Wzniesione ręce
Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę. Gdy zaś ręce opuszczał, miał przewagę Amalekita. Gdy ręce Mojżesza zdrętwiały, wzięli kamień i położyli pod niego, i usiadł na nim. Aaron zaś i Chur podparli jego ręce, jeden z tej, a drugi z tamtej strony. W ten sposób aż do zachodu słońca były ręce jego stale wzniesione wysoko. Wj 17, 11-12
Jak wszystko w Piśmie Świętym, tak i walka Izraelitów z Amalekitami, która rozegrała się krótko po wydarzeniach w Massa i Meriba, ma głębokie znaczenie duchowe. W Massa i Meriba lud przegrał swoje zmaganie, nie dostrzegając nawet jego najgłębszej duchowej natury. Przeciwnikiem wydawał się im Mojżesz, a tymczasem nikt tak bardzo jak właśnie on nie stał po ich stronie. W rzeczywistości przeciwnikiem był i jest nadal odwieczny kłamca, który fałszuje bezustannie prawdę o Bogu i człowieku. Pan Bóg w swym miłosierdziu uratował wtedy lud, który znów ugrzązł w oszustwie demona. Nie poprzestał jednak na tym. Krótki czas potem wyprawił ich poprzez Mojżesza na walkę z Amalekitami.
Jest rzeczą zaskakującą, że powodzenia tej bitwy Bóg nie uzależnia od środków militarnych, lecz od czegoś, co pozornie z walką zbrojną nie ma nic wspólnego – od modlitwy. Izraelici walczą. Czynią to zapewne najlepiej jak potrafią, ale tekst święty nie wspomina ani słowem o ich liczbie, strategii czy przewadze nad wrogiem. Ważne jest tylko jedno: wzniesione ręce Mojżesza.
To jest niesamowite doświadczenie Izraela. Po raz kolejny Izrael przekonuje się, że za wszystkim stoi Bóg i że zawierzenie Mu jest sprawą rozstrzygającą. Patrząc jednak na walkę z Amalekitami w świetle wcześniejszych faktów z Massa i Meriba dostrzegamy, że Bóg chce ich i nas nauczyć czegoś jeszcze innego – postawy, jaką powinniśmy przyjąć podczas walki duchowej. Owszem, zawsze trzeba się modlić i w każdym zmaganiu wzywać Bożej pomocy, lecz walka duchowa zajmuje tu miejsce wyjątkowe. Zresztą, owa konieczność modlitwy stąd też się bierze, iż często w tle innych zmagań toczy się niezauważenie właśnie walka duchowa. Tak było przecież w Massa i Meriba.
W walce duchowej zaś mamy za przeciwnika kogoś, kto przewyższa nas tak siłą, jak i inteligencją. Stąd bez Bożej pomocy zwycięstwo jest wprost niemożliwe. Stara prawda katechizmowa wyraża to w prostych słowach: Łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna. A czymże jest modlitwa jeśli nie prośbą i otwarciem się na tę łaskę.
W przytoczonym fragmencie z Księgi Wyjścia ważna jest nie tylko modlitwa jako taka. Bardzo istotna jest także postawa Mojżesza. Tekst święty bowiem nie mówi, że Mojżesz się modlił. To jest oczywiste. Mówi natomiast, jak się modlił: jego ręce były wzniesione do góry. Czy gdy opadały, przestawał się modlić? Na pewno nie! A przecież wtedy Izrael przegrywał. Owe wzniesione ręce to symbol wewnętrznej postawy polegającej na ufności dziecka, które wyciąga swe ręce do ojca. Tylko taka modlitwa prowadzi do zwycięstwa. U św. Jakuba (4, 3) przeczytamy ostrzeżenie: Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie… bo w modlitwie chcecie załatwiać wasze interesy. Modlitwa Mojżesza z wzniesionymi rękoma jest tu zapowiedzią ducha i praktyki modlitwy Ojcze nasz.
Ważne jest też, że Mojżesz ma w tej modlitwie pomocników. Wspierają oni jego słabnące ręce. To niezwykle istotne. Ludzka słabość, zmęczenie, pokusy, cierpienie mogą sprawić, że słabnie nasza dziecięca ufność, dlatego jest ważne, byśmy i my mieli pomocników – ludzi, którzy się z nami i za nas modlą, którzy w nas tę ufność na nowo zaszczepiają.