Czas ucieka, wieczność czeka…
Trudno dzisiaj uwierzyć, że jeszcze wiek temu czasomierz, jak nazywano zegar, był oznaką luksusu i zamożności. W dobie elektronicznych zegarów i zegarków już dawno zapomniano o wieszczącej godziny „kukułce”, kurantach, szmerze wahadła obecnego w domowym zaciszu przez całą dobę.
Najstarsze zegary
Za najstarszy typ zegara uważany jest zegar słoneczny znany już w XIII wieku p.n.e. Jego najdawniejszy egzemplarz odkryto w 2013 roku w Egipcie, w Dolinie Królów. Zegary słoneczne znali też starożytni Babilończycy, Chińczycy, Fenicjanie, Grecy i Rzymianie. Posługiwał się nim również świat arabski.
W chrześcijańskiej Europie zegar słoneczny rozpowszechnił się w VII stuleciu, po wydaniu przez papieża Sabiniana w latach 604-606 nakazu umieszczania go na budynku każdego kościoła, by wierni mogli odczytywać godziny modlitw, nabożeństw itp. W późniejszych czasach funkcje te pełniły także kościelne dzwony. Zegar słoneczny miał tarczę (często stanowiła ją po prostu ściana budynku) z odpowiednią podziałką (skalą czasu), niekiedy bardzo skomplikowaną, z umieszczoną pośrodku nieruchomą wskazówką rzucającą na nią cień. Oczywiście gdy dzień był pochmurny, zegar stawał się bezużyteczny. Warto wspomnieć, że istniały także przenośne zegary słoneczne, tzw. podróżne.
Równie dawne tradycje ma klepsydra znana już w 2700 roku p.n.e. To proste urządzenie składa się z dwóch, z reguły szklanych, pojemników umieszczonych dokładnie jeden nad drugim, połączonych rurką przepuszczającą określoną ilość wody lub piasku w określonym czasie.
Kuranty i wagi
W średniowieczu pojawiły się pierwsze sprężynowe mechanizmy zegarowe, początkowo ze względu na swe rozmiary umieszczane najczęściej na wieżach kościołów i siedzib szlacheckich. W 1364 roku został wydany pierwszy szczegółowy opis mechanizmu zegarowego autorstwa Giovanniego da Dondir (1318-1389) – włoskiego astronoma, profesora na uniwersytecie w Padwie. Skonstruował on mechaniczny zegar pokazujący godziny, dni, miesiące, pozycje Księżyca, Słońca i planet.
Bardzo popularnym rodzajem mechanicznego czasomierza był zegar wahadłowy, napędzany zazwyczaj siłą grawitacji (obciążnik na lince zwany często wagą) i sprężyną. Pierwszy taki zegar około roku 1657 zbudował Christiaan Huygens (1629-1695), holenderski matematyk, fizyk i astronom, który zastosował w praktyce prawo ruchu wahadłowego sformułowane przez włoskiego astronoma Galileusza (Galileo Galilei 1564-1642). Mechanizm obudowany jest szafką z cyferblatem, na którym umieszczone są wskazówki i podział godzinowy. Zegary te – różnej wielkości, od okazałych stojących szaf przez zawieszane na ścianie skrzynki po miniaturki – często są prawdziwymi dziełami sztuki. Wybijały pełne godziny, półgodziny i kwadranse, wieściły je głosem kukułki (mechanizm z wyskakującym z okienka ptakiem), kurantami, melodiami. Odmierzając sekundy, wydają charakterystyczny odgłos – „tykanie”, który znalazł miejsce w naśladującym go staropolskim rytmicznie recytowanym powiedzeniu: Czas ucieka, wieczność czeka. To właśnie taki zegar, jako znak rodzinnego domu, witał w Mickiewiczowskim Panu Tadeuszu po powrocie w rodzinne progi tytułowy bohater, który z dziecinną