Bł. Elżbieta Catez - uwiedziona przez Jezusa
Historia bł. Elżbiety Catez, karmelitanki bosej, opowiada o wielkiej i spełnionej miłości pomiędzy Bogiem a Jego wolnym i rozumnym stworzeniem. Jezus Chrystus „uwiódł” młodą Francuzkę, aby była dla nas przykładem całkowitego oddania się Bogu, i odsłonił przed nią tajemnicę swojej Troistości.
Niesforna pianistka
Elżbieta Catez przyszła na świat 18 lipca 1880 r. w obozie wojskowym Avor, niedaleko Bourges, we Francji. Cztery dni później została ochrzczona. Jej ojciec, kapitan Józef Catez, miał 48 lat, kiedy poślubił Marię Rolland.
W maju 1881 r. garnizon kapitana Catez przeniósł się do Auxons, a od jesieni 1882 r. rodzina Catez zamieszkała w Dijon, w Burgundii. Tam w 1883 r. urodziła się druga córka kapitana – Małgorzata. Elżbieta, w przeciwieństwie do swej pogodnej, spokojnej, cichej siostry, w dzieciństwie była „małym diablątkiem”: uparta, wybuchowa, energiczna, nieznośna. Wykazywała niespokojną żywość i upór bez granic – krzykiem i niepohamowaną złością. Na starej fotografii widać na jej dziecięcej buzi zacięty, chmurny wyraz niezadowolenia. Tak więc mała Elżbieta sprawiała rodzinie spore kłopoty wychowawcze.
W 1885 r. kapitan Catez odszedł na wojskową emeryturę, a dwa lata później zmarł. Elżbieta, która miała wtedy 7 lat, bardzo to przeżyła i zamknęła się w sobie. Matka wkrótce przeniosła się z dziećmi do tańszego domu, zamieszkała w kamienicy na peryferiach miasta, z widokiem na Karmel.
Pani Catez pragnęła wykształcić córki. Pobierały więc obie naukę w domu u prywatnej nauczycielki panny Gremaux. W zachowaniu małej Elżbiety, która przystąpiła do pierwszej spowiedzi, nastąpiła zmiana – od tego czasu zaczęła wytrwale pracować nad swoimi wadami. W 1888 r., podróżując na południe Francji, mała Catez doznała łaski, z której zwierzyła się ks. Izydorowi Angles. Odczuła głos powołania do Karmelu. Tymczasem matka zapisała Elżbietę do konserwatorium w Dijon, aby rozwijała talent muzyczny. Dziewczyna uczyła się gry na pianinie bardzo sumiennie, godzinami ćwicząc gamy i pasaże.
Duchowy przełom
W wieku 11 lat Elżbieta przystąpiła do Pierwszej Komunii św. w kościele św. Michała w Dijon. Wtedy Jezus objawił jej swą miłość tak dogłębnie, że rozpłakała się ze wzruszenia. Po wyjściu z kościoła zwierzyła się przyjaciółce, Marii Luizie Hallo: Nie jestem głodna, Jezus mnie nakarmił, a w swym Dzienniczku napisała: Nie mówiliśmy do siebie. Miłowaliśmy się. Moja dusza stała się mieszkaniem Boga, Pan posiadł me serce. 8 czerwca 1891 r. Elżbieta została bierzmowana w kościele Matki Bożej. Przeżywała wtedy bolesny okres skrupułów. Miała 13 lat, rozwijała swój talent pianistki, zdobywała nagrody: 18 lipca 1893 r. – pierwszą z solfeżu na konserwatorium, a 25 lipca – pierwszą pianistyczną w ogólnonarodowym konkursie. Zaledwie palcami dotknęła klawiszy, a cała jej dusza wypowiadała się w grze. W ten sposób dawała upust swoim emocjom i ognistemu temperamentowi. Kariera pianistki stała przed nią otworem.
Mając 14 lat, Elżbieta złożyła świadomie Bogu ślub dozgonnego dziewictwa. Stanowczo postanowiła wstąpić do Karmelu. Doświadczała mistycznych łask, i te Boże dotknięcia przemieniały ją. Dorastająca panna ujmowała naturalnością, urokiem, sposobem bycia. Odnosiła sukcesy w życiu towarzyskim, a matka marzyła o korzystnym zamążpójściu córki. Elżbieta zaś pisała w Dzienniczku: Wiesz dobrze, mój Boski Mistrzu, że biorąc udział w zabawach, pocieszam się moim skupieniem, pogrążaniem w Twej obecności; tak doskonale czuję Ciebie w sobie. Tańcząc na salonach, myślą była przy tabernakulum z Umiłowanym jej duszy. Elżbieta doświadczała w sercu Jego miłości. Matka jednak nie zgadzała się na jej wstąpienie do Karmelu; Elżbieta – dzięki swej wytrwałości – mogła to uczynić dopiero w wieku 21 lat.
Na chwałę Trójcy Świętej
2 sierpnia 1901 r. Maria Rolland zaprowadziła córkę za kratę Karmelu, by tam Elżbieta mogła już tylko „żyć miłością”. Pragnęła uwielbiać w sobie Trójcę Świętą. Szczęśliwa postulantka przyjęła karmelitański habit 8 grudnia 1901 r., lecz okres nowicjatu przysparzał jej duchowej udręki. Doświadczała nocy ciemnej, niepokoju, niepewności, czy wytrwa w powołaniu... Żyła jednak żywą wiarą. W liście pisała: (...) Znalazłam moje Niebo na ziemi w mojej drogiej samotności w Karmelu, gdzie jestem sama z Bogiem samym. Wszystko robię z Nim, wszystko więc czynię z Bożą radością. Czy zamiatam, czy prasuję, czy się modlę, wszystko jest dobre i radosne, bo wszędzie widzę mego Mistrza. Mając 23 lata, Elżbieta złożyła śluby zakonne. Odznaczała się pobożnością i wielkim skupieniem. Kontemplowała Boga w Trójcy Świętej do ostatnich swoich dni. 21 listopada 1904 r. napisała modlitwę O mój Boże, Trójco Przenajświętsza, którą uwielbiam. W wieku 25 lat zapadła na bolesną chorobę – niedoczynność nadnerczy. Ofiarowała siebie w cierpieniu jako całopalną ofiarę Bogu, aby Go uwielbić. Jej krzyż niesiony z Umiłowanym Jezusem dopełniły słowa: Idę do Światła, do Miłości, do Życia. 9 listopada 1906 r. zmarła; miała 26 lat.
Jan Paweł II beatyfikował Elżbietę Catez 25 listopada 1984 r. w Rzymie. Powiedział: Wraz z Elżbietą rozbłyska dla nas nowe światło, w naszym świecie tak pełnym niepewności i ciemności pojawia się nowy przewodnik – pewny i bezpieczny, który ukazuje nam, w imię Tajemnicy Trójcy Przenajświętszej, drogę zbawienia i środki do jego osiągnięcia.