Pójście na całość w miłości

13 sty 2015
ks. Patrick Zoll SJ
 

Miłość i pójście na całość – wyrażenie to na pierwszy rzut oka wydaje się niedorzeczne, bo czy pójście na całość w miłości nie zaślepia? Czy nie jest nawet niebezpieczne? Czy w miłości nie należy się kierować rozumem, który ją miarkuje? A jednak w miłość jest wpisany jakiś radykalizm.

Nie wyobrażamy sobie miłości, która zaciąga hamulce. Miłość ma w sobie coś, co wymaga zupełnego oddania, podjęcia ryzyka. Ona nas całkowicie opanowuje, żąda pójścia na całość. Jakiś rodzaj radykalizmu należy do istoty miłości i trzeba się z tym liczyć. Miłość nie uznaje granic, bez tej bezgraniczności nie ma miłości. Jak to wygląda w praktyce, pokazuje przykład postępowania Boga z ludźmi.

 

Miłość jednak bierze pod uwagę granice

Prawdziwa miłość bierze pod uwagę w sposób radykalny granice. Tymi granicami są inność i wolność drugiego. W grę wchodzi tu zbawienie świata. Bóg zamierza stać się człowiekiem i przez Jezusa Chrystusa pojednać świat z sobą, ale wszystko zależy od wolnej decyzji Maryi. Miłując w ten sposób, Bóg się jakoś naraża, a jednak okazuje szacunek dla ludzkiej wolności. Nie dotyczy to jednak tylko Maryi, ale i każdego z nas. Bóg wprawdzie stworzył nas bez naszej woli, ale nie chce nas zbawić bez naszego przyzwolenia. Jego miłość uznaje granice, które stanowi nasza wolność.

 

Miłość przekracza granice

Jezus potrafi, gdy chce, przekroczyć granice, które stają na drodze Jego miłości. Ta miłość prowadzi Go przede wszystkim do ludzi z marginesu, do wykluczonych ze społeczności ludzkiej i pogardzanych. On nie liczy się z tymi ograniczeniami, jakie się utrwaliły ze szkodą dla niejednego człowieka i nie służą już nikomu. Ostatecznie ten radykalizm miłości względem ludzi uważanych wtedy za wyrzutki społeczeństwa doprowadził Go do ukrzyżowania. Kochać aż do bólu to znaczy iść na całego, a symbolem takiego radykalizmu jest krzyż.

 

Miłujący radykalizm

Radykalizm miłości Jezusa to radykalizm miłujący. Czym on jest, widać to najlepiej na przykładzie pokus, na jakie wystawiany jest Jezus. Do nich należy zaliczyć kuszenie Jezusa na pustyni, wypędzenie kupców ze świątyni, uroczysty wjazd do Jerozolimy i w końcu pojmanie w Ogrojcu. Za każdym razem pokusa szła po linii postępowania zelotów. Chodziło o to, by Jezus uciekł się do przemocy, nienawiści i siły, by odpowiedział „radykalnie” na radykalny ucisk, niesprawiedliwość i gwałt. Jezus jednak stanowczo odrzucił tego rodzaju sugestie radykalnego postępowania. Podczas sfingowanego procesu zmierzającego do z góry wydanego wyroku skazującego Jezus nie posługuje się językiem nienawiści, ale raczej milczy. Nawet wisząc na krzyżu, nie odgrywa roli ofiary „politycznej poprawności”, nie próbuje się usprawiedliwiać i bronić, ale wypowiada słowa przebaczenia, słowa, które współbrzmią z całym posłannictwem Jego bezgranicznej miłości. Miłujący radykalizm jest wyrazem radykalizmu miłości. Jak Jezus w czasie swego życia na ziemi nie stronił w imię miłości od zdecydowanego krytykowania współczesnej sobie cywilizacji, tak samo pierwsi chrześcijanie odważnie wyznawali niesłychaną prawdę o bóstwie Chrystusa. Parafrazując słowa Karla Rahnera SJ, możemy tę sytuację ująć w ten sposób: Chrześcijanin przyszłości będzie radykałem, da dowód, że doświadczył bezgranicznej miłości Boga ku ludziom. Ale naprawdę doświadczy tej bezwarunkowej miłości Boga, gdy jego bezkompromisowość będzie wynikała z miłości.

z oryginału niemieckiego „Jesuiten” (2014/3) przełożył ks. Stanisław Ziemiański SJ

 

Warto odwiedzić