Łeba

25 sie 2014
Jan Gać
 

Piękne są plaże w Łebie, zresztą jak większość plaż na polskim wybrzeżu Bałtyku. A jeszcze piękniejsza jest ich oprawa – ów pas wydm, białych jak śnieg, o sypkim piasku z kępami turzyc, a za nimi bór sosnowy, ten bliżej morza powykręcany od wiatru, aromatyczny, szumiący, cudowny o każdej porze roku, podbity wrzosem i borówkami. Ale wydmy mogą być groźne, szczególnie wędrujące, potrafią zasypać nawet ludzkie siedziby.

Tak było ze starą Łebą, rybacką wioską założoną w średniowieczu w pasie wydm, blisko morza. Pojawiające się sztormy, szczególnie burzliwe w XV i XVI wieku, niejeden raz zagrażały życiu rybaków. Kres położył ich wiosce trwający kilka dni września sztorm w 1558 roku, przez swą wściekłość nazwany Niedźwiedziem. Zmiótł z powierzchni ziemi całą wieś, a ci nieliczni, którzy ocaleli, przenieśli się dalej w głąb lądu, nad rzekę, w miejsce, na którym stanęła obecna Łeba. Jedynym śladem po dawnej Łebie jest fragment ceglanego muru kościoła św. Mikołaja, który stoi w kotlinie wydm pośrodku sosnowego lasu – niemy świadek tragedii sprzed wieków.

Kult św. Mikołaja jako patrona rybaków i żeglarzy, a nie tylko brodatego dziadka od prezentów, dotarł na ziemie północnej Polski za pośrednictwem Krzyżaków, którzy po podstępnym zdobyciu Gdańska w 1308 roku i opanowaniu Pomorza Zachodniego również w starej Łebie, dla nich w Lebamunde, pobudowali pierwszy, murowany kościół. Miał się nim opiekować ów starożytny biskup Myry, odbierający szczególnie żywy kult we włoskim Bari, bo tam żeglarze chrześcijańscy złożyli jego szczątki w XI wieku z obawy przed profanacją Arabów.

Na konto pozytywnych działań Krzyżaków należy wpisać ich starania o chrystianizowanie słowiańskich plemion północnych, z zastrzeżeniem co do metody chrystianizacji, która niekiedy narzucana była siłą. W ślad za tym postępował proces cywilizowania tych ludów, od których odstąpili władcy polscy, zarzucając na dobre wysiłki czynione przez Bolesława Krzywoustego. Królów polskich od Kazimierza Wielkiego interesował inny kierunek ekspansji, ten ku Morzu Czarnemu, nawet wówczas, gdy w 1466 roku Pomorze odzyskał od zakonnych rycerzy Kazimierz Jagiellończyk. Jakoś im to Pomorze nie było po drodze, skoro Jan Kazimierz przekazał je w lenno Brandenburgii w 1657 roku.

Łebianie bardzo wcześnie przyjęli nawoływanie do reformy Kościoła w wydaniu Marcina Lutra, bo już w 1521 roku, czyli cztery lata po wystąpieniu zbuntowanego zakonnika augustiańskiego i cztery lata przed sekularyzacją państwa zakonnego przez Albrechta Hohenzollerna w 1525 roku. To wtedy przepędzili katolickiego księdza i na jego miejscu posadzili luterańskiego pastora. Nie zmienili jednak dedykacji kościoła i po dawnemu polecali się opiece św. Mikołaja.

Ksiądz katolicki powrócił do Łeby dopiero w 1945 roku, w czasie, kiedy protestancka ludność niemiecka opuszczała w panice Łebę przed zbliżającymi się czerwonoarmistami, którym wojskowe władze sowieckie dawały przyzwolenie na prowadzenie niewyobrażalnego terroru wobec ludności niemieckiej. Pierwszym od czterystu lat kapłanem katolickim został w mieście o. Mieczysław Cieślik, oblat. To on zdążył jeszcze zamówić u ewakuującego się malarza niemieckiego Maxa Pechsteina obraz Matki Boskiej dla obejmowanej przez siebie po ewangelikach parafii. W mieście tymczasem panowała tak przeraźliwa bieda, że nawet nie było na czym namalować obrazu. W desperacji pewien rybak dostarczył artyście kawałek płótna, jakiego rybacy używali do zalepiania pęknięć w swych łodziach. I tak powstał niezwykle wymowny, jedyny w swoim rodzaju obraz Matki Boskiej Niepokalanej. Maryja stoi na globie ziemskim, wynurzającym się z odmętów wzburzonego morza, depcząc starodawnego węża. Z Jej dłoni rozchodzą się świetliste smugi żółtego światła, jakby zwiastujące pogodny poranek nowych czasów, jakie – jak wierzono – miały nastąpić po okropnościach wojny. Ciekawe, że te ciepłe promienie padają na dwie łodzie miotane falami, których ożaglowanie – jedno białe, drugie czerwone – a i bandery na masztach jednoznacznie sugerują, że chodzi o statki polskie.

Co chciał Max Pechstein przez to wyrazić? Ten zdolny i znany w świecie ekspresjonista tworzący pod wpływem van Gogha i Matisse’a, tytan pracy, który pozostawił po sobie setki dzieł malarskich, związał się z Łebą. W tej cichej, zapadłej mieścinie szukał schronienia niedługo po dojściu Hitlera do władzy, kiedy reżimowi krytycy wyrzucili z niemieckich muzeów jego prace w liczbie 326, zaszeregowane przez nich do twórczości dekadenckiej, niegodnej świetlanej idei budowy tysiącletniej Rzeszy. Raz jeszcze malarz uciekał, tym razem przed Sowietami, by osiąść w zburzonym Berlinie, gdzie zmarł w 1955 roku w wieku siedemdziesięciu czterech lat. I ten ewangelik, jakby na pożegnanie z Polską, która po kilkuset latach nieobecności wchodziła na Ziemie Odzyskane, pozostawił jej na pamiątkę ten piękny obraz Maryi.

W ostatnich latach Łeba wzbogaciła się o jeszcze jeden kościół, pojemny, widny, o ciekawej architekturze, poświęcony św. Jakubowi z relikwią Apostoła.

 

Warto odwiedzić