Zranione (S)serce

11 mar 2025
ks. Robert Więcek SJ
 

Na początku drogi zakonnej w nowicjacie odbyłem jedną z prób, którą były „wielkie rekolekcje”, tzn. 30-dniowe Ćwiczenia duchowe św. Ignacego Loyoli.

W czasie ich trwania, podczas rozważania tajemnicy grzechu (misterium iniquitatis), dotarło do mnie, że grzech rani serce – i to niejedno. Przede wszystkim zranione zostaje serce samego grzesznika – on jest pierwszą ofiarą zła, do którego doszło i którego skutki się niesie. Zranione zostaje także Serce Boże – wszak jest Ono złączone z każdym człowieczym sercem. Zranione zostaje także serce bliźniego, bo nie ma grzechów „prywatnych”.

Zauważmy, że jest mowa, iż coś uderza „z zewnątrz” w serce – jest to grzech! Pośród ogromnego gąszczu, w którym żyjemy (jest to podobne do dzikiej dżungli, gdzie trwa walka o przeżycie), tak trudno o pewność poznania siebie, a tym bardziej poznania innej osoby. Księga Przysłów ostrzega nas: Z całą pilnością strzeż swego serca, bo życie tam ma swoje źródło. Przewrotności ust się wystrzegaj, od fałszu warg bądź z daleka! (4, 23-24)

Czytamy w encyklice Dilexit nos, że udawanie i oszustwo niszczą i wypaczają serce. Grzech przeinacza: dobro nazywa złem, piękno brzydotą, mądrość głupotą. Takie ma skutki. Serce przestaje pracować jak powinno, i jest „w arytmii”. Chcemy ze wszystkich sił, i to wielokrotnie pokazywać lub też wyrażać coś, czym nie jesteśmy i uderzamy z całych sił w serce. Bo to w pierwszym rzędzie dokonuje się w nim i na nim. To operacja na otwartym sercu w warunkach nieklinicznych, a więc można nabawić się zakażenia, gangreny i umrzeć.

W sercu nie liczy się to, co pokazujemy na zewnątrz, ani to, co ukrywamy. Tylko w sercu „jesteśmy sobą”. Znamy dobrze powiedzenie, że widzi się naprawdę tylko „sercem”, z perspektywy serca, przez pryzmat serca. W serce trzeba zainwestować, a gdy jest zranione, trzeba je (wy)leczyć, zadbać o nie. W tym jest podstawa każdego rzetelnego planu dla naszego życia. Uwierzmy, że nie można zbudować nic wartościowego bez serca. Pozory i kłamstwa oferują jedynie pustkę – to dziura w sercu, a z „dziurawym” sercem trudno jest żyć na dłuższą metę. Przypomina się słowo łacińskie discordia. Cor oznacza „serce”. To jest rozdarcie. W tłumaczeniu oznacza „niezgodę”(dalej: nieporozumienie, kłótnia, zatarg; rozbieżność, odstępstwo). To nie przypadek, że w mitologii rzymskiej Diskordia to bogini zamętu, niezgody i chaosu.

Papież pisze dalej, aby nie szukać powierzchownej satysfakcji i odgrywać roli przed innymi – bo to taki pierwszy odruch po grzechu, tzn. ukryć się, zakryć „nagość”, nie przyznać się. Co zrobić? Najlepiej jest pozwolić, aby pojawiły się pytania, które mają znaczenie: kim naprawdę jestem, czego szukam, jaki sens chcę nadać swojemu życiu, moim wyborom czy działaniom, dlaczego i w jakim celu jestem na tym świecie, jak będę oceniać moje życie, gdy dobiegnie ono końca, jakie znaczenie chciałbym, aby miało wszystko, co przeżywam, kim chcę być wobec innych, kim jestem przed Bogiem? Choć coraz mniej takich pytań stawia się głośno, to one są i wertują nasze głowy, szczególnie gdy czujemy się „sami”, a zranienie grzechem z reguły ciągnie nas ku samotności, oddzielenia od innych. Po prostu nie bójmy się takich pytań, bo one prowadzą mnie/nas do serca.

Kiedy kończy się ignacjańską „medytację o grzechu własnym” to św. Ignacy zachęca do wydobycia z siebie okrzyku pełnego zdziwienia i wielkiej miłości (CD 60) i do kolokwium miłosierdzia, w którym mam rozważać i dziękować Bogu Panu naszemu za to, że darzył mię życiem aż do tej pory; postanowić na przyszłość poprawę z pomocą jego łaski (CD 61). Jest „wyjście”, a dokładnie rzecz ujmując „wejście”:  wejście do Najświętszego Serca Pana Jezusa, które jest „przebłaganiem za grzechy nasze”.

 

Przeczytaj także

ks. Wojciech Ziółek SJ, Prowincjał
ks. Stanisław Groń SJ
s. Małgorzata Pagacz
ks. Stanisław Groń SJ
ks. Stanisław Groń SJ
ks. Stanisław Groń SJ
św. Teodor Studyta
ks. Stanisław Groń SJ

Warto odwiedzić