Pustelnia błogosławionej Salomei
Nawet dociekliwi wędrowcy nie są w stanie wypatrzyć z dna Doliny Prądnika zawieszonego od 700 lat nad ich głowami domku z kamienia.
Ten, niczym ptasie gniazdo, uczepiony nad przepaścią wapiennego klifu, skutecznie ukrywał przed światem jego lokatorkę, księżnę Salomeę, pozwalając jej przez osiem lat kontemplować w ciszy, w samotności i w oderwaniu od spraw doczesnych wspaniałość, dobroć i piękno Stwórcy. Aby dostać się do pustelni bł. Salomei, trzeba wpierw udać się do Skały, ruchliwego miasteczka na skrzyżowaniu dróg do Wolbromia, Słomnik i Krakowa, gdzie na tamtejszym rynku można podziwiać współczesną rzeźbę odlaną w brązie, jak to dobrotliwa założycielka miasta, witana przez jej wdzięczny lud, odprowadzana przez dworzan i duchownych, zmierza do swej samotni. Z miasteczka wyjeżdża się w pola obsiane zbożem, skręca w wiejską drogę do uroczyska zwanego Grodziskiem na pamiątkę warownego kasztelu, który z woli Henryka Brodatego stanął tam w XIII w., a po którym nie ma już dziś śladu, bo zniszczył go dobijający się o tron krakowski Konrad Mazowiecki.
Na miejscu zamku przysiadł na lekkim pagórze kościółek o wdzięcznej sylwetce, datowany na koniec XVII stulecia, obwiedziony murem obronnym, zaopatrzony w pękatą wieżę nad głównym portalem, ozdobiony barokowymi ołtarzami z czarnego, dębnickiego marmuru – dzieło wybitnego mecenasa, wielokrotnego rektora Akademii Krakowskiej, ks. Sebastiana Piskorskiego, tego od akademickiego kościoła św. Anny. Budując ten niewielki kościółek na podstawie własnego projektu, ks. Piskorski pragnął nawiązać do istniejącego tu pierwotnie klasztoru klarysek, którego ruiny walały się już wtedy bezpańsko od kilku stuleci. Rozmiłowany w odległych czasach ten wybitnie wykształcony w Padwie i w Rzymie znawca sztuki zlecił krakowskiemu rzeźbiarzowi Kazimierzowi Kaliskiemu odkucie w kamieniu naturalnej wielkości postaci XIII-wiecznych książąt polskich, by dla ozdoby móc je osadzić na szczycie muru okalającego kościółek. A że były to już czasy po wiktorii wiedeńskiej, zapragnął czymś nadzwyczajnym uczcić zwycięstwo Jana III Sobieskiego, którego synów przez czas jakiś wychowywał. Uczynił to, ustawiając na podwórcu kolumnę dźwiganą na grzbiecie słonia. Zapewne nawiązał w ten sposób do egipskiego obelisku, podobnie ustawionego na grzbiecie słonia, jaki musiał oglądać przed dominikańskim kościołem Santa Maria sopre Minerva w cieniu Panteonu. Ksiądz Piskorski nie dysponował karraryjskim marmurem, w którym wykuwał swojego słonia Bernini, musiał się zatem zadowolić miejscowym wapieniem, więc i słonik z Grodziska nie jest taki piękny jak jego rzymski pierwowzór.
Ksiądz Piskorski, w jednej osobie pisarz, tłumacz, prawnik i teolog, pośród wielu różnorodnych obowiązków zdołał wygospodarować również czas na zajęcie się stanem duszy powierzonych jego trosce klarysek z kościoła św. Andrzeja przy ulicy Grodzkiej w Krakowie. Kontemplacyjne mniszki od św. Klary były spowiednikowi bliskie z racji jego zainteresowań postacią jednej z nich, XIII-wiecznej Salomei, której proces beatyfikacyjny właśnie przyspieszał w XVII stuleciu. Chyba to on po raz pierwszy tak obszernie i kom petentnie – zapewne w oparciu o zasoby zakonnego archiwum – skreślił niezwykłe koleje życia księżnej, mężatki, zakonnicy i pustelnicy. A przy tym dziewicy.
Książę Leszek Biały wyprawił kilkuletnią córkę Salomeę na dwór króla węgierskiego, Andrzeja II, by tam dziewczynka dorastała w towarzystwie przyrzeczonego jej małżonka, Kolomana. Kiedy młodzieniec osiągnął piętnasty rok życia, a Salomea jedenasty, młodych połączono węzłem małżeńskim i osadzono na tronie w Haliczu w 1219 r. Zaledwie dwa lata młodzi cieszyli się królewską koroną. Koloman został pobity przez ruskiego księcia, Mścisława i wraz z młodziutką żoną dostał się do niewoli. Oboje odzyskali wolność za cenę wysokiego okupu i zrzeczenia się praw do tronu halickiego. Ojciec Kolomana wyprawił przeto syna dla objęcia tronu w Chorwacji, gdzie ten zginął nad rzeką Sajo w bitwie z Mongołami w 1241 r., czyli wtedy, kiedy poległ i nasz Henryk Pobożny pod Legnicą. Owdowiała Salomea wróciła do Krakowa, tam przygarnął ją brat, Bolesław Wstydliwy. Był to okres fascynacji docierającą również do Polski duchowością franciszkańską, która pociągała wiele kobiet z książęcych i możnowładczych rodzin. Salomea, której małżeństwo nie zostało skonsumowane na skutek dobrowolnej umowy małżonków, w 1245 r. wstąpiła w Sandomierzu do przybyłych tam na jej zaproszenie klarysek z Pragi. Niebawem przeniosła się do Zawichostu, gdzie zawiązywała się z jej inicjatywy, finansowana przez jej brata Bolesława Wstydliwego, kolejna wspólnota. A że były to czasy niespokojne i wyłaniała się groźba kolejnych najazdów ze strony Mongołów, zakonnice przeniosły się z otwartego terenu do bardziej bezpiecznego Grodziska koło Skały. Tam w 1268 r., w wieku 56 lat, zmarła Salomea w opinii świętości, służąc chorym, sierotom, opuszczonym, chętnie odsuwając się od zgromadzenia do urządzonej dla niej pustelni. Rok później jej ekshumowane ciało zostało przeniesione do krakowskiego kościoła franciszkanów. I tam jej prochy pozostają po dziś dzień, w krypcie przed wejściem do prezbiterium.