Święty Atanazy Wielki i dzieje nicejskiego wyznania wiary

03 lut 2013
ks. Jan Ożóg SJ
 

Wnet po zakończeniu Soboru Nicejskiego zmarł w Aleksandrii biskup tego miasta, Aleksander, a na jego miejsce wybrano – zdaje się, że nie bez trudności – młodego diakona, Atanazego. To bardzo ważny szczegół w dziejach sporów ariańskich, bo jeżeli Aleksander był — a na to wskazuje jego postępowanie — człowiekiem łagodnym, choć doskonale obeznanym w teologii, to Atanazy niewątpliwie przewyższył swego poprzednika w teologii, ale nigdy go nie doścignął w łagodności.

Jego przyjaciel, wspomniany już przeze mnie poprzednim razem święty Epifaniusz, pisze, że Atanazy "przekonywał, zachęcał, ale jeżeli natrafiał na opór, posługiwał się siłą i przemocą"[1]. Był to przy  tym człowiek nieustraszony, nieugięcie zmierzający do swego celu i trzeba mu uczciwie przyznać, że przy całej gwałtowności usposobienia zawsze na pierwszym miejscu stawiał prawdę i rzeczywiście o prawdę Chrystusową walczył.

Data jego urodzenia jest sporna. Powszechnie się przyjmuje, że się urodził między rokiem 293 a 298, naprawdopodobniej w Aleksandrii[2]. Z tego, co pisze starożytny historyk chrześcijański, Rufin, możemy przynajmniej tyle wnioskować, że kształcił się na polecenie biskupa Aleksandra i że po ukończeniu nauki znalazł się przy biskupie jako noszący kapłański efod patriarchy[3]. Przez sześć lat był lektorem, a potem sam biskup Aleksander wyświęcił go na diakona i w tym czasie mianował go swoim osobisym sekretarzem – i pewnie także doradcą w sprawach teologicznych. Nic zatem dziwnego, że w takiej roli znalazł się także Atanazy na Soborze Nicejskim przy boku Aleksandra.

Oczywiście, wybór takiego człowieka na biskupa tak ważnej stolicy, jaką była wtedy Aleksandria, nie mógł ucieszyć jawnych i ukrytych wrogów wyrazu współistotny. A gromadzili się oni tym razem wokół wspomnianego już przeze mnie poprzednim razem Euzebiusza z Cezarei. Początkowo ograniczali się do rozsiewania plotek, jakoby Atanazy był niegodnie i przez niegodnych wybrany, kiedy jednak synod aleksandryjski w pełni wybór zatwierdził, musieli temu dać spokój.

Wnet się jednak nadarzyła doskonała okazja, by euzebianie mogli skutecznie uderzyć z innej strony. Mianowicie zaczął się spór teologiczny między Euzebiuszem z Cezarei a biskupem innej wielkiej stolicy biskupiej, Antiochii, Eustacjuszem. Zwołano synod do Antiochii, a ponieważ na tym synodzie większość stanowili zwolennicy Euzebiusza, Eustacjusz został usunięty ze stolicy i przez cesarza skazany na wygnanie do Tracji, a potem do Ilirii i ślad po nim zaginął. Najprawdopodobniej wkrótce zmarł. I to było pierwsze niewątpliwie wielkie zwycięstwo zwolenników Euzebiusza.

Po tym zwycięstwie euzebianie razem z arianami postanowili zmusić Atanazego do nawiązania łączności z Ariuszem, który teoretycznie nadal podlegał biskupowi Aleksandrii. Euzebiusz z Cezarei zatem napisał do Atanazego list z prośbą o przyjęcie arian do wspólnoty. Atanazy w swojej Apologii pisze, że Euzebiusz “w liście prosił, a poza listem groził"[4]. Oczywiście, Atanazy odmówił. Euzebiusz wtedy poszedł już utartą drogą i przedstawił sprawę cesarzowi. Cesarz napisał do Atanazego list, w którym zagroził biskupowi złożeniem z urzędu, jeżeli nie przyjmie arian do wspólnoty. Ale i tym razem wygrał jeszcze Atanazy: listownie porozumiał się z cesarzem i udowodnił mu, że "żadnej łączności z Kościołem powszechnym nie może mieć herezja walcząca z Chrystusem"[5].

