III RP czy PRL-bis?

13 gru 2014
Filip Musiał
 

Godłem Rzeczypospolitej Polskiej jest wizerunek orła białego w koronie w czerwonym polu – zapisano w ustawie zmieniającej Konstytucję 29 grudnia 1989 r.

Czeki bez pokrycia

Ćwierć wieku temu decyzją kontraktowego parlamentu symbolicznie zakończono istnienie Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Państwo powróciło do nazwy Rzeczpospolita Polska, a orzeł odzyskał koronę. Usunięto zapis o przewodniej roli partii komunistycznej, a także zapis iż Polska – jako państwo socjalistyczne – musi mieć socjalistyczny system gospodarczy.

Nie oznaczało to jednak odrzucenia totalitarnej przeszłości, wciąż w duchu okrągłostołowym uznawano de facto ciągłość między PRL a III RP. Nadal także budowano mit reformatorskiego skrzydła PZPR jako inicjatora demokratycznych przemian.

Wiele środowisk w Polsce, także byłych opozycjonistów, przyjęło te działania z entuzjazmem. Zdrowy rozsądek zachowało uchodźstwo, obserwujące wydarzenia w kraju z dystansu i z dużą nieufnością. W styczniu 1990 r. Rząd RP na Uchodźstwie, nawiązując do grudniowych zmian, przestrzegał: Byłyby godne pełnego uznania, gdyby nie to, że są one „czekami bez pokrycia”. Same zmiany w konstytucji nie zmieniają jej podstawowych założeń. Struktura państwa nadal opiera się na komunistycznych przesłankach, które naród polski odrzuca w sposób zdecydowany. Obecna sytuacja Polski jest taka, że komuniści, silnie związani z Moskwą, za plecami „Solidarności” nadal sprawują władzę i panują w życiu gospodarczym. Prezydent państwa jest wszechwładnym dyktatorem. Trzyma w swoich rękach wszystkie dziedziny władzy: wojsko, milicję, wymiar sprawiedliwości, administrację terenową i służbę dyplomatyczną (…). Zwracał więc uwagę na oczywistości, których część osób w Polsce nie chciała dostrzegać, powtarzając zaklęcie o „pierwszym niekomunistycznym rządzie”. Tymczasem w gabinecie Tadeusza Mazowieckiego komuniści zachowali kontrolę nad resortami siłowymi. Do wiosny 1990 r. działała Służba Bezpieczeństwa, służby wojskowe nie zostały objęte weryfikacją, i w 1991 r. przemianowane na Wojskowe Służby Informacyjne spokojnie działały aż do ich likwidacji w… 2006 r. Rzuceni na kolana wynikiem czerwcowych, kontraktowych, wyborów komuniści – w dużej mierze dzięki pomocy i życzliwości części opozycji – potrafili się podnieść. W latach 1989-1991 dzięki skutecznemu spowolnianiu zmian demokratycznych budowali swą pozycję poza sferą polityczną, a więc przede wszystkim w mediach i gospodarce. Działania z tym związane rozpoczęli już wcześniej, w sferze gospodarczej tzw. kapitalizm nomenklaturowy najdynamiczniej rozwijał się po 1988 r., gdy zmiana prawa m.in. pozwalała działaczom PZPR na prywatyzowanie majątku państwowego. Współrządzący z komunistami opozycjoniści nie mieli siły, albo chęci, by przeciwstawiać się powstającym wówczas patologiom. Co więcej współuczestniczyli w budowie systemu nierównych szans, zasłaniając się okolicznościami geopolitycznymi i regułami demokracji.

 

Przeszłość nie chce przeminąć

Konsekwencją lęków, zaniechań, braku determinacji z lat 1989-1991 jest spetryfikowanie wielu niekorzystnych dla Polski pozostałości po komunizmie. W sferze symbolicznej to historyczna schizofrenia, która sprawia, że jednocześnie potępiamy totalitarny reżim i czcimy jego dygnitarzy. Szukamy ofiar komunistycznego terroru na warszawskiej „Łączce” i z honorami wyprawiamy pogrzeb odpowiedzialnego m.in. za stan wojenny Wojciecha Jaruzelskiego.

W sferze politycznej to przekonanie – za którym idą praktyczne działania – że państwo jest własnością partii wygrywającej wybory. Niesie to nie tylko konsekwencje w postaci synekur dla działaczy politycznych obsiadających ministerstwa, instytuty, izby, spółki skarbu państwa itp., ale także w nieprzezwyciężonej – a charakterystycznej dla systemów niedemokratycznych – współzależności władzy politycznej i instytucji, które powinny być od niej niezależne. W III RP niezależność tzw. wymiaru sprawiedliwości zdaje się fikcją, gdy widzimy jego całkowitą bezradność np. w sprawie katastrofy smoleńskiej czy kolejnych afer rządowych, od tzw. afery hazardowej po ostatnią „nagraniową”. Podobnie rzecz się ma ze służbami specjalnymi, które także stają się łupem polityków, a ich działania nasuwają podejrzenia, że nie tyle bronią interesu narodowego, co swego politycznego dysponenta.

W sferze gospodarczej to faktyczne przekształcenie się gospodarki centralnie planowanej w klientelizm kapitalistyczny, w którym przedsiębiorcy idący władzy „na rękę” mogą liczyć na niemałe profity. Przykładem tego typu działań jest choćby faktyczne dotowanie niektórych koncernów medialnych poprzez zamieszczanie w nich reklam przez instytucje państwowe, które jednocześnie unikają płacenia za reklamę pismom prezentującym opozycyjny stosunek do władzy. To jednocześnie gąszcz przepisów, zezwoleń, licencji, który sprawia, że państwo nie tylko reguluje, ale faktycznie ma możność kontrolowania pewnych sektorów gospodarki.

Mimo tych ograniczeń naprawdę wiele udało się w ostatnich latach zmienić. Wydaje się jednak, że raczej mimo działającego systemu politycznego, a nie dzięki niemu. Dlatego na stawiane przez część publicystów pytanie, czy żyjemy w III RP czy w PRL-bis, trzeba odpowiedzieć, że jednak w III RP. Różnice między nią a państwem totalitarnym są wyraziste. Jednak na nasze nieszczęście zakonserwowała ona postpeerelowskie patologie, oplatające państwo, paraliżujące społeczną inicjatywę, a zakorzenione w kluczowym „okresie przejścia”. Wywodzące się z lat 1988/9-1991 patologie skutecznie nas paraliżują. Bez ich przecięcia nie zbudujemy kraju zgodnego z naszymi aspiracjami.

 

Warto odwiedzić