Koniec, czy cel? - 1 XII 2024

01 gru 2024
ks. Stanisław Łucarz SJ
 

1. Niedziela Adwentu;
Ewangelia według św. Łukasza 21, 25-28. 34-36

Adwent to czas przygotowania na przyjście Pana. Już samo słowo adventus oznacza „przyjście”, co więcej „przyjście do…”, w domyśle „do mnie”.

W grece nosi ono nazwę παρουσία (parusía) czyli „przyjście”, ale też „obecność w innym wymiarze”. Najczęściej kojarzymy Adwent z przygotowaniem do przyjścia Pana Jezusa na sposób liturgiczny w czasie świąt Bożego Narodzenia. Nasz skomercjalizowany świat przypomina nam o tych świętach na różne, niekiedy napastliwe sposoby, pośród których najmniej istotne albo wręcz nieistotne jest to, że to Jezus przychodzi.

Tymczasem Adwent w pierwszej swojej części to przygotowanie na przyjście Pana na końcu czasów. Jest to radykalne przypomnienie o doczesności wszystkiego, co ten świat stanowi. Tak jak miał on swój początek, tak będzie miał też swój koniec. I tak jak u jego początku stoi Bóg Stwórca, tak też u jego końca stał będzie Bóg, lecz tym razem jako Zbawca. Doczesność bowiem nie jest ślepym losem. Wcześniej jednak musi objawić się jej pełna natura, czyli przemijalność. Mówi o tym Ewangelia 1. Niedzieli Adwentu: wszystko zostanie wstrząśnięte, nawet to, co starożytnym, ale i wielu z nas, wydawało się stałe i niewzruszone, a więc moce niebios. Jednakże ten koniec nie będzie tylko końcem. Jest znaczące, iż w języku greckim, w którym napisany jest Nowy Testament, użyte tam słowo τέλος (télos) jest bogatsze semantycznie niż nasze słowo „koniec” i oznacza także „cel”. A zatem nie będzie to tylko koniec świata. Świat osiągnie wtedy swój cel, a to już co innego. Dla tych, którzy nie mają w sobie chrześcijańskiej nadziei, to będzie koniec. Dlatego, mówi Jezus: ludzie mdleć będą ze strachu. Dla tych zaś, którzy swą nadzieję położyli w Jezusie, to cel… Dlatego słyszymy tam słowa: gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie – doświadczycie w całej pełni Boga jako Zbawcy.

Dla każdego z nas – indywidualnie – to nasza śmierć fizyczna będzie końcem świata. Kiedy będzie się zbliżać, wtedy i dla nas wszystkie moce tego świata będą wstrząśnięte. Ktoś może powie nad nami: To już koniec! albo – jak to się mówi w medycynie – To faza terminalna!, co w istocie znaczy to samo. Pytanie tylko, czy dla nas będzie to tylko koniec. Jeśli tak, to będzie to bezdenny lęk. Pan pracuje nad nami przez całe nasze życie, żeby nie był to tylko koniec, ale cel, do którego zmierzamy, a którym jest On sam. Dlatego na końcu tej Ewangelii czytamy słowa: Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym. Nie chodzi oczywiście o uniknięcie końca, ale o jego przemianę w cel, którym jest Jezus Chrystus – Zbawca nasz, tak by nie było to przerażenie i otchłań lęku, ale – jak to mówią od wieków uczniowie Jezusa – zaśnięcie w Panu i zarazem przebudzenie się w Nim.

 

Warto odwiedzić