Mit założycielski
W połowie lat 40. XX w. niechęć wobec komunistycznej władzy była powszechna. Nawet, ci którzy mieli złudzenia, że po zakończeniu okupacji niemieckiej stworzone zostaną możliwości normalnego życia państwowego, szybko je stracili.
Fala sowieckich represji, które kontynuował następnie rodzimy aparat represji, przekonały najbardziej niezorientowanych w sytuacji geopolitycznej, że dla Polski wojna się nie skończyła. Pomimo zdobycia Berlina, pomimo kapitulacji III Rzeszy, w konsekwencji triumfu Moskwy i zgody państw zachodnich na budowanie przez Stalina sowieckiej strefy wpływów w Europie Polska nie mogła odzyskać niepodległości.
Kuropatwy przy władzy
Komuniści byli świadomi swej słabości, całkowitego braku poparcia w społeczeństwie, miał tę świadomość także Stalin. Tak relacjonował w 1944 r. Władysław Gomułka wizytę komunistycznych aparatczyków w Moskwie: Towarzysz Stalin ostrzegał nas, że w tej chwili mamy bardzo dogodną sytuację w związku z obecnością Armii Czerwonej na naszych ziemiach. – Wy macie teraz taką siłę, że jeśli powiecie 2 razy 2 jest 16, to wasi przeciwnicy potwierdzą to – powiedział tow. Stalin. – Ale nie zawsze tak będzie. Wtedy was odsuną, wystrzelają jak kuropatwy...
Zatem i komuniści, którzy mieli sprawować władzę w Polsce, i ich patroni z Kremla wiedzieli, że siła nowej władzy osadza się jedynie na obecności sowieckiej armii. To Sowieci odgrywali główną rolę w rozbijaniu Polskiego Państwa Podziemnego i polskiej konspiracji niepodległościowej do jesieni 1945 r. Rodzima bezpieka była na to jeszcze za słaba. To Sowieci złamali kręgosłup niepodległościowego oporu i gdyby nie represje NKWD polscy komuniści nie byliby w stanie przejąć władzy. Wbrew kreowanej przez siebie propagandzie nie zdobyli jej bowiem, ale dostali ją z rąk sowieckich. Faktyczne przejęcie kontroli nad zajmowanymi przez Armię Czerwoną terenami, a później władzy w Polsce „ludowej” wymagało jeszcze dopełnienia, symbolicznego aktu, który sankcjonowałby narzuconą władzę.
Testowanie fałszerstw
Tym aktem miały się stać wybory, które zapowiedziano w czasie konferencji wielkich mocarstw w Jałcie z początkiem 1945 r. Założono wówczas, że w wepchniętej w sowiecką strefę wpływów Polsce przeprowadzone zostaną wolne wybory. Dla wszystkich jednak było jasne, że jeśli rzeczywiście będą wolne, to komuniści w nich nie zwyciężą. Podziemie i jawna opozycja postawiły sobie zatem za cel uniemożliwienie sfałszowania wyborów. Zaś władza z sowieckiego nadania dążyła do odsunięcia ich terminu, tak by mieć możliwość spacyfikowania powszechnego oporu antykomunistycznego. Dlatego podjęła decyzję o wcześniejszym przeprowadzeniu referendum, które miało być testem popularności komunistów i metod fałszowania wyników głosowania.
Tak zwane referendum ludowe odbyło się w czerwcu 1946 r., a poprzedzone zostało akcją zwalczania opozycji politycznej – przede wszystkim PSL oraz podziemia niepodległościowego. A później sfałszowano wyniki głosowania. Oficjalnie ogłoszono, że większość ludzi poparła komunistów. Faktycznie było odwrotnie, zachowane protokoły wskazują, że 3/4 głosujących opowiedziało się przeciwko władzy.
Długoletnia walka i niewola nastawiła nas na pracę nad podtrzymaniem ducha narodowego i moralnego poziomu, na usiłowanie znalezienia wspólnego języka z całym narodem i przewodzenia mu w wytrwałości i zachowaniu tężyzny duchowej.
Kiedy jednak nastał pokój, w narodzie polskim prysło porozumienie, potworzyły się partie, obozy stronnictwa i bloki; ludzie poczęli obrzucać się wszelkiego rodzaju inwektywami, poczęli sobie wymyślać od komunistów i reakcji. Księży zaliczono w czambuł do tej zapowietrzonej reakcji, co w społeczeństwie podkopać miało zaufanie do nich i utrzymać ich z dala od wszelkich wpływów.
W Polsce toczy się obecnie walka. Nie mówimy tu o walce na działa i karabiny, nie mamy nawet na myśli walki politycznej. Mówimy o walce duchów, walce ideologii, walce światopoglądu katolickiego ze światopoglądem marksistowskim.
fragment sprawozdania ks. J. Majki, kierownika przedstawicielstwa Krajowej Centrali Caritas w Warszawie; „Posłaniec Serca Jezusa” (USA), maj 1947 r. „
Po referendum komuniści nasilili represje przeciw podziemiu i jawnie działającej opozycji. Zimą z 1946 na 1947 r., kiedy większość partyzantów ze względu na trudne warunki czasowo zwalniana była na kwatery domowe, przeprowadzili akcję likwidacji sztabów oddziałów. Obławy przeciw podziemiu doprowadziły do rozbicia większych zgrupowań partyzanckich, a jednocześnie bezpieka likwidowała podziemne stronnictwa polityczne. Uderzono także w jawnie działającą opozycję, m.in. poprzez zabójstwa niektórych działaczy. W tym samym czasie prowadzono akcję łamania społecznego oporu. Represje realizowano równolegle z akcjami propagandowymi. Do wsi i miasteczek przysłano „grupy ochronno-propagandowe”, które miały swą obecnością zniechęcać do oporu. Prowadzono też agitację wyborczą za komunistami i ich sojusznikami. Zwoływano wiece, a w większych miastach do mieszkań pukały „propagandowe trójki” namawiające do głosowania na komunistyczną listę wyborczą. Nacisk doprowadził do zastraszenia społeczeństwa.
Głosowanie bez wyboru
Wybory do tak zwanego sejmu ustawodawczego przeprowadzono 70 lat temu – 19 stycznia 1947 r. Zanim to nastąpiło, komuniści uderzyli w osoby, które w ich ocenie mogły uniemożliwić bądź utrudnić sfałszowanie wyników. Ponad 400 tys. Polaków pozbawiono praw wyborczych, a urzędy bezpieczeństwa w całym kraju prewencyjnie aresztowały około 80 tys. ludzi. Organizowano manifestacyjne, grupowe i jawne głosowania zwolenników „bloku demokratycznego”; do udziału w nich zmuszano pracowników instytucji i przedsiębiorstw państwowych oraz żołnierzy i milicjantów. Takie akcje miały znaczenie propagandowe, by pozornie wyjaśniać późniejsze „cuda nad urnami”.
Według oficjalnego komunikatu komuniści i ich sojusznicy z „bloku stronnictw demokratycznych” mieli uzyskać 80% głosów, zaś największa partia opozycyjna – Polskie Stronnictwo Ludowe – jedynie 10%. Pozostałe 10% przypadło chadekom oraz partiom i środowiskom kierowanym przez mniej lub bardziej jawnych współpracowników komunistów.
Sfałszowanie wyborów pozwoliło na pozorne zalegalizowanie komunistycznych rządów, stając się mitem założycielskim narzuconej przez Sowietów władzy. Jednak istotniejsze okazało się załamanie nastrojów społecznych, będące konsekwencją wielomiesięcznej kampanii terroru, której apogeum przypadło na okres bezpośrednio przed wyborami.