Błogosławiona Bogumiła Ewa Noiszewska

20 cze 2022
ks. Marek Wójtowicz SJ
 

Bogumiła Noiszewska (1885-1942), bo takie imię otrzymała na chrzcie św., urodziła się 11 maja 1885 roku w Ostaniaszkach na ziemi wileńskiej. Była córką wybitnego okulisty Kazimierza Noiszewskiego; jej mamą była Maria z domu Andruszkiewicz. Była najstarszą córką z jedenaściorga dzieci. Jej rodzina była bardzo patriotyczna i głęboko religijna. Wychowywała ją głównie babcia, z czułą miłością stawiała jej wymagania, przygotowując tym samym do przyszłych obowiązków. Uczyła jej postawy odpowiedzialności za wszystko, co robiła.

Lekarka

Bogusia była bardzo zdolną uczennicą, z wyróżnieniem ukończyła szkołę średnią, co otwierało przed nią możliwość wstępu na dowolnie wybrany uniwersytet w Rosji. Zdecydowała się na kierunek medycyny w Petersburgu, który ukończyła po 11 latach, w 1914 roku. Długie przerwy w studiach spowodowane były obowiązkiem opieki nad licznym rodzeństwem z powodu bardzo słabego zdrowia jej mamy. Chętnie też pomagała ojcu w jego pracy okulisty. Podczas I wojny światowej pracowała w różnych szpitalach wojskowych. To właśnie wtedy zetknęła się z wielkim cierpieniem, a w jej sercu pojawiło się pragnienie, by całkowicie powierzyć się Chrystusowi. Chciała lepiej i więcej służyć ubogim i chorym. Uważała, że praca, zwłaszcza jej posługa cierpiącym, może być modlitwą. Bardzo się starała, by na co dzień żyć w przyjaźni z Panem Jezusem. Pragnęła w swoim życiu zrealizować plan Boga względem niej. W tym czasie pracowała jako lekarz szkolny i wykładowca higieny w jednej z warszawskich szkół. W swoim dzienniku duchowym zwanym Zeszycikiem zapisała: Wezwanie Chrystusa jest tego rodzaju, że mu się oprzeć niepodobna. Ci, co go usłyszeli - muszą iść za nim, choćby nie chcieli - muszą się poddać czarowi tego głosu. Jej ojcem duchowym przez 30 lat był ks. Zygmunt Łoziński, późniejszy biskup. To on pomagał jej listownie w procesie rozeznawania powołania, jakim ją Bóg obdarzył. Była przekonana, że tylko z Panem Bogiem jej życie może przynieść obfity owoc.

 

Niepokalanka

Doktor Bogumiła miała częsty kontakt z siostrami niepokalankami w Szymonowie k. Warszawy. Postulat u nich rozpoczęła 26 lipca 1919 roku po odprawieniu rekolekcji powołaniowych. W wieku 34 lat miała ukształtowaną osobowość. W liceum prowadzonym przez siostry niepokalanki w Szymonowie uczyła fizyki i chemii. W maju 1920 roku rozpoczęła nowicjat w Jazłowcu na Ukrainie. Po roku złożyła swoje pierwsze śluby i przyjęła imię Ewa od Opatrzności. Pracowała bardzo intensywnie jako nauczycielka licznych przedmiotów; uczyła matematyki, biologii, historii Polski, łaciny. Jednocześnie była lekarzem. W tym czasie zapisała w swoim Zeszyciku: Na każdej lekcji wnosić Boga do dusz, myśleć o tym, żeby żadnej sposobności nie stracić; innym razem: Do lekcji trzeba co dzień tak się przygotować, jakby miał być inspektor, bo przecież jest Pan Jezus, a to daleko ważniejsze. Była zawsze bardzo dobrze przygotowana do każdej lekcji, kompetentna i wymagająca od siebie. Po wielu latach uczennice wspominały: Jej nie było. Była jej wiedza, medycyna, jej rozum i serce (...) istniały jej uczynki, a jej nie było; Bardzo żywo interesowała się przygotowaniem uczennic do lekcji, matury itp., pocieszała, wyjaśniała, dodawała otuchy.

Przez wiele lat siostra Ewa pracowała w Słonimiu na Białorusi. W czasie wakacji leczyła siostry niepokalanki w różnych wspólnotach. Do furty klasztornej w Słonimiu przychodzili nie tylko Polacy, ale również Białorusini, Ukraińcy i Żydzi. Miała samarytańską troskę o chorych, gotowa była pośpieszyć z pomocą w każdej nagłej sytuacji. W chorych i potrzebujących widziała Pana Jezusa, z którym na co dzień była głęboko zjednoczona

 

Męczenniczka

W Zeszyciku w styczniu 1927 roku, jeszcze przed swoimi ślubami wieczystymi, napisała przejmującą prośbę: Naucz mnie, Panie, zgadywać myśli Twoje i pomóc Ci w zbawieniu ludu Twojego przez życie ukryte i śmierć męczeńską. Amen. Pracując w Słonimiu, na kilka lat przed II wojną światową czuła zbliżającą się śmierć. W 1936 roku zanotowała: Wkrótce umrę - może jutro. Na swoją ostatnią godzinę patrzyła z wiarą z perspektywy śmierci i zmartwychwstania Zbawiciela. Ufaj, Ufaj przecież umarłem za was. Nie tracić czasu na próżne żale i smutki, modlić się i cierpieć – zapisała już w 1931 roku.

Czas ostatniej próby był blisko, 1 września 1939 roku hitlerowskie Niemcy napadły na Polskę, a już 17 września tego roku na wschodnie tereny II Rzeczpospolitej weszła zbrojnie Armia Czerwona i zaczęły się wywózki i prześladowanie Kościoła. Siostry niepokalanki zostały usunięte ze swego domu, zamieszkały u swoich rodzin. Siostra Ewa udała się do Nowogródka do rodziny ks. biskupa Łozińskiego. Kiedy w 1941 roku Niemcy zajęły Słonim, siostry powróciły do klasztoru i siostra Ewa mogła znowu pracować jako lekarz w szpitalu. Czas względnego spokoju trwał jednak krótko. W listopadzie tego roku zaczęła się masowa eksterminacja Żydów. Naziści zamordowali 200 tysięcy Żydów. Potem Niemcy zaczęli eliminować polską inteligencję. Siostry niepokalanki z narażeniem życia przechowywały w klasztorze rodziny żydowskie. Siostrę Ewę wspomagała w tym czasie siostra Marta Wołowska, przełożona domu. Wiernie trwały na modlitwie, by godnie i z wiarą przeżyć czas największej próby. Dnia 18 grudnia 1942 roku żandarmi aresztowali siostrę Ewę razem z siostrą Martą Wołowską. W piwnicy ich domu Niemcy znaleźli przechowywanego Żyda, któremu siostra Ewa wypisała receptę, co miało być dowodem jej winy. Następnego dnia siostry zostały rozstrzelane wraz z 600 osobami. Siostra Klara, która przygotowała życiorys siostry Ewy, napisała o niej: Odeszła do Pana - w trzaskające zimno, odarta z własnych szat, a zostawiła po sobie ciepło zawsze troskliwego i dobrego serca. Nieśmiała, zatarta - jak o niej mówiono - wycofująca się siostra Ewa przełamała granicę bólu, konspiracji i hitlerowskiej nienawiści. Odszedł prawdziwy lekarz internista, który nie tylko leczył, to co w środku, ale który leczył od środka. Bogumiła – nakierowująca wszystkich podopiecznych na Boga, na najprawdziwsze Centrum. Sama niewidoczna, niezauważalna - widziała biednych, chorych, opuszczonych, szukających schronienia, widziała strach w oczach dzieci i bezradność dorosłych, widziała, choć inni nie widzieli - czy dlatego tylko, że była córką wybitnego okulisty? Odeszła do Pana ta, która nie szukała sukcesu, nie domagała się pieniędzy za świadczone usługi lekarskie, lecz która swoim życiem zapłaciła największą cenę za ratowanie życia drugiego człowieka. Została beatyfikowana 13 czerwca 1999 roku przez Jana Pawła II w Warszawie. Jej wspomnienie obchodzimy 12 czerwca.

 

Warto odwiedzić