Krzyże ofiarą nienawiści
Krzyż: dwie skrzyżowane belki, spotkanie człowieka z Chrystusem, znak śmierci i życia, znak cierpienia, które otwiera na większą miłość. Krzyż Chrystusa – mówił papież Franciszek – uczy nas patrzeć na bliźniego zawsze z miłosierdziem i miłością. Dlatego wielki dramat ludzkości zaczyna się wtedy, gdy krzyż – znak miłości otwierający na miłość i uczący miłości – zaczyna budzić nienawiść i sam staje się ofiarą nienawiści. Było tak wielokrotnie w czasach II wojny światowej, kiedy to hitlerowcy i Sowieci niejeden raz obracali całą swą złość przeciwko krzyżowi, profanując tę wielką świętość chrześcijaństwa. Warto się zatem przyjrzeć historii kilku wybranych krzyży polskich.
Przasnysz (Mazowsze)
Krzyż bywał w cudowny sposób chroniony przed profanacją. Zdarzyło się tak m.in. w Przasnyszu, w pobernardyńskim kościele oo. Pasjonistów. Kościół ten hitlerowcy zamienili na spichlerz. Postanowili usunąć znajdujący się w kruchcie krzyż, gdyż doznawał on wielkiej czci ze strony przywożących zboże gospodarzy. Gdy już przystępowali do wyrywania krucyfiksu, ukazał im się nieżyjący o. Grzegorz Piegża (1851-1932), który zawołał doniosłym głosem: Nie rusz! Was tu nie było i Krzyż był, i was tu nie będzie, a Krzyż będzie!. Po tych słowach zmarły zakonnik zniknął, a osłupiali hitlerowcy zostawili krzyż w spokoju.
Wysogotówek koło Jarocina (Wielkopolska)
Cudownie ocalone, tym razem przed ogniem, zostały także zdemontowane przez hitlerowców krzyże w Wysogotówku koło Jarocina. W nocy 22 IV 1940 r. Niemcy mieszkający w tej wiosce zwieźli wszystkie okoliczne krzyże przydrożne do swej stodoły, gdzie pozostały, leżąc na wozie. Następnego dnia Niemka Dekla rozpaliła piec chlebowy, używając drewna z opłotowań krzyży. Nagle, zapalił się od niego dom i stodoła z krzyżami. Mimo ogromnego pożaru, krzyże nie spłonęły. Ocalone przed ogniem zostały ze złością zniszczone przez hitlerowców. Polacy potajemnie pozbierali pasyjki ze zniszczonych krzyży i później umieścili je w krzyżu – pomniku tej wielkiej tragedii. Co roku w święto Podwyższenia Krzyża przy tym pomniku gromadzą się wierni dla uczczenia wydarzeń z wojny.
Parafia Żoń koło Wągrowca (Wielkopolska)
Do rozpalenia pieca chlebowego użyto drewna z krzyża także w Żoniu koło Wągrowca na wielkopolskich Pałukach. Dziś już nie istnieje ten krzyż, który stał w Żoniu przy rozwidleniu dróg do Kalisza. Hitlerowcy zmuszali miejscowych Polaków do usunięcia go, nikt jednak nie chciał. Usunęli więc go sami, a drewno zużyli do upieczenia chleba. Chleb ten im się jednak nie udał i musieli go wyrzucić.
Krzyż z otworami po nabojach stoi do dziś w Pawłowie Żońskim (parafia Żoń), przy szosie do Margonina. W czasie II wojny światowej był przechowywany na cmentarzu w Żoniu. Zaraz po wojnie ustawiono go na swoje miejsce. W maju 1945 r. kilku stacjonujących w miejscowej szkole żołnierzy sowieckich upiło się i jechało do Wałcza. Zatrzymali się przy krzyżu, a jeden z nich dla zabawy strzelał z broni krótkiej do Ukrzyżowanego. Chwilę później zginął od przypadkowej kuli.
Katowice
Zaraz po profanacji krzyża zginął także oprawca z gestapo w Katowicach, o czym doniósł „Rycerz Niepokalanej” w czerwcu 1946 r.: Tuż za wojskiem niemieckim wkroczyło do Katowic gestapo. Przychodzą do właścicielki pewnego domu i żądają mieszkania. Wprowadza ich na drugie piętro i wskazuje wolny pokój. Mieszkanie podoba się kierownikowi gestapo, lecz razi go Krzyż wiszący na ścianie. Mówi więc do pani: „Mieszkanie zajmuję, lecz ten – wskazał na Krzyż – musi ze ściany zniknąć”. Pani domu oponuje: „To przecież pamiątka po rodzicach. Nie mogę się zgodzić na jego usunięcie. Jeżeli się panu nie podoba, proszę poszukać innego mieszkania”. Kierownik odchodzi. Jednak po paru godzinach wraca. Zgadza się, by Krzyż pozostał i zajmuje mieszkanie. Następnego dnia, około godz. 9.00, zjawiają się urzędnicy gestapo i pytają: „Co się stało z naszym kierownikiem?”. Gospodyni odpowiada: „Dotychczas nie wstał”. Pukają, nikt się nie odzywa. Mocniej. Żadnej odpowiedzi. Wreszcie przemocą otwierają drzwi. Wchodzą i widzą: trup kierownika siedzi w łóżku, a w rękach trzyma złamany Krzyż.
Licheń (Wielkopolska)
Wkrótce po znieważeniu krzyża śmiercią ukarana została również oprawczyni w Licheniu. W kościele parafialnym pw. św. Doroty Niemcy urządzili szkołę dla chłopców z Hitlerjugend. Młodych Niemców zaprawiano w okrucieństwie, a w tym szczególnie wyróżniała się Berta Bauer. W lipcu 1944 r. zgromadziła swych wychowanków przed kaplicą cmentarną. Następnie wymierzyła z pistoletu i strzelała do krzyża wiszącego nad wejściem do kaplicy, mówiąc przy tym: Gdyby Bóg istniał, powinien natychmiast mnie ukarać. Kilka godzin później, gdy jechała do Konina, przelatujący samolot ostrzelał jej wóz i zginęła na miejscu. Wiele lat po wojnie krzyż ze śladami po kulach zawisł w ołtarzu Kaplicy Krzyża Świętego i cieszy się do dziś ogromną czcią wiernych.
Sadowie koło Ostrowa Wielkopolskiego
Do krzyża strzelali hitlerowcy także w Sadowiu w południowej Wielkopolsce. Jesienią 1941 r. do wsi wjechało konno trzech Niemców w mundurach, wyciągnęli broń i strzelali do przydrożnego krzyża. Z głowy Ukrzyżowanego odpadły kawałki drewna. Następnie, ścięli krzyż. Polacy w nocy odkręcili rzeźbę Chrystusa i pozbierali odstrzelone kawałki drewna, gwoździkami przybili je do pokaleczonej głowy. Rzeźbę Pana Jezusa przechowano bezpiecznie na strychu domu pewnej Niemki – katoliczki. Po wojnie, w 1945 r., postawiono nowy krzyż, przybito do niego okaleczoną rzeźbę Ukrzyżowanego, który do dziś spogląda z miłością na swoje Sadowie i wszystkich przechodzących. W ten sposób w Sadowiu i w wielu innych miejscach w Polsce, spełniły się cytowane wcześniej pośmiertne słowa o. Grzegorza z Przasnysza: Was tu nie było i Krzyż był, i was tu nie będzie, a Krzyż będzie”.
Wiele krzyży, choć uszkodzonych, jednak przetrwało najtragiczniejszy czas okupacji hitlerowskiej i sowieckiej. Również dziś toczy się zażarta walka z krzyżami. I to nie tylko tymi znajdującymi się przy drogach, w kościołach, w urzędach czy szkołach. Krzyż dzisiaj wielu ludziom zawadza we wszystkich sferach życia. Nie godzi się jednak usuwać krzyża, jak pisał Eugeniusz Sakowicz u schyłku XX wieku w Rozważaniach o Krzyżu (Lublin 2000, s. 32): Nie godzi się usuwać Krzyża z dróg intelektualnego zmagania człowieka ze światem i z sobą. Nie można usuwać Krzyża ze współczesnych areopagów, gdzie toczy się zmaganie o człowieka i jego kulturę. Krzyż jest bowiem światłem dla intelektu. Uczy on rozumności. W Niego wpisana jest logiczność, bo zawisł na Nim Jezus Chrystus – Logos, wcielone Słowo Boże. To Słowo, przybite do Krzyża, wskazuje na Mądrość samego Boga. Zrozumieć Krzyż, to codziennie odczuwać promieniujące z Tego Drzewa Mądrości Słowo Boże Ukrzyżowane, to czytać i karmić się tym Słowem. Odrzucenie Krzyża byłoby bezsensownym odwróceniem się od Mądrości.