I dopiero wtedy się zaczęła prawdziwa wojna, w której obie strony odwoływały się do cesarza jako do rozjemcy, a ten stawał raz po jednej, drugi raz po drugiej stronie – zapewne w dobrej wierze co prawda, ale rzadko szczęśliwie. Zwolennika Atanazego imieniem Makarios oskarżono, że potrzaskał kielich mszalny w kościele przeciwników, a to było równe bluźnierstwu. Kiedy to się jakoś wyjaśniło, zabrano się do Atanazego i oskarżono go o zdradę stanu, że niby niejakiemu Filomenowi, podejrzanemu o zdradę, nie tylko udzielał wsparcia moralnego, ale mu jeszcze podarował szkatułę ze złotem. I żeby całkowicie pogrzebać Atanazego, oskarżono go wreszcie o to, że na jego rozkaz został zabity biskup schizmatycki z Hypsele, Arseniusz. Na szczęście Atanazemu udało się dopaść domniemanego nieboszczyka i żywego pokazać biskupom zgromadzonym na synodzie w Tyrze w roku 335. Odbyło się to podobno i dramatycznie, i złośliwie, bo Atanazy najpierw się zapytał, czy kto znał osobiście niby to nie żyjącego Arseniusza. Kiedy się zgłosili ci, którzy go dobrze znali, Atanazy po prostu nieboszczyka na salę wprowadził. Wrażenie było ogromne, bo większość była przekonana, że to duch, Główny oskarżyciel, niejaki Jan Arkaf, po prostu uciekł, a inni uznali Atanazego za czarownika i kuglarza i dowodzili, że rozmaitymi sztuczkami czarodziejskimi przywrócił na jakiś czas do życia od dawna już nie żyjącego Arseniusza[6].

Ostatecznie jednak Atanazy pierwszą fazę tej walki przegrał, przeciwnicy bowiem oskarżyli go przed cesarzem, że zakazuje wysyłać zboże z Egiptu do stolicy cesarstwa. Cesarz uznał chyba, że bez względu na to, jak tam z tym zbożem było, Atanazy jest niewątpliwym źródłem niepokoju w Egipcie, i nawet nie wysłuchał obrońców biskupa ani jego samego, tylko go skazał na wygnanie do Galii.

Oczywiście, po wygnaniu Atanazego postanowiono przede wszystkim przyjąć arian do jedności z Kościołem, chociaż nie odwołali oni żadnych swoich haeretyckich poglądów. I z pewnością by do tego doszło, gdyby nie to, że sam Ariusz spłatał swoim zwolennikom figla, mianowicie w przeddzień uroczystego pojednania zmarł, i to w okolicznościach mało chwalebnych. Był to rok 336. W rok później, 22 maja 337 roku, zmarł sam Konstantyn Wielki, przyjąwszy uprzednio chrzest z rąk znanego nam już Euzebiusza z Nikomedii. Przed śmiercią podzielił państwo między trzech synów, a to sprawiło, że do wojny religijnej dołączyła się wojna domowa: Konstantyn II, panujący na Zachodzie, został zamordowany już w roku 340. W dziesięć lat później ten sam los doścignął panującego także na Zachodzie Konstansa, a jedynowładcą całego imperium stał się Konstancjusz, ale i on nie panował długo, bo w kilka lat później zbuntowane oddziały wojskowe w Galii ogłosiły cearzem Juliana Apostatę, który  chciał odnowić pogaństwo i dlatego równie dobrze dał się we znaki katolikom, jak arianom, i chociaż jego panowanie nie oznacza końca arianizmu, spory o charakterze czysto teologicznym z udziałem władz państwowych przycichły, a z czasem całkowicie zamarły - aż do czasów reformacji.

