamięci, tak jakby te słowa wypowiadała Edyta: Sięgnęłam do biblioteki po jakąś książkę, na chybił trafił. Wyciągnęłam pokaźny tom. Nosił tytuł: Życie św. Teresy od Jezusa napisane przez nią samą. Zaczęłam czytać. Lektura urzekła mnie. Czytałam jednym tchem, aż do końca. Gdy ją zamknęłam, powiedziałam sobie: to jest prawda! Być może Edyta wyraziła swoje przeżycie w zupełnie innych słowach. Jedno jest pewne, św. Teresa odegrała tu rolę decydującą. Dowiadujemy się o tym wiele lat później z tekstu zapisanego przez Edytę w kronikach Karmelu w Kolonii przed jej ucieczką do Karmelu w Holandii. Co nie leżało w moich planach, leżało w planach Boga – napisała później. Planów swoich do końca nie zrealizowała, zamordowana w komorach gazowych w Auschwitz. Pozostawiła nam jednak przykład świętości.
 

 

Warto odwiedzić