To przyszło cicho...

19 wrz 2013
s. Magdalena, augustianka
 

Powołanie. To słowo w świecie współczesnych atrakcji jest zwyczajnie nie na topie. Nazwę więc „to” inspiracją, ideą... Tak, mam ideę, chcę całe życie spędzić w monasterze...

Ależ, a co z tańcem, muzyką... zainteresowaniami, realizacją twoich planów, marzeniami...? A ciuchy? Zasypują mnie pytaniami znajomi, każdy chce znać przyczynę mojego wielkiego „boom”. Hm... zawsze zaskakiwałam swoją oryginalnością, lecz tym razem to coś zupełnie innego. Żadnego „boom” nie było. To przyszło cicho...

Nadal do końca nie rozumiem, dlaczego i po co... Wiem tylko, że jest to dar. I choć zawsze pozostanie okryty tajemnicą, przyjmuję go jako perłę mojego życia. Czeka na mnie tyle przyjemności – błyszczą teraz piękniej niż kiedykolwiek, zachęcają wręcz natarczywie. Lecz zdaję sobie sprawę, że nie można mieć w życiu wszystkiego. Zatem rezygnuję z tego całego blichtru, ale nie dlatego, że jest zły, lecz dlatego, że znalazłam coś nieporównywalnie piękniejszego. Coś, co nadaje mojemu życiu najgłębszy sens, co prowadzi do jasnego celu, coś, co czyni mnie naprawdę szczęśliwą i wolną. Wolną od siebie samej i dla siebie samej. Przestać istnieć dla siebie i trwać tak przy Jezusie tylko dlatego, że mnie kocha – jest moją największą radością.

 Co ofiarowałam Jezusowi? Niewiele, samo tylko pragnienie... Pragnienie – będące czystym kryształem moich uczuć. Tak szczere i przejrzyste, iż tylko dostrzegalne dla Niego. Tak delikatne w swej obecności – pustych dłoni, a jednak odczuwalne. Ale Jezus sięga jeszcze głębiej niż piękno mojego pragnienia. Swym spojrzeniem światła odnajduje wśród krystalicznych gwiazd mój kwiat miłości, jaki zakwitł dla Niego.

A jak to się zaczęło? Nie wiem. Od zawsze byłam blisko Boga, a nawet jeśli gubiłam się gdzieś po drodze, to tylko po to, żeby wrócić. Jednak nigdy nie myślałam o zostaniu siostrą zakonną. Aż tu nagle zaczęła wkradać się jakaś niepokojąca i zaskakująca myśl. Dzień po dniu jak niecierpliwa tęsknota drążyła i drążyła, próbując wedrzeć się do mojej świadomości. Mocno się broniłam, ale czy ktoś może oprzeć się Takiej Miłości? Skapitulowałam. Dałam się ponieść...

Chciałam tylko jednego – znaleźć się jak najbliżej Jezusa – nic, kompletnie nic innego nie miało znaczenia. To było piękne.

Oczywiście, mnóstwo w tym było emocji, które siłą rzeczy musiały w pewien sposób opaść. Nie zmienia to jednak faktu, że odnalazłam wreszcie to, czego zawsze pragnęłam, czego tak długo szukałam – miłości i... szczęścia.

To ciche, spokojne trwanie i pewność, że Ktoś zawsze na mnie czeka, że On jest mój, a ja jestem Jego (por. Pnp 2, 16).

To przyszło cicho... A cisza mówi dobitniej niż głosy i żąda wciąż tego samego – czekania. Choć teraz jest to już inne czekanie, nadal z tęsknotą czekam na to, co ma mi powiedzieć cisza: Rozlej się wodą czystą, gładką i cichą, i odbijaj Mnie w sobie.

 

Przeczytaj także

Mikołaj Świerad
Łukasz Kraczka
Mikołaj Świerad
Mikołaj Świerad
Mikołaj Świerad
ks. Stanisław Groń SJ
Mikołaj Świerad

Warto odwiedzić