Pierre Teilhard de Chardin i Najświętsze Serce Jezusa

23 lut 2025
ks. prof. Józef Kulisz SJ
 

Pierre (Piotr) Teilhard de Chardin od swoich najmłodszych lat wychowany był w atmosferze kultu Najświętszego Serca Pana Jezusa. Zafascynowany naukami ścisłymi, zwłaszcza paleontologią, starał się łączyć wiarę i naukę. Doprowadziło go to m.in. do głębszego przemyślenia i teologicznego pogłębienia kultu do Serca Jezusowego.

Doświadczenia młodości i krytyczne pytania

W rodzinnym zamku w Sarcenat, niewielkiej posiadłości ziemskiej w pobliżu miasteczka Orcines w południowej Francji, w rodzinie Emmanuela Teilharda de Chardin i Berthe – Adèle de Dompierre d’Hornoy, prawnuczki Voltaire’a, Piotr Teilhard de Chardin był czwartym spośród jedenaściorga dzieci średniozamożnej ziemiańskiej rodziny. Wspominając swoje dzieciństwo, pisze: Drogiej i świętej mamie zawdzięczam to, co we mnie jest najlepsze. Ona uczyła mnie kochać Boga i być odważnym w obliczu trudności. A dzięki mojemu ojcu, już od dzieciństwa, poznałem smak rzeczy i naturę czasu. Zawdzięczam mu równowagę ducha, w którym odkrywałem wewnętrzne aspiracje i zdolności do nauk ścisłych. Matka, zimą i latem, każdego dnia o świcie pokonywała trzy kilometry przez las, by uczestniczyć we Mszy św. w parafialnym kościele w miasteczku Orcines. To ona w swej łagodności i pokorze - pisze o. Piotr- wnosiła w atmosferę rodzinną ducha i treści nabożeństwa do Najświętszego Serca Bożego w rozumieniu swoich czasów. Natomiast ojciec Emmanuel, absolwent Szkoły w Chartes - archiwista, interesujący się historią przyrody, wprowadzał młodego Piotra w tajemnicę jej skamielin - w archiwum ziemi.

Świat wiary i świat przyrody budziły zachwyt u młodego Piotra. Było jednak trudne, a nawet niemożliwe, by uczynić z nich syntezę, w której wprowadzałoby się wiarę w obraz świata, który nauka zaczęła odkrywać. Jak wspomina francuski jezuita, można powiedzieć, że do niedawna mistycy (nawet chrześcijańscy) Zachodu na ogół nie wątpili, że Boga należy szukać wyłącznie w „Niebie”, czyli odwracając się – w sposób bardziej czy mniej bezpośredni – od wszystkiego, co ziemskie. W tekście pt. O pojęciu doskonałości chrześcijańskiej Teilhard zauważa, że koncepcja doskonałości chrześcijańskiej tamtych czasów opierała się na przekonaniu, że chrześcijanin jest tym bardziej i tym prawdziwiej chrześcijaninem, im szybciej odrywa się od świata. Im mniej potrzebuje stworzeń, tym bardziej zbliża się do ducha. Kult Najświętszego Serca Pana Jezusa umacniał taką wizję pobożności katolickiej.

 

Klasyczne rozumienie kultu Najświętszego Serca Pana Jezusa zdominowane przez koncepcję zadośćuczynienia

W klasycznym jego rozumieniu przedmiotem kultu Najświętszego Serca była idea zadośćuczynienia, a symboliką serce Zbawiciela przedstawiane z osobliwą anatomiczną dokładnością. W kulcie tym, jak pisze o. Piotr, Najświętsze Serce Jezusa stanowi cząstkę zarówno materialną jak i formalną Jezusa, wybraną i wyodrębnioną. W duchu nauczania Magisterium - legem credendi lex statuat supplicandi – liturgia Kościoła wskazuje, że przedmiotem kultu Bożego Serca jest fizyczne Serce Jezusa, które na krzyżu zostało przebite włócznią żołnierza, i którym nas umiłował aż do śmierci krzyżowej, składając siebie w ofierze przebłagalnej i zadość czyniącej, i tak pojednał grzeszną ludzkość z Bogiem i wyjednał dla niej zbawienie. Dziś natomiast, w naszej historii, czciciele Serca Bożego, oddając Mu cześć, mają dopełnić udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół (Kol 1, 24). Mają też spełniać powinności godnego zadośćuczynienia. I tak do dziś Przenajświętsze Serce Jezusa jest przedmiotem adoracji, wynagrodzenia i szczególnej czci w liturgii Kościoła katolickiego.

Tak rozumiana teologia kultu Najświętszego Serca Jezusa wyrasta z ducha teorii zadośćuczynienia wypracowanej przez Anzelma z Canterbury (+1109). Biskup Anzelm opracował swoją chrystologię i soteriologię w kontekście swoich czasów. W epoce świata feudalnego wyobrażano sobie Boga jako Pana na swych włościach stworzonego świata z ludem sobie poddanym. W historii człowieka zaistniał grzech, najpierw grzech pierworodny, a następnie grzechy osobiste ludzi, które dokonują w historii nieskończonej obrazy Pana Boga. W tym dramacie niemocy ludzkości i człowieka św. Anzelm ukazuje sens Wcielenia. W pracy Cur Deus Homo odpowiada, dlaczego Bóg stał się człowiekiem. Istota odkupienia, według Anzelma, polega na tym, że Jezus w zastępstwie całej ludzkości dał Ojcu „nieskończone” zadośćuczynienie za grzechy świata. Innymi słowy, rodząc się i żyjąc wśród nas, Jezus składa Bogu wynagrodzenie, aby ostatecznie w swej śmierci na krzyżu, jako Syn Boży, w imieniu grzesznej ludzkości, położyć na szalę nieskończone wynagrodzenie, wyrównujące nieskończoną obrazę Boga. Bóg Ojciec jest nareszcie przebłagany za nasze grzechy i dlatego wielkodusznie dla ludzkości zaczyna nową erę. Podwoje niebios się otwierają. Brama jest znowu otwarta na oścież i ludzkość może w nią wejść. Przebłagany Bóg otworzył znowu niebo, życie wieczne jest dla nas możliwe.

 

Nowy wymiar kultu Najświętszego Serca Pana Jezusa

Czy można osiągnąć Niebo przez dokończenie ziemi? Czy można uczynić materię środowiskiem Chrystycznym? Czy można wszechświat przepoić miłością, a Chrystusa ukazać jako Poruszyciela ewolucji, z jej już uznanym ogniskiem komicznym? – są to pytania, które stawiał sobie o. Piotr, mając trzydzieści lat, kiedy to pozostawił myślenie kategoriami dualizmu statycznego, a zaczął myśleć kategorią ewolucji, i to ewolucji kierowanej jako wyrazu Bożego stwarzania.

Francuski jezuita coraz wyraźniej zaczyna dostrzegać Chrystusa jako moc i zasadę najwyższej jedności; Chrystusa, który w swej historycznej egzystencji, doświadczając ludzkiej mnogości, zaczął ją wprowadzać w rytm własnego serca. Zalążkiem tego nowego doświadczenia był – jak wspomina – kult Najświętszego Serca Jezusa. Był on też początkiem przeobrażeń, jakie ów kult winien przejść, aby włączyć dynamiczną wizję kosmosu i koncepcję Chrystusa kosmicznego.

Lata 40. XX w. to czas wojny, ale i nadziei na zwycięstwo dobra i tego, co najlepsze i najpiękniejsze w słowie „humanizm”. W tym czasie, w duchu nowych potrzeb i rozpoznawanych nowych znaków czasów, o. Piotr pragnie ukazać i wyrazić nowy wymiar kultu Najświętszego Serca Jezusa, czyli energię stwórczą, którą objawia przebite Serce na krzyżu, a przez wieki zamkniętą w realistycznych figurkach i obrazach Serca Jezusowego. Tajemnicę, którą wraża obraz z otwartym Sercem, francuski jezuita porównuje do nasienia, do pączka, do młodego pędu uśpionego, ale drzemiącego przez wieki w kulcie adoracji wynagradzającej i przebłagalnej oraz w postanowieniach poprawy. Miłość Chrystusa - duchowa energia, w adoracji na różne sposoby przeżywana, choć rozpalała ludzkie serca, ale mało płonęła w społecznym wymiarze ludzkiego życia.

Impulsem do ukazania przez o. Piotra nowego wymiaru Najświętszego Serca było ustanowienie w 1925 r. przez papieża Piusa XI święta Chrystusa Króla jako przeciwwagi do współczesnego zeświecczenia. Tytuł „Chrystus Król” wyraża Jego ludzką zwierzchność nad światem. W swym nauczaniu zawartym w Nowym Testamencie, Chrystus zwiastuje nadejście Królestwa Bożego. Pod koniec swego życia pozwala obwołać się królem (Mt 21, 5; Łk 19, 38; J 12, 13), zaznaczając jednocześnie, że Jego Królestwo nie pochodzi z tego świata. Majestat Jego Królestwa ukazał się w zmartwychwstaniu. Odtąd Jego panowanie rozciąga się na wszystkich ludzi do momentu, w którym odda je w ręce Ojca u końca czasów (1 Kor 5, 24). Tytuł „Chrystus Król” nabrał nowego wymiaru po Soborze Nicejskim (325), podczas którego ogłoszono jedność natury Boga Ojca i Jezusa Chrystusa jako Syna Bożego .

Encyklika ustanawiająca święto Chrystusa Króla przez papieża Piusa XI, była dla o. Piotra znakiem, że treść ogłoszonej prawdy znajduje się w depozycie wiary w takim sensie, w jakim to określił papież – w rozumieniu ówczesnej teologii. Zdaniem francuskiego jezuity encyklika ta ukazywała jednak bardziej uniwersalny i realistyczny wymiar Wcielenia, niemożliwy do odczytania w teologii w duchu Denzingera. Oczywiście, podobnie jak czynił to św. Paweł, również Pius XI w przesłaniu encykliki przekazywał światu Dobrą Nowinę Jezusa Chrystusa, w którym dokonuje się tajemnicza synteza tego, co Niestworzone z tym co, stworzone. Chrystus to Ten, który zstąpił, jest Tym, który wstąpił ponad wszystkie niebiosa, aby wszystko napełnić (Ef 4, 10).

Teilhard dodaje tu, że  w rozumieniu św. Pawła, Chrystus, który wszystko napełnia, to „Chrystus-Omega”, „Chrystus-Uniwersalny”. Dlatego pyta: Czym jest to wszystko, o którym pisze św. Paweł w przytoczonym wyżej fragmencie? Oczywiście – odpowiada – jest to świat. Ale Rzymianie, Koryntianie, Efezjanie, Kolosanie, do których pisał Apostoł, rozumieli świat inaczej, niż my rozumiemy go dzisiaj, świat odkrywany przez naukę, jak też naszego doświadczenia, świat w procesie stwarzania, w szczególności w jego warstwie samoświadomości – noosfery. Ten świat ukazuje nam oblicze Boga dla naszej adoracji, ukazuje Chrystusa Króla jako Chrystusa Uniwersalnego. Świat Rzymian, Koryntian, Efezjan, Kolosan, był światem ukończonym, statycznym kosmosem, do którego Chrystus wprowadzony jest z zewnątrz. Władzę otrzymał On od Boga Ojca, której wymiar jest czysto jurydyczny. Natomiast o. Piotr w obrazie Chrystusa Króla dostrzega nowy wymiar Wcielenia -  wymiar realizmu uniwersalnego, który, co prawda, pojawia się w nauczaniu Kościoła we encyklice Piusa XI Quas primas (1925), choć jest on tam wyrażony jeszcze w rozumieniu świata statycznie zamkniętego.

Dla francuskiego jezuity świat jest kosmogenezą – od najprostszych ziaren materii aż do noosfery, gdyż w Nim, to znaczy w Chrystusie zostało wszystko stworzone (…) byty widzialne i niewidzialne, (…) stworzone przez Niego i dla Niego (…). On jest przed wszystkim i wszystko ma w Nim istnienie (Kol 1, 15.17). W treści Listów św. Pawła (do Rzymian, Koryntian, Efezjan, Kolosan) i w teologii św. Jana Teilhard odkrywał, że Chrystus, Król Uniwersalny jest Sprawcą, Zbawicielem, Początkiem i Końcem kosmogenezy, którą nazwano ewolucją. Inaczej mówiąc, Chrystus Uniwersalny, wyłaniający się z Serca Jezusowego, to Jezus Chrystus historyczny w swej ludzkiej naturze. To Jezus Chrystus, który mówił, abyśmy się miłowali wzajemnie (J 13, 34), tak jak On nas umiłował: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej (J 15, 9). A ta miłość ukazuje się w krzyżu, ale zawsze w świetle Jego zmartwychwstania.

Trwanie w Jego miłości – tym samym w miłości Ojca, nie ograniczania się tylko do adoracji, wynagradzania Bożemu Sercu. Przeciwnie, Miłość Ojca objawiająca się w Sercu i przez Serce Jezusa wciela się w Kościele i przez Kościół w historyczny proces stwórczy. W tym procesie otwartym na spełnienie, a w szczególności w ludzkiej noosferze, Kościół jest filum (definicją) miłości, dzięki której staje się wspólnotą i więzią w Chrystusie, jednoczącą ludzkość w jedną rodzinę (LG nr 1).

To właśnie dzięki objawieniu ponadludzkich mocy przydanych Ci przez zmartwychwstanie - tak Piotr de Chardin zwraca się w modlitwie do Jezusa - widoczny jesteś, Mistrzu, we wszystkich mocach Ziemi, uznaję Cię za mego władcę i oddaję się Tobie w zachwyceniu. Przedziwne są drogi Twego ducha, Boże mój! Kiedy, dwa wieki temu pojawiło się w Twym Kościele szczególne upodobanie w Twym Sercu, mogło się wydawać, że tym, co przyciągało dusze, było odkrycie w Tobie jakiejś cząstki bardziej określonej, bardziej ograniczonej niż samo Twe człowieczeństwo. I oto dzisiaj, nagle, gwałtowny przewrót! Stało się oczywiste, że poprzez objawienie Twego Serca, chciałeś Jezu, przede wszystkim dostarczyć naszej miłości sposobu, jak uciec od tego, co było zbyt ciasne, zbyt określone i ograniczone, od tego wyobrażenia Ciebie, jakie sobie wytworzyliśmy. W pośrodku Twej piersi widzę tylko rozjarzenie, i im dłużej wpatruję się w to ognisko żaru, tym bardziej zdaje mi się, że wokół niego zarys Twego Serca zaciera się, ogromnieje ponad wszelką miarę, tak że w końcu odróżniam w Twych rysach tylko kształt rozpromienionego świata.

 

Warto odwiedzić