Stągwie trzeba napełniać po brzegi! - 20 I 2019
2. Niedziela zwykła;
Ewangelia według św. Jana 2, 1-12
W Kanie Galilejskiej miało miejsce nowe objawienie Jezusa. W czasie świąt Bożego Narodzenia widzieliśmy, jak Jezus, jako dziecko, objawiał się pasterzom, Mędrcom, którzy przyszli ze Wschodu, Maryi i Józefowi. Teraz po 30 latach „ukrytego życia”, podczas którego wielu widziało i rozpoznawało Jezusa jako syna Maryi i Józefa, objawia się jako Mesjasz Syn Boga Żywego.
Wiemy, co się stało podczas wesela w Kanie Galilejskiej. Jak każde wesele w tamtym rejonie trwało ono osiem dni. Po kilku dniach zabrakło wina. Spokój i radość nowożeńców i ich rodzin były poważnie zagrożone. To co miało być dla nich pięknym wspomnieniem na całe życie, mogło zakończyć się upokorzeniem.
Z pomocą przychodzą osoby, które zostały zaproszone pośród wielu gości – Maryja i Jezus. Sam fakt Ich zaproszenia spowodował, że błogosławieństwo słynęło na gospodarzy. Maryja dostrzega brak, z którego młodzi nie zdają sobie sprawy. Idzie do Jezusa i prosi Go o rozwiązanie problemu. Ona nie pozostaje z tym sama, nie chce też sama rozwiązywać trudności, ale chce razem ze swoim Synem wesprzeć osoby, małżeństwo, które znalazło się w kłopocie. W obliczu początkowej odmowy Jezusa Maryja się nie zraża, ale w postawie wiary i zaufania do Boga realizuje swoje zadanie. Idzie do sług i prosi, aby zrobili wszystko, co powie Jezus.
Słudzy, choć nie widzą sensu podjęcia takich działań, na polecenie Jezusa napełniają stągwie wodą, co więcej napełniają je aż po brzegi. W tym prostym geście możemy dostrzec ich zaangażowanie. Nalali wody z obfitością, angażując się w tą czynność z pasją i całym sercem. Jezus, widząc tą postawę, odpowiada na nią z hojnością. Być może również Jemu ten gest sług pozwolił odkryć właściwy moment rozpoczęcia swojej misji.
Współczesnemu człowiekowi bardzo trudno jest angażować się całkowicie. W obliczu wielu możliwości podejmujemy różne, nigdzie jednak „nie jesteśmy do końca”.