Zanim to jednak natąpiło, odwołano Atanazego z wygnania. I wtedy euzebianie, którzy razem z arianami mieli wielkie wpływy na Wschodzie, przekonali cesarza Konstancjusza, że ponieważ Konstantyn II i Konstans się opierają na zwolennikach soboru Nicejskiego, to on się powinien oprzeć na jego przeciwnikach. Przy  pomocy cesarza obsadzili przede wszystkim dwie ważne stolice biskupie: Konstantynopol i Cezareę Palestyńską. Mieli ochotę także na Aleksandrię, ale tu sprawa była trochę trudniejsza, bo bądź co bądź legalny biskup żył i działał. Zaczęli zatem powtarzać trochę zmienione oszczerstwa: że Atanazy na synodzie w Tyrze został uznany za zabójcę, że mieszkańcy Aleksandrii przyjęli go niechętnie, że z powodu jego powrotu doszło nawet w tym mieście do rozruchów, że sprzedał i na własne potrzeby obrócił zboże, które zmarły Konstantyn Wielki przeznaczył dla wdów libijskich i egipskich, że wreszcie to on sam własnoręcznie potrzaskał ów kielich mszalny, którego potrzaskanie przedtem przypisywali Makaremu. Euzebianie napisali w tej sprawie listy do wszystkich trzech cesarzy, a nawet do papieża Juliusza I i domagali się, by Atanazego potępić jako zabójcę i bluźniercę.

Na prośbę obydwu stron postanowił papież Juliusz zwołać synod, a tymczasem zwołał przeciwników na naradę do Rzymu. Atanazy przyjechał tam pod koniec 339 albo 340 roku, ale wezwanie Papieża nie było jedynym tego powodem. Cesarz Konstancjusz bowiem bezprawnie mianował jakiegoś Grzegorza z Kapadocji następcą Atanazego i postanowił wprowadzić go na stolicę siłą — przy użyciu wojska. Wybuchły poważne rozruchy, było trochę ofiar w ludziach i Atanazy opuścił skrycie Aleksandrię, bo jak sam twierdzi, chciał uniknąć dalszych nieszczęść.

Juliusz I naradę w Rzymie zamienił na synod, na który zresztą ze strony euzebian i arian nikt nie przybył. Synod ten tego tylko dokonał, że uniewinnił Atanazego i innych potępionych wcześniej biskupów. I tak to trwało przez kilka lat, podczas których na Wschodzie wymyślono znowu nowe formuły wyznania wiary. Dla świętego spokoju unikano w nich zarówno przyjętego przez Sobór Nicejski wyrazu współistotny, jak wypowiedzi ariańskich. Taki kompromis jednak w sprawach doktrynalnych nigdy nie wydawał spodziewanych owoców.

I wtedy wmieszał się w to szczęśliwie potężny jeszcze cesarz Konstans i po naradzie z Atanazym i innymi zwołał wielki synod do Sardyki, dzisiejszej Sofii w Bułgarii. Zadaniem tego synodu miało być ostateczne zakończenie sprawy Atanazego i  innych biskupów oraz położenie kresu fantazji euzebian, którzy w ciągu kilku miesięcy wymyślili aż cztery wyznania wiary. Konstancjusz, na którego terenie leżała Sardyka, zgodził się na to bez większego trudu, zwłaszcza że sam był wplątany w wojnę z Persami. Euzebianie połapali się szybko, że przegrają sprawę i z tego synodu po prostu uciekli, a zebrali się na antysynodzie w Filippopolis, czyłi w dzisiejszym Płowdiw. Biskupi pozostali w Sardyce przeprowadzili obrady, podczas których odwołano niesprawiedliwe wyroki wydane przez poprzednie synody na Atanazego i innych biskupów oraz na kapłanów, którzy stali po ich stronie, odwołano z urzędu biskupów-uzurpatorów, wyłączono ze wspólnoty kościelnej przywódców euzebian i zatwierdzono ostatecznie nicejską formułę wyznania wiary. O uchwałach synodu powiadomiono wiernych całego świata w trzech listach. Jeden był zaadresowany do Kościoła w Aleksandrii i do tych Kościołów, którym przywrócono prawowitych biskupów, drugi do biskupów całego świata, trzeci wreszcie do papieża Juliusza I.

Wskutek intryg euzebian jednak Atanazy nie powrócił jeszcze wtedy do Aleksandrii, ale to już zupełnie inna historia i nie będziemy się nią zajmować.

 


[1] Adversus haereses 68,7 (PG 42,196).

[2] G. Bardy: Saint Athanase.  Paris31925, str. 1-2 i przypis 1 na str. 1.

[3] HE 1,14 (PL 21,487).

[4] A 59.

[5] A 60.

[6] Teodoret, Historia Ecclesiae" 2,25 (PG 67,1004-1005).

 

 

Warto odwiedzić