Serce Jezusa, rozkoszy wszystkich świętych
Inspiracją do napisania tego felietonu była dla mnie wizja proroka Ezechiela o potoku wypływającym spod ołtarza świątyni (Ez 47, 1-9.12). Otóż te nurty rozweselają miasto Boże… To źródło(a) nadziei w nas, obok nas, dla nas. A wypływają one z Serca Bożego…
Zgodnie z wizją proroka nie od razu wszystko wiadomo… to nie jest fala tsunami, która porywa i niszczy, a cofając się, dewastuje do końca. Rzeka łaski wypływa i płynie powoli. Ta stopniowość objawiania się Boga jest pedagogiczna. Bóg doskonale zna nasze serca, ich pojemność i rozumienie. Zobrazował to prosto św. Paweł Apostoł, który pisze do Koryntian: Mleko wam dałem, a nie pokarm stały, boście byli niemocni; zresztą i nadal nie jesteście mocni (1 Kor 3, 2). Bóg tak czyni. Nie od razu, bo mogłoby zaszkodzić. I w wizji mamy „tysiąc kroków” i spokojne „wypływanie na głębię”, bez zrywów, czasami jest jakby „uśpione”, a innym razem wzmożone.
Tak właśnie jest z „rzeką kultu Najświętszego Serca Pana Jezusa”. Trzeba spojrzeć w całości na encyklikę Dilexit nos, daną nam przez papieża Franciszka. Ojciec święty przedstawia w niej właśnie ów „nurt Bożej miłości i miłosierdzia” objawiający się w Sercu Bożym. Mamy piękną podróż (i to nie sentymentalną) pełną ognia, zwrotów akcji. Fascynująca opowieść o Bogu i człowieku, zanurzona w „sercu”.
Czwarty rozdział encykliki został zatytułowany: Miłość, która daje pić. Mamy tutaj całą gamę wydarzeń – począwszy od Biblii, którą w obfitości cytuje i komentuje papież, także spotkań, bo tak naprawdę na spotkaniu „serce przy Sercu” wszystko się opiera. Święci prezentowani i cytowani (nie dało się wszystkich umieścić!) są zafascynowani tym „nurtem” i są w nim zanurzeni. Widzimy, że po obu stronach na brzegu rzeki znajduje się wiele drzew… różnego rodzaju drzewa owocowe, których liście nie więdną, których owoce się nie wyczerpują; każdego miesiąca będą rodzić nowe, ponieważ woda dla nich przychodzi z przybytku. Ich owoce będą służyć za pokarm, a ich liście za lekarstwo. Takie jest życie świętych. Czynili tyle, że po ludzku to niemożliwe, ale dobrze wiemy, że nie po ludzku mamy patrzeć. Papież Franciszek ukazuje, że tak to „dzieje się” (i „działa”) przez wieki, aż po dziś dzień, owo „rozbrzmiewanie Słowa w historii”.
Ojciec święty bez wahania wskazuje, że ta rzeka łaski na drodze historii rozlewa się w wodach słonych, i wtedy wody jego stają się zdrowe. Niesie ona nadzieję i wszystkie istoty żyjące, od których tam się roi, dokądkolwiek potok wpłynie, pozostają przy życiu. Kluczowe, także dla naszych czasów jest to, że dokądkolwiek dotrą te wody, wszystko będzie uzdrowione”. Nadzieja jest zobrazowana w słowach: po obu stronach. Bez wejścia w nurty wypływające z Serca Bożego nic się nie ostoi… Tak więc mamy cały „panteon”, a dokładnie „Dwór niebieski”, jak to zwykł nazywać św. Ignacy Loyola, naszych braci i sióstr w wierze, którzy – każdy na swój, sobie właściwy sposób, przylgnęli do Serca Bożego. Serca, które „bije” od wieków i na wieki. Bije dla ludzi, dla człowieka i… przez ludzi, przez człowieka. Ten, który jest „miłośnikiem Życia”, Ten, jest miłowany przez stworzenie. Właśnie obrazem tej miłości jest otwarte na oścież Serce, które jest rozkoszą wszystkich świętych. Wszystkich! Nie ma ani jednego świętego, który by nie był złączony z Sercem Bożym. Oni nie cieszyli się pięknem strumienia wody, ale pili żywą wodę z boku Pana (św. Hieronim).