Jak zatem mówić o Bogu?
Powiedzieliśmy poprzednim razem za Katechizmem Kościoła Katolickiego, że "człowiek może zapomnieć o tej «wewnętrznej i życiodajnej łączności z Bogiem»1, może jej nie dostrzegać, a nawet wprost ją odrzucać"2. Dodałem też od siebie, że ci ludzie najczęściej bez własnej winy nie dostrzegają, że są wewnętrznie złączeni z Panem Bogiem, który jest jedynym i ostatecznym źródłem nawet ich fizycznego życia.
Z drugiej strony wiemy, że każdy chrześcijanin jest powołany także do misyjności. Jasno tę sprawę stawia Sobór Watykański II, który w Dekrecie o działalności misyjnej Kościoła stwierdza bez ogródek, że "Kościół pielgrzymujący jest misyjny ze swej natury, ponieważ swój początek bierze wedle planu Boga Ojca z posłania Syna i z posłania Ducha Świętego"3. A Kościół to przecież my wszyscy ochrzczeni, ci zwłaszcza, którzy się nie wstydzą Ewangelii4. Zresztą – jak to pięknie ujmuje nasz Katechizm – "wierzący są świadomi, że miłość Chrystusa do tego ich przynagla, by światło Boga żywego kładli przed oczyma tych, którzy Go nie znają lub odrzucają"5.
Jezus Chrystus tuż przed swoim wniebowstąpieniem powiedział do uczniów: Idąc tedy nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, nauczając je zachowywać wszystko, cokolwiek wam przykazałem6. I Kościół ten obowiązek spełnia od zarania swoich dziejów. Najpierw Apostołowie i katechiści przebiegający przez cały ówczesny świat i głoszący wszędzie — Żydom i nie–Żydom — Dobrą Nowinę o zbawieniu człowieka, potem ich następcy, którzy i bronili nauki Jezusa Chrystusa wobec pogan, i możliwie jasno im ją przedstawiali jako jedyne dobro dla świata. Taki na przykład autor Listu do Diogneta już w drugim wieku po Chrystusie pisał przepięknie, że "czym dusza w ciele, tym w świecie chrześcijanie", chociaż nie różnią się oni od reszty ludzi "ni ojczyzną, ni mową, ni rodzajem życia"7. A współczesny mu mniej więce Minucjusz Feliks przekonuje swego przyjaciela, Cecyliusza, zatwardziałego poganina, ale mądrego człowieka, że z porządku we wszechświecie nie tylko tego można dociec, że istnieje Bóg, ale także tego, że jest On jeden i Jedyny: "Skoro patrząc na niebo i ziemię, widzisz wszędzie przezorność, porządek i prawa, to miej odwagę i w to uwierzyć, że istnieje Pan i Stwórca wszechrzeczy od samych gwiazd i całego świata wspanialszy... Popatrz dalej: Jednę królową mają pszczoły, jednego wodza trzody, jednego przewodnika stada. A ty mógłbyś uwierzyć, że na niebie najwyższa godność jest podzielona, że cały majestat owej prawdziwej i Boskiej władzy jest rozerwany? Przecież to jasne, że Bóg, Ojciec wszechświata, ani początku nie ma, ani końca – On, który wszystkim daje życie doczesne, który wszystko, co istnieje, słowem stwarza, rozumem układa, mocą doskonali"8.
Pośrednio świadczyli o Bogu wobec pogan męczennicy przede wszystkim śmiercią za wiarę i wytrwałością w męczarniach, często jednak także słowem. Oto święty Polikarp, namawiany przez sędziów, by bluźnił Jezusowi Chrystusowi, odpowiada tak całkiem po prostu: "Służę Mu już osiemdziesiąt sześć lat, a nic mi złego nie uczynił, jakżebym mógł bluźnić mojemu Królowi i Zbawcy?"9.
I tak to trwało przez wiele lat, kiedy Kościół cały był przede wszystkim nastawiony na zdobywanie nowych wyznawców dla Jezusa Chrystusa spośród pogan. Stąd znane wszystkim dobrze misje wśród pogan, kiedy to misjonarze różnych zakonów zdobywali ludzi dla Chrystusa rozmaitymi sposobami, także wynalazkami naukowymi. Warto tu wspomnieć słynnego jezuitę zwanego apostołem Chin, ojca Mateusza Ricciego, który jeszcze na przełomie szesnastego i siedemnastego stulecia zadziwił Chińczyków swoją wszechstronną wiedzą i dzięki temu właśnie zdobył wielu ludzi dla nauki Jezusa, zwłaszcza że wychowany w szkole świętego Pawła, stał się Chińczykiem dla Chińczyków i w ten sposób "oświecony łaską Ducha Świętego, uprzedził tę metodę apostolską, jaką Kościół zaproponował w czasie obrad Soboru Watykańskiego II"10.
W naszych trudnych czasach potrzeba szerzenia Ewangelii Jezusowej zdaje się być jeszcze bardziej nagląca, możemy bowiem dość łatwo zauważyć dwa niby to sprzeczne same w sobie, ale tak naprawdę z siebie wynikające zjawiska: zjawisko zeświecczenia zmierzającego aż do całkowitego usunięcia Boga z dziejów świata lub przynajmniej zepchnięcia Go na margines, oraz fenomen pragnienia, a nawet głodu tego wszystkiego, co Boskie11. Trudno się więc komukolwiek dziwić, że biskupi zebrani na Drugim Nadzwyczajnym Synodzie Biskupów w roku 1985 przypominali wiernym, że "każdy i każda z nas ochrzczonych, stosownie do właściwego sobie miejsca w świecie i stanu w Kościele, otrzymuje misję głoszenia Dobrej Nowiny o zbawieniu człowieka w Jezusie Chrystusie"12.
Pozostaje nam zatem jeszcze sobie uświadomić, gdzie i w jaki sposób powinniśmy głosić Dobrą Nowinę o zbawieniu człowieka? Synod stawia sprawę dość jasno, kiedy podkreśla, że każdy powinien to czynić odpowiednio do swego miejsca w świecie i stanu w Kościele. Inaczej bowiem głoszą to orędzie biskupi, kapłani czy diakoni, a także katecheci i katechetki oficjalnie do tego zadania przez Kościół wyznaczeni, a inaczej pozostali wierni, chociaż nie wynika z tego, że pierwsi robią to lepiej, a drudzy gorzej. Skuteczność zasiewu słowa Bożego nie od samego ziarna zależy, bo zawsze jest ono dobre i zdolne do zaowocowania, tylko od żyzności gleby i od rzetelności siewcy. Każdy z nas w chwili chrztu świętego otrzymał taką sakwę pełną Bożego ziarna i na każdego z nas nałożono obowiązek nieustannego zasiewania tego ziarna, i to tak, żeby w chwili śmierci każdego z nas ani jedno ziarenko nie pozostało nam w sakwie lub w dłoni. I nie trzeba się tym przejmować, że wbrew naszej woli ziarno słowa Bożego padnie obok drogi13 albo na ziemię skalistą14, albo wreszcie między ciernie15 i nie zaowocuje, bo albo ptaki powietrzne przyjdą i zjedzą je16, albo uschnie dlatego, że nie może zapuścić korzeni17, albo wreszcie ciernie je przyduszą18. Ważny jest nasz trud, nasza dobra wola i staranność nasza podczas zasiewu. Bo bywa przecież tak – i wbrew temu, co widzimy na świecie, bardzo często tak bywa – że ziarno słowa Bożego padnie na ziemię dobrą19, zanim jednak wyda owoc bujny i rosnący20, musi samo najpierw obumrzeć, bo Pan Jezus nas zapewnia, że jeśli ziarno pszeniczne, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, samo pozostaje; lecz jeśli obumrze, wiele owocu przynosi21.
Oczywiście, wiemy z własnego doświadczenia, że niewielu jest ludzi świeckich, którzy są zaangażowani w bezpośrednie przepowiadanie słowa Bożego, zwłaszcza na misjach wśród pogan. Dla pozostałych znowu stosunkowo rzadko się nadarzają sposobności, by w swoim własnym środowisku — zwłaszcza wobec ludzi niewierzących lub wyznających inną religię — głosić Ewangelię Jezusa Chrystusa. W rzeczywistości jednak jesteście wszyscy apostołami, i to — nie waham się tego powiedzieć — wcześniej niż jakikolwiek ksiądz: żona życiem swoim i umiłowaniem Boga i rodziny apostołuje wobec męża, mąż w ten sam sposób apostołuje wobec swojej żony, a kiedy się im urodzi dziecko, obydwoje przecież od samego niemal początku nie tylko mu przepowiadają Dobrą Nowinę, ale je miłować Jezusa Chrystusa uczą, chociażby przez to, że je przed snem wieczorem i po obudzeniu rano znaczą znakiem Krzyża świętego. Ta funckja wychowania religijnego, przysposabiania własnego dziecka dla Pana Boga, przedłuża się na całe lata, bo przecież z chwilą, gdy się wasze własne dzieci usamodzielnią, staniecie się dziadkami i otrzymacie niezwykłe zadanie przekazywania: nie tylko tego, co się wydarzyło za waszego długiego życia, nie tylko tego, czegoście sami doświadczyli, ale przede wszystkim tego, co sam Pan Bóg dla was uczynił i czym dla was był. I tak będzie do samego końca waszego owocnego życia. Jesteście zatem apostołami, a nawet w pewnym głębokim sensie misjonarzami, mimo że stoicie z dala od ambony w kościele, bo zostaliście przez Pana Boga w szczególny sposób wybrani i posłani, by Jego Dobrą Nowinę nieść przyszłym pokoleniom.
To właśnie dlatego każdy kapłan we własne usta może włożyć słowa świętego Pawła skierowane do Tesaloniczan: Wiecie, jacy byliśmy dla was, przebywając wśród was, lepsi lub gorsi, mniej lub więcej gorliwi. Ale wy, przyjmując słowo pośród wielkiego ucisku, z radością Ducha Świętego, staliście się naśladowcami naszymi i Pana, okazaliście się w ten sposób wzorem dla wszystkich wierzących i dzięki wam nauka Pańska stała się głośna nie tylko w miejscu waszego zamieszkania. a wasza wiara w Boga wszędzie dała się poznać, tak że nawet nie trzeba nam o tym mówić22.
1 GS 19.
2 KKK 29.
3 AG 2.
4 Por Rz 1,16.
5 KKK 49.
6 Mt 28,19-20.
7 List do Diogneta 5 i 6 (Marian Michalski: Antologia literatury patrystycznej. Tom 1. Warszawa 1975, str. 118-119).
8 Minusjusz Feliks: Oktawiusz 18 (Tamże, str. 128).
9 Męczeństwo świętego Polikarpa 9 (Tamże, str. 134).
10 Otello Gentili: L`Apostolo della Cina. P. Matteo Ricci S.J. (1552-1610). Rzym 1982, str. 7.
11 II Nadzwyczajny Synod Biskupów 1985. Relacja końcowa 2 A 1.
12 Tamże: Orędzie do wiernych 3.
13 Mk 4,4.
14 Mk 4,5.
15 Mk 4,8.
16 Mk 4,4.
17 Mk 4,6.
18 Mk 4,7.
19 Mk 4,8.
20 Tamże.
21 J 12,24-25.
22 1 Tes 5c-8 passim.