Strażniczka z Pawiaka - Ludwika Uzar Krysiakowa

28 wrz 2025
Redakcja
 

Ludwika urodziła się 12 grudnia 1912 roku w Padwi, wiosce położonej między Mielcem a Tarnobrzegiem, w średniozamożnej rodzinie Rozalii i Macieja Uzar.

Rodzice swe dzieci: pięciu synów i jedną córkę wychowywali w duchu patriotyczno-religijnym. Ludwika była drobna, o bladej twarzy i ciemnych oczach. Charakteryzowały ją: bystrość, dobro, spokój. Posiadała też nieprzeciętne zdolności. Była bardzo dobrą uczennicą i dobrą koleżanką. Kiedy zachorowała jej matka i została sparaliżowana, Ludwika opiekowała się nią troskliwie. W 1929 roku matka zmarła, cały ciężar wychowania spoczął wtedy na ojcu. Ten zmarł w 1936 roku.

Ludwika po skończeniu szkoły powszechnej podjęła naukę w Żeńskim Seminarium Nauczycielskim w Ropczycach. Poza nauką poświęciła się z całym oddaniem działalności w Związku Harcerstwa Polskiego. Angażowała się również w prace szkolnego kółka historycznego, należała też do Sodalicji Mariańskiej. W 1933 roku zdała z wyróżnieniem egzamin maturalny, jednak nie znalazła zatrudnienia w zawodzie nauczycielskim. Zdobyła jednak informację, że Ministerstwo Sprawiedliwości zatrudni pracowników w Zakładach Karnych, i dostała Łęczycę.

We wrześniu 1939 roku wybuchła wojna. Ludwika z powodu ewakuacji więzienia w Łęczycy została przeniesiona na Pawiak. Udała się tam ze swoim narzeczonym – Stanisławem Krysiakiem, który również pracował jako strażnik w Łęczycy.

W październiku 1940 roku Pawiak przeszedł w ręce gestapo i stał się niemieckim więzieniem śledczym. Początkowo więzienny personel tworzyli Polacy, którzy w większości – jak tylko mogli – starali się nieść pomoc więźniom, ofiarom hitlerowskiego terroru. Niemcy zorientowali się jednak szybko w sytuacji i już w 1940 roku gestapo aresztowało wielu polskich strażników, a od listopada 1940 roku pełnienie rządów na więziennych oddziałach Pawiaka przejęli esesmani. Polscy strażnicy byli tylko pomocnikami i poddawano ich ostrej kontroli. Mimo to pomoc nie ustała. Strażnicy polscy pracowali nadal, ale pod nadzorem Niemców. (…) Wielu z nich należało do organizacji podziemnych i stało się łącznikami między miastem a więzieniem. Załatwiali sporo ważnych spraw. Przenosząc grypsy, ukrywali je w ustach, we włosach, w guzikach, w zegarkach, przyszywali do bielizny, chowali w specjalnie skonstruowanych kluczach, listy transportowe przepisywali na przebitkowym cienkim papierze i wynosili w okładkach książek lub wszywali do rękawów płaszczy… Tę swoją działalność wielu przepłaciło życiem, wielu aresztowano, osadzono w obozach koncentracyjnych. Inni żyli i pomagali pod ciągłą grozą aresztowania i rozstrzelania. Do nich należała Ludwika.

Ludwika i Stanisław Krysiak wzięli ślub w kaplicy więziennej „na Serbii” w październiku 1940 roku. Zamieszkali w Warszawie, ale Ludwika jako Krysiakowa zameldowana była w innym mieszkaniu potrzebnym jej do pracy konspiracyjnej. Nie używała nazwiska męża, tylko posługiwała się nazwiskiem panieńskim, więc Niemcy nie wiedzieli, że wyszła za mąż. Stanisław był nieoceniony na Pawiaku i w Serbii. Odwagą i tupetem otwierał niemieckie izolatki. Podejrzany o udział w przygotowaniu ucieczki prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego, musiał uciec za granicę, w czym pomogła mu organizacja podziemna. Nie wiedział o narodzinach swego syna w 1940 roku, nigdy go nie zobaczył, ani swojej żony. Jedna z więźniarek Pawiaka wspomina: Ostatni raz widziałam ją po wyjściu z więzienia i po wspólnie przeżytych wakacjach, bo była u mnie przez dwa tygodnie (…) ze swoim małym synkiem. Wtedy ją poznałam z innej strony jako bardzo serdeczną matkę, bardzo troskliwą opiekunkę i bardzo  pogodną w obcowaniu. Dziecko przeżyło dwa lata, zachorowało na biegunkę i zmarło z odwodnienia. Ludwika bardzo przeżyła jego śmierć, ale ufając, że taka była wola Boża, z jeszcze większym poświęceniem angażowała się w pomoc uwięzionym.

