Trzebnica
Masywna, sięgająca prawie siedemdziesięciu metrów wieża, a przed nią kolumna zwieńczona figurą św. Nepomucena świadczą, że oto jesteśmy na miejscu, przed bazyliką św. Jadwigi i św. Bartłomieja w Trzebnicy, w samym środku cichego miasteczka w sąsiedztwie Wrocławia, posadowionego w uroczej okolicy Wzgórz Trzebnickich.
Kto się spodziewa, że znajdzie tu surowy romanizm, bo to przecież kościół cysterski, dozna srogiego zawodu. Niepodzielnie panuje tu barok, wszędzie, tak na zewnątrz, jak i w środku kościoła. Dlaczego? Ta starodawna świątynia z pierwszych lat XIII wieku cztery stulecia później popadła w tak opłakany stan zniszczenia, iż jej odbudowa okazała się przedsięwzięciem nieopłacalnym. Łatwiej było wyburzyć walące się budynki – ofiarę XVII-wiecznych wojen, jakie przetaczały się przez Śląsk – i na ich miejscu wystawić nowe. Tak też postąpiły zaradne zakonnice i zleciły najlepszym muratorom budowę nie tylko kościoła, ale i pomieszczeń konwentualnych prawie od fundamentów. Stąd w Trzebnicy mamy barok w dwóch różnych wersjach, ten wcześniejszy, realizowany tuż po roku 1680, i późniejszy, już rokokowy, z II połowy XVIII stulecia. W tym duchu ustawiono w bazylice aż szesnaście bocznych ołtarzy, a w kaplicy św. Jadwigi pomieściło się ich jeszcze pięć, nad czym pracowali najwybitniejsi artyści epoki, kamieniarze, rzeźbiarze, złotnicy i malarze.
Kiedy Henryk I Brodaty przystąpił w 1202 roku do budowy kościoła i klasztoru dla zakonnic, myślano o nieznanych jeszcze w Polsce benedyktynkach, ale stanęło na cysterkach. Te przybyły do Trzebnicy z Bambergu już w następnym roku, z wielką pompą wprowadzone do nowego domu przez biskupa wrocławskiego, Cypriana. Była to okazja do wielkich uroczystości, bo wcześniej nie osiedlały się jeszcze na ziemiach polskich żeńskie zgromadzenia. To było pierwsze. Od samego początku ten zakon o surowej, odnowionej regule przyciągał pobożne niewiasty, z których niejedna w murach trzebnickiego opactwa osiągnęła świętość.
Jedną z pierwszych, która zamknęła się w klasztorze w 1212 roku, była córka księżnej Jadwigi, późniejszej świętej, Gertruda, z czasem piastująca we wspólnocie godność ksieni. Od wczesnej młodości formowała się w tutejszym opactwie Agnieszka, córka króla Przemysława Otokara I z Czech, upatrzona na małżonkę syna Fryderyka II, a nawet samego cesarza. Kiedy nic nie wyszło z tych zabiegów, po otrzymaniu dyspensy od papieża, księżna złożyła śluby zakonne i oddała się dziełom miłosierdzia, zakładając szpital i przytułki, ufundowała także klasztor klarysek w rodzinnej Pradze, gdzie osiadła i w którego murach pobożnie zmarła w 1282 roku. Jan Paweł II wyniósł ją do chwały ołtarzy.
Jej rodzona siostra, Anna, od dzieciństwa również dorastała i formowała się w trzebnickim opactwie z myślą o poślubieniu syna fundatora, Henryka II Pobożnego. Po śmierci męża krzyżowca w bitwie z Tatarami pod murami Legnicy w 1241 roku nie poprzestała na wychowywaniu najmłodszych ze swych dziesięciorga dzieci, lecz z tym większym oddaniem, jako wdowa, poświęcała się niesieniu pomocy chorym i potrzebującym poprzez zakładanie przytułków i szpitali. Sprowadzonym z Pragi zakonnikom krzyżowym z Czerwoną Gwiazdą zapisała testamentem swój kasztel we Wrocławiu z przeznaczeniem na szpital. Na osiedlenie się podarowała benedyktynom ziemię, na której stanęło niedługo potem jedno z największych w Polsce opactw cysterskich. To również ona sprowadziła do Wrocławia z Pragi panny z zakonu św. Klary, w czym bezpośredni udział brała jej siostra, mniszka Agnieszka. W zbudowanym dla nich kościele dostawiono później kaplicę grobową na miejsce wiecznego spoczynku książąt śląskich z linii Henryka II Pobożnego i Anny, gdzie również ona sama spoczęła po śmierci.
Po 19 latach małżeństwa i urodzeniu siódmego dziecka zamknęła się w klasztorze trzebnickim również księżna Jadwiga, żona Henryka I Brodatego, fundatora Trzebnicy. Małżonkowie złożyli uroczyście w katedrze wrocławskiej ślub dozgonnej czystości. Na tę okazję Henryk przyrzekł nie strzyc brody aż do śmierci, stąd jego przydomek – Brodaty. Jadwiga, która od dzieciństwa wyróżniała się pobożnością i dobrocią dla swych poddanych, przyjęła w klasztorze tak skrajnie ascetyczny tryb życia, iż nie godził się na to jej małżonek. Jak mówi opowiadanie, być może apokryficzne, wymógł on na jej spowiedniku nakaz, by żona-zakonnica przynajmniej nosiła buty, bo w ramach pokuty chodziła cały rok boso, latem i zimą, a rany na jej stopach otrzymały postać gnilną. Pod posłuszeństwem Jadwiga dostosowała się do nakazu spowiednika i odtąd nosiła te buty, ale przywiązane sznurkiem na szyi. To stąd bierze się motyw buta jako atrybut w niektórych jej przedstawieniach malarskich. Podobno prowadziła tak surowy tryb życia, iż nie opuściła klauzury nawet, by pójść i pożegnać się z ciężko chorym i umierającym małżonkiem. Sława czynów tej pobożnej mniszki przyczyniła się do ożywienia życia religijnego na Śląsku, w większym jeszcze stopniu po jej szybkiej kanonizacji. Po roku 1267 starodawny kościół św. Bartłomieja uzyskał i drugie wezwanie, św. Jadwigi, nazywanej Śląską dla odróżnienia od błogosławionej Jadwigi Andegawenki, królowej i żony Władysława Jagiełły, kanonizowanej dopiero przez Jana Pawła II.
Święta Jadwiga, niemiecka księżna z Andechs w Bawarii, patronka Śląska i niektórych rejonów Niemiec, spoczywa w paradnym grobowcu wykonanym w czarnym marmurze łamanym w Dębniku pod Krakowem. Jej odkutą w białym alabastrze figurę umieszczono na wieku sarkofagu pod marmurowym baldachimem. Henryk I Brodaty, jej małżonek, musiał zadowolić się skromną płytą nagrobną, za to umieszczoną w prezbiterium na wprost głównego ołtarza.