Syn Józefa? - 31 I 2016
4. Niedziela zwykła;
Ewangelia: Łk 4, 21-30
Zachowanie Jezusa może zadziwiać. Nie postępuje On jak ktoś, komu zależy na pozyskaniu słuchaczy. Nie przyciąga ich przyjemnymi dla ucha słowami. Dziwili się, lecz można by zdziwienie zamienić w podziw przy odrobinie sprytu czy zmysłu socjotechnicznego. Może odrobina spolegliwości wobec rodaków?
Nic takiego nie ma miejsca. Syn Józefa – tylko syn Józefa. Nie zobaczyli w Nim nikogo więcej. Nasz sąsiad, cieśla, wymądrza się. Zabiera głos specjalista od pracy manualnej. Szkół nie kończył, a ponoć czyni cuda – myśleli sobie słuchacze. Ci, którzy żyją pośród nas, nie mogą być od nas inni, a już na pewno nie lepsi. Skąd my to znamy?
Częsty w tej scenie zaimek żaden przeszywa zebrany tłum. Nieważne, czy jest was wielu czy mało, żaden i żadna nie dostąpi łaski tylko dlatego, że jej potrzebuje lub może nawet mniema, że na nią zasługuje. Dostąpią jej ci, którzy pragną i wyczekują.
Gniew jest typową reakcją na niezaspokojone oczekiwania. A gdy dotknie się jeszcze czyjegoś ego, prosta droga nad przepaść. W gniewie można posunąć się aż do zabójstwa. Niszczycielska to jeśli nieokiełznana siła.
Jak często wybucham gniewem? Czy potrafię sobie z nim radzić? Może jedynie tłumię go w sobie, zatruwając nim serce i umysł? Gniewem trzeba się zająć. Inaczej Jezus przejdzie przez sam środek serca... i oddali się. Nie będę mógł Go zatrzymać, dopóki nie stanie się ważniejszy od moich uczuć i namiętności. Dopóki Jego słowo nie będzie ważniejsze od moich upodobań i przekonań. To tylko pozorny konflikt w umyśle, który nie uznaje w Jezusie nikogo więcej niż syna Józefa.