Nazywano ją Myszką. W konspiracji pracowała od 1939 roku, została członkiem komórki więziennej Związku walki Zbrojnej (późniejsze AK), a od 1942 roku Delegatury Rządu. Pracowała najwięcej, właściwie prawie zawsze, na trzecim oddziale w szpitalu. Była oddziałową szpitala. Szpital działał najbardziej w siatce pawiackiej, konspiracyjnej. Tu było najwięcej pracy i dlatego Lusia była najbardziej obciążona. (…) Nie miała czasu na jedzenie, w ogóle czasu na nic, bo od rana do nocy coś załatwiała, nawet w nocy po godzinie policyjnej, używała chyba wtedy przepustki, często miała nocne dyżury (wspomnienie Zofii Przybytkowskiej).

Myszka była pierwszym i głównym łącznikiem z więźniami. Wojna zabrała jej męża, choroba – jedyne dziecko. Odtąd ta młoda kobieta żyła bez reszty sprawami więźniów i ich rodzin, Podejmowała najbardziej ryzykowne działania. Była niezawodna w każdej sytuacji. Idąc na służbę przynosiła stale grypsy z naszymi pytaniami i prośbami. Wracając – przynosiła korespondencję z więzienia (wspomnienie Katarzyny Wyzgi).

Jeśli chodzi o obsługiwanie więźniów, to ona nie wybierała. Wszystkim pomagała, niezależnie od tego, czy to byli katolicy czy Żydzi (wspomnienie Krystyny Derling-Ossowskiej).

Ludwika Uzarówna-Krysiak organizowała intensywną pomoc w przekazywaniu więźniarkom żywności, często dzieląc się własnym śniadaniem. Ale najważniejszy był jej kojący wpływ na psychikę maltretowanych więźniarek. Dla każdej znalazła słowa serdecznej pociechy, czasem jakąś cudem zdobytą informację o najbliższych, a bardzo często wspólna modlitwa wywierała wpływ na poprawę samopoczucia uwięzionych. Swoim poświęceniem dla sprawy i wspaniałym przykładem czyniła ciężkie przeżycia lżejszymi. Za pośrednictwem Ludwiki wielokrotnie przekazywana była na teren Pawiaka Komunia Święta, którą doręczała uwięzionym kapłanom do rozdzielenia wśród więźniów (wspomnienie Stanisławy Weinzowej-Pliszki).

Od 1941 do 1944 roku w każdy piątek, a nieraz i częściej, Lusia przynosiła na Pawiak Komunię św. Początkowo z kościoła św. Krzyża, a potem w porozumieniu z ks. Janem Zieją z kaplicy Sióstr Franciszkanek przy ul. Elektoralnej. Kilkakrotnie Chleb Eucharystyczny przenosiła z kościoła św. Karola Boromeusza czy z kościoła Księży Pallotynów. Konsekrowane Hostie przynoszone w korporale, w medalionie albo bardzo często w emaliowanej czarnej damskiej puderniczce. Nie zważała na grożące jej niebezpieczeństwo, niosła pociechę najbardziej potrzebującym ludziom, dla których Eucharystia była pokarmem duchowym przynoszącym umocnienie w tych jakże bezlitosnych czasach, czasach, w których godność człowieka została całkowicie podeptana, a wiarę w Boga chciano wyrwać z każdego polskiego serca (W. Wilczańska, Dzisiaj także Bóg się rodzi, „Hejnał Mariacki”.

L. Uzarówna (Myszka) mówiła mi zawsze, że się boi. Widziałem lęk na jej twarzy i nerwowe drżenie rak, gdy idąc wspólnie, mijaliśmy żandarmskie patrole. Nie mieliśmy przy sobie nic – ona drżała. (…) I widziałem ją po chwili, jak pakując w torbę zasmażone grypsy, usiłowała ominąć moje spojrzenie, gdyż dodatkowo kładła za bluzkę numery prasy konspiracyjnej, której nie wolno było jej przenosić przez pawiackie warty. Bała się tylko wtedy, gdy szła bez niczego. Nazywałem to chorobą pawiacką (W. Bieńkowska. Karty Pawiaka. Kalendarz Warszawski na rok 19470).

Ludwika zginęła w 20 września 1944 roku w halach na Placu Kazimierza w Warszawie, w czasie powstania, od wybuchu bomby rzuconej na halę. Za prace konspiracyjną otrzymała Krzyż Virtuti Militari kl V (N 136030. Nadanie to zostało ogłoszone w Zarządzeniu Naczelnego Wodza gen. Dyw. Władysława Andersa z dnia 11 października 1948 roku.

Biskup Ablewicz w czasie uroczystości poświęcenia tablic pamiątkowych Ignacego Łukasiewicza i Ludwiki Uzar Krysiakowej powiedział, że Ludwika była przede wszystkim łączniczką z Bogiem… Zawsze bezinteresowna, czekająca, by komuś pomóc. Skarżyła się na ciągły lęk, ale go przezwyciężała. Robiła to mocą charyzmatu. (…) Duch Święty dał jej swój dar, wchodząc w jej duszę. Był to dar miłości społecznej.

W Skarbcu na Jasnej Górze znajdują się puderniczka i medalion, w których Ludwika Uzar Krysiakowa przenosiła Najświętszy Sakrament na Pawiak. Zachowała się również chusteczka, w której przenosiła schowany korporał z komunikantami.

Opracowano na podstawie książki ks. Edwarda Kabata

„Miłuję jak Chrystus. Ludwika Uzar Krysiakowa”

 

Warto odwiedzić