Frombork
Osadnicy niemieccy nazywali je Frauenburg – miasto Maryi, a kanonicy warmińscy w swoich dokumentach pisali Castrum Dominae Nostrae – Gród Naszej Pani. Z fonetycznego przyswojenia formy niemieckiej powstał Frombork.
Mieszkam na najdalszym krańcu ziemi – skarżył się w liście do przyjaciela Mikołaj Kopernik, jako kanonik osiadły przy fromborskiej katedrze. A mieszkał długo, bo sporo ponad ćwierć wieku aż do śmierci w 1543 roku. Na mieszkanie upatrzył sobie jedną z ośmiu wież, która wchodziła w skład muru obronnego poprowadzonego dookoła katedry. Nabył ją za kwotę 175 grzywien, urządził w niej pracownię i skryptorium, a na dachu miał taras widokowy do obserwacji nieba. Wbrew temu, co nam przekazał pędzlem Jan Matejko w sławnym obrazie ukazującym astronoma w ekstazie nad porządkiem Kosmosu, Kopernik więcej czasu spędzał na badaniach w wolno stojącym budynku kanonii poza obrębem murów, bo miał tam lepsze warunki do pracy. Zresztą heliocentryczną teorię, rozwiniętą w swym dziele O obrotach sfer niebieskich, w większym stopniu oparł na obliczeniach matematycznych, aniżeli na obserwacji nieba z wieży.
Pisząc o Fromborku jako o krańcu ziemi, miał Kopernik rację, bowiem to piękne miasteczko stanowiło odległą wyspę polskości pośrodku krzyżackiego państwa. Podbijając pogańskie ziemie, zakonni rycerze wznieśli na niewielkim wzgórku skromny zamek, na miejscu istniejącego tam od niepamiętnych czasów grodu Prusów z plemienia Pogezanów. Kiedy Innocenty IV w 1243 roku z ziem krzyżackich wydzielił obszar biskupstwa, jeden z pierwszych tamtejszych hierarchów, Henryk Fleming, przeniósł się w roku 1274 z niedalekiego Braniewa właśnie do Fromborka. Minęło jeszcze sto lat, aż w 1375 roku granice biskupstwa zostały ostatecznie wynegocjowane z Krzyżakami. Ziemia ta, zwana Warmią i podległa Koronie Polskiej, przetrwała w nienaruszonych granicach do pierwszego rozbioru Polski, kiedy w 1772 roku została wcielona do Królestwa Pruskiego. Katedra we Fromborku wraz z otoczeniem uchodzi za unikat w skali nie tylko Polski, ale i Europy. Stoi na tym samym wzgórku co krzyżacki zamek, z przecudnym widokiem na Zalew Wiślany aż po ginące na horyzoncie cieniutkie pasemko Mierzei Wiślanej. Stanowi piękny przykład gotyku północnego. Co więcej, niczym zamczysko otoczona jest murem obronnym z gankami i krenelażami, a mur wzmacniają wieże i baszty w liczbie ośmiu. Do środka można się dostać po drewnianym moście, kiedyś zwodzonym, bo przerzuconym nad głęboką fosą. A bramy wjazdowej, wzmocnionej dwiema wieżami, strzegł jeszcze barbakan wysunięty na zewnątrz przed fosę, niestety rozebrany przez Prusaków w XIX wieku.
Czego się tak obawiano, że kościół katedralny otrzymał tak potężny system obronny? Wznoszoną przez 60 lat katedrę, konsekrowaną w 1388 roku, atakowało wielu napastników. Może najmniej Prusowie, bo tych zdążyli już unieszkodliwić zakonni rycerze. Ich miejsce przejęli oni sami, bo nie mogli pogodzić się z werdyktem papieża, że wyrwał z ich państwa ogromny kawał ziemi, więc często przypuszczali atak na miasto Maryi – Frauenburg – głównie w latach poprzedzających wojnę trzynastoletnią. Uspokoili się w 1466 roku, kiedy po przegranej wojnie musieli przyjąć warunki pokoju toruńskiego, podyktowane im przez Kazimierza Jagiellończyka. To wtedy ziemia warmińska weszła na stałe do Korony Polskiej, a jej biskupi z tytułem książęcym zasiadali odtąd w ławach senatorskich Królestwa, aż do ostatniego biskupa, Ignacego Krasickiego, księcia polskich poetów. Ale największe zagrożenie nadeszło ze strony Szwedów, którzy jako luteranie trzykrotnie: w 1626, 1655 i w 1703 roku zdobywali warowną katedrę, niszczyli ją po heretycku, plądrowali, wreszcie okradli z nagromadzonych tam kosztowności i zasobów bibliotecznych. Wiele z tych obiektów do dziś znajduje się w Uppsali i w innych muzeach, bibliotekach i archiwach Szwecji bez szans na ich zwrot Polsce. Złośliwością i barbarzyństwem wyróżnili się czerwonoarmiści w 1945 roku. Pod pretekstem wypierania broniących się w okolicy Niemców celowo ostrzelali katedrę ciężką artylerią, powodując poważne zniszczenia w jej architekturze. Cały zespół został z największą troską odbudowany w pierwszych dekadach po II wojnie światowej. Piękny to widok, gdy płynąc z Krynicy Morskiej, widzimy wyłaniające się z wód Zatoki Wiślanej katedralne wzgórze najeżone wieżami i basztami, całe osłonięte kurtyną zieleni. I ta cisza, to oddalenie, bo to sam koniuszek Polski, tak jak przed wiekami wciśnięty w środek krzyżackiego państwa, tak obecnie przyparty do granicy Obwodu Kaliningradzkiego. Od 2010 roku, kiedy odbył się w katedrze powtórny pogrzeb zidentyfikowanych szczątków Mikołaja Kopernika, znów w miejscu jego wiecznego spoczynku można pokłonić się człowiekowi, który wstrzymał słońce, a ruszył ziemię.