Adoracja – co i jak?

23 cze 2024
ks. Robert Więcek SJ
 

Czyż w Kazaniu na górze nie objawia się nam Bóg, nasz Pan? Osiem błogosławieństw to autoportret Boga samego! Odczytać to poprzez lectio, rozwinąć przez meditatio.

Tego nie da się nauczyć w ławce szkolnej, wyczytać w książkach, wysłuchać z opowieści (świadectwa innych). Te stanowią pomoce naukowe. Jednak, by spełniły swą rolę, należy z nich skorzystać. Szkoła modlitwy tego nas uczy. Szkoła, w której jesteśmy uczniami. Pilność i systematyczność sprawia, że nabieramy mądrości, bo wiedza układa się i staje budowlą trwałą.

Adoracja to jedna najpiękniejszych form nauki. Połączmy ją ze słowem „kontemplacja” i od razu uchwycimy się „rąbka Tajemnicy”, doświadczymy pewnego onieśmielenia wobec Tajemnicy, która tak bardzo pociąga i przyciąga, a jednocześnie wprowadza atmosferę tajemniczości.

Posłużmy się krótkimi fragmentami z Małego Księcia dla „zdefiniowania” adoracji. Otóż książę zapytał lisa: Co znaczy oswoić? I taką uzyskał odpowiedź: Jest to pojęcie zupełnie zapomniane. Oswoić znaczy stworzyć więzy. Dalej tłumaczył: Jeżeli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla ciebie jedyny na świecie. (…) Jeślibyś mnie oswoił, moje życie nabrałoby blasku. Z daleka będę rozpoznawał twoje kroki - tak różne od innych. Na dźwięk cudzych kroków chowam się pod ziemię. Twoje kroki wywabią mnie z jamy jak dźwięki muzyki. Spójrz! Widzisz tam łany zboża? Nie jem chleba. Dla mnie zboże jest nieużyteczne. Łany zboża nic mi nie mówią. To smutne! Lecz ty masz złociste włosy. Jeśli mnie oswoisz, to będzie cudownie. Zboże, które jest złociste, będzie mi przypominało ciebie. I będę kochać szum wiatru w zbożu... Adoracja prowadzi ku tworzeniu więzi, ku wzajemnemu poznaniu się i przylgnięciu. To oswojenie (się) możemy nazwać także „zadomowieniem się”, czyli stanie się „domownikiem”. Czyż Najświętszy Sakrament nie jest obecnością żywą, prawdziwą, realną i rzeczywistą? Oto Ojciec w Synu – Słowie, które stało się ciałem i zamieszkało między nami (a dosłownie „rozbiło namiot między nami”), zadomowił się w nas i pośród nas. I chce tego samego: abyśmy i my „zadomowili się”. Adoracja to wyraz wiary w tajemnicę wcielenia i narodzenia, i obecności Boga między nami. W czasie adoracji dokonuje się – trochę „poza” nami, choć w nas – wypełnienie prośby z Ćwiczeń duchownych św. Ignacego Loyoli (nr 104): prosić o dogłębne poznanie Pana, który dla mnie stał się człowiekiem, abym go więcej kochał i więcej szedł w jego ślady. Pragnienie poznania spełnia się dopiero w spotkaniu, kiedy patrzymy sobie w oczy, gdy dotykamy się rękoma, obejmujemy ramionami. To więcej mówi niż setki przeczytanych stron. Nie szukamy wirtualnej obecności. Nie zadawalamy się chwilką, a później odstawka do kąta. Z poznania płynie umiłowanie… A z tego pragnienie przebywania… nie na zasadzie nasycenia się, bo nigdy dosyć, a bardziej wedle reguły św. Ignacego: przecież nie obfitość wiedzy, ale wewnętrzne odczuwanie i smakowanie rzeczy zadawala i nasyca duszę (Ćwiczenia duchowne nr 2).

Rodzi się pytanie o „jak”. Powróćmy na chwilę do Małego Księcia. Lis podał taki kierunek: Trzeba być bardzo cierpliwym. Na początku siądziesz w pewnej odległości ode mnie, ot tak, na trawie. Będę spoglądać na ciebie kątem oka, a ty nic nie powiesz. Mowa jest źródłem nieporozumień. Lecz każdego dnia będziesz mógł siadać trochę bliżej... Kolejny element to oznaczone miejsce i czas: Lepiej jest przychodzić o tej samej godzinie. Gdy będziesz miał przyjść na przykład o czwartej po południu, już od trzeciej zacznę odczuwać radość. Im bardziej czas będzie posuwać się naprzód, tym będę szczęśliwszy. O czwartej będę podniecony i zaniepokojony: poznam cenę szczęścia! Na myśl o adoracji Bóg drży. Czeka na mnie.

Ta kontemplacja-adoracja eucharystyczna to serdeczny (od serca) kontakt. Nieodzowny jest element ciszy (milczenia) – ona strzeże adoracyjnego zapatrzenia. Chrześcijanin z natury, od chrztu św. jest kontemplacyjny. Kontemplacja smakuje, syci się, raduje się Prawdą. Ona prowadzi zawsze do osoby!

Istotą adoracji jest patrzeć – są tam dwa spojrzenia. Uczy nas tego ów wieśniak z parafii w Ars, który godziny całe spędzał nieruchomy w kościele, ze wzrokiem utkwionym w tabernakulum, a który pytany przez Świętego Proboszcza, co robi przez cały dzień, odpowiedział: Nic, ja patrzę na Niego, a On patrzy na mnie. Oto – rzekłbym - istota adoracji. Nie musisz się wysilać. Tylko być! Być dostrzeżonym… Bo On na mnie spogląda nieustannie, nie okiem podejrzliwym, a pełnym miłosierdzia… nasze może słabnąć, Jego nigdy nie osłabnie. Także inny obraz zaczerpnięty z opisu Ostatniej Wieczerzy u św. Jana: umiłowany uczeń spoczywał na piersi Pana Jezusa. Tak, to takie odpocznienie. Nie sposób nie wspomnieć o Marii, która siedziała u stóp Pana. Nie gadaj za wiele – pamiętaj: Mowa jest źródłem nieporozumień.

Nie wiemy do końca, co się dzieje, i wiedzieć nie możemy. Obłok niewiedzy spowija to trwanie przy Panu Bogu. Zresztą mnóstwo wymiarów i przejawów tego bycia przy Bogu jest niepojęte. W adoracji trzeba stracić kontrolę, pilnowanie, trzymanie ręki na pulsie. To kwestia oddania się… rzucenia się w przepaść, na której dnie czeka Bóg z otwartymi ramionami. Dla tych, co się miłują, wystarczy bycie blisko osoby ukochanej, i wtedy miłość rozwija się, rośnie, pogłębia. Też nie wiadomo, jak to się dzieje. I wcale wielu słów nie potrzeba. Trwanie, które syci. Bycie, które przemienia. Patrzenie, które sprawia, że upodabniamy się do Niego. Nawet jeśli nic nie czujemy, gdy się nudzimy, gdy wydaje się to bez sensu. Adorujmy Go ciałem!

I pamiętajmy: Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Od momentu kiedy staramy się trwać codziennie na adoracji Najświętszego Sakramentu, życie zaczyna się zmieniać, radykalnie i dogłębnie. Naprawdę, nie wiemy, jak to się dzieje.

I na koniec adoracja jest „dla dobra wspólnoty”. Księga Wyjścia opisuje: gdy Mojżesz zstępował z Góry Synaj... nie wiedział, że skóra na jego twarzy promieniała na skutek rozmowy z Panem (Wj 34, 29). My nie widzimy (i dobrze, że tak się dzieje), ale bliźni dostrzegą promieniującą twarz, owoc kontemplacji Pana. Zapewniam, będzie to najpiękniejszy dar, jaki może dać naszym braciom i siostrom. Adorujmy!

Ostatni raz powróćmy do lektury Małego Księcia: W ten sposób Mały Książę oswoił lisa. A gdy godzina rozstania była bliska, lis powiedział: - Ach, będę płakać! (…) - A więc nic nie zyskałeś na oswojeniu? - Zyskałem coś ze względu na kolor zboża - powiedział lis (…). A oto mój sekret. Jest bardzo prosty: dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. - Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu - powtórzył Mały Książę, aby zapamiętać.

 

Warto odwiedzić