Równia pochyła pogaństwa
Izrael zgrzeszył… a grzechy ich tak bardzo się mnożyły, że wypędziły ich z własnej ziemi.
Oddawali się wszelkim niegodziwościom, aż przyszła na nich pomsta.
Syr 47, 24b-25
W życiu duchowym tak osób indywidualnych, jak i wspólnot czy narodów nie ma nigdy stabilizacji. Tak samo zresztą rzecz ma się z życiem biologicznym. Jedno i drugie jest ustawicznym procesem. Człowiek, wspólnota, naród albo się rozwija, albo się degraduje. Tertium non datur – mawiali Rzymianie – czyli innej drogi nie ma. Procesy te widzimy cały czas i w historii powszechnej, ale w sposób szczególny w historii zbawienia, w którą, niestety, wpisane są też okresy degradacji. Tak było po grzechu pierworodnym i tak jest po wprowadzeniu pogaństwa na powrót do Izraela. Salomon najpierw wziął sobie za żony pogańskie księżniczki. Wydawało się to słuszne z racji politycznych, ale było przeciw prawu Bożemu. Prawo Mojżeszowe bowiem zabraniało Izraelicie żenić się z pogankami. To był pierwszy fałszywy krok. Za nim przyszedł drugi: uległ presji swoich pogańskich żon i zbudował im świątynki i ołtarze ofiarne dla ich pogańskich bogów. Powstały one naprzeciw Jerozolimy, na południowej części Góry Oliwnej. Co więcej, sam zaczął oddawać im cześć. Pamięć o tym miejscu jest żywa w Izraelu do dziś. Z czasem przylgnęła do niego nazwa wzgórze zgorszenia… Ktoś ze współczesnych zaproponował, że powinno się je raczej nazywać: wzgórze tolerancji. To nasze współczesne eufemizmy, które próbują ukryć dramatyczną rzeczywistość duchową tamtego i podobnych faktów.
Kolejnym krokiem w spoganieniu był następca tronu po Salomonie – jego syn Roboam, którego urodziła mu jedna z jego pogańskich żon – Ammonitka – Naama. To właśnie Roboam przez swoją głupotę doprowadził do podziału Izraela na dwa królestwa, co jeszcze bardziej wzmogło spoganienie. Najpierw jednak dotknęło ono królestwa północnego. Dwa złote cielce, które król królestwa północnego odlał i nazwał bogiem Izraela oraz zbudowane dla nich świątynie w Dan i w Betel stały się tego najmocniejszym wyrazem. Także i w królestwie południowym działo się coraz gorzej. Owszem, pozostała tam świątynia, którą zbudował Salomon, ale i tam zaczęto stawiać ołtarze ofiarne na wzgórzach dla innych bogów. Co więcej, powrócił haniebny zwyczaj pogański – prostytucji sakralnej (por. 1 Krl 14, 24). Jest rzeczą oczywistą, że musiało to wprowadzić do Izraela rozwiązłość seksualną. Zawsze tak jest, że odejście od Boga żywego, który jest Życiem samym i źródłem życia, prowadzi do zatrucia i niszczenia życia u jego ludzkich źródeł, bo tym właśnie jest ludzka seksualność. Jej istotą jest współpraca z Bogiem w dawaniu życia. Natomiast oderwana od Boga staje się nie tylko egoistyczną igraszką popędów, ale z czasem wręcz demonicznym narzędziem niszczenia ludzkiej godności i życia samego. Tak działo się w starożytnym pogaństwie, w którym nie tylko dochodziło do orgii podczas pogańskich świąt, ale potem składano bogom ofiary krwawe z dzieci poczętych w czasie owych orgii.
Spoganienie i degrengolada moralna postępowała w Izraelu coraz dalej. Wprawdzie w królestwie południowym pojawiali się szlachetni królowie, jak Asa i jego syn Jozafat, którzy próbowali wrócić do wierności prawu Bożemu, ale były to raczej wyjątki. Lawina duchowego, a dalej moralnego, narodowego i fizycznego zniszczenia toczyła się dalej. Pomiędzy obydwoma królestwami podzielonego Izraela trwała niemal nieustanna wrogość i wojna, pochłaniając kolejne ofiary i doprowadzając do niszczenia tego, co zbudowały poprzednie pokolenia. Co więcej, żeby zapewnić sobie przewagę nad swym przeciwnikiem w bratobójczych wojnach, władcy izraelscy uciekali się po pomoc sąsiednich królestw pogańskich. Zawierali z nimi przymierza przeciw swoim braciom, a starając się ich przekupić, nie cofali się nawet przed użyciem do tego celu srebra i złota złożonego w świątyni Pańskiej w Jerozolimie (por. 1 Krl 15, 18). Zachęcali władców swoich dawnych wrogów, aby ich wojska wkraczały w granice Izraela i pustoszyły ziemie braci.
Swoisty szczyt pogaństwo osiągnęło w czasie panowania w królestwie północnym króla Achaba. Władca ten – jak czytamy w Pierwszej Księdze Królewskiej – stał się gorszy od wszystkich swoich poprzedników (1 Krl 16, 30). Wziął sobie za żonę pogańską księżniczkę, córkę króla Sydończyków – Izebel i nie tylko zaczął oddawać kult jej bogowi – Baalowi, ale nawet w stolicy swojego królestwa – Samarii – wybudował dla niego świątynię, a w niej ołtarz ofiarny. Achab był człowiekiem słabego charakteru i faktycznie rządziła nim, a zatem i jego królestwem pogańska żona. Niejako pieczęcią tego czasu było odbudowanie Jerycha. Po wejściu Izraela do Ziemi Obiecanej Pan Bóg kazał obłożyć klątwą to pogańskie miasto, poniekąd symbol pogaństwa tamtych czasów, i zniszczyć je w całości. Tak też się stało. Ocalała z niego tylko nierządnica Rahab oraz jej rodzina, za to, że pomogła zwiadowcom izraelskim, ukrywając ich przed pościgiem. Jozue zakazał odbudowy tego miasta, a tego, który je odbuduje, nazwał przeklętym. Tym człowiekiem właśnie za czasów panowania Achaba okazał się Chiel z Betel. Nie tylko odbudował Jerycho, ale jak mówi Pismo: fundamenty jego położył na swoim pierworodnym Abiramie, a na swoim najmłodszym, Segibie, postawił jego bramy (1 Krl 16, 34). Zdaniem wielu biblistów oznacza to, że złożył swych synów w ofierze bogom pogańskim za pomyślność przedsięwzięcia. Można by powiedzieć, że Izrael sięgnął dna pogaństwa, którym jest składanie bożkom ofiar z ludzi, co więcej z własnych dzieci. To jakby cofnięcie się do czasów sprzed Abrahama.
Można by zapytać, dlaczego Pan Bóg takie okresy w historii pojedynczych ludzi, wspólnot i narodów dopuszcza? Otóż, po to, aby pokazać, jak bardzo szanuje wolność człowieka, ale też, by ludzie sami zobaczyli, do czego są zdolni, kiedy Go opuszczą, że ze stworzeń na Jego obraz i podobieństwo zamieniają się w obraz i podobieństwo tego, któremu świadomie czy nieświadomie służą, czyli na obraz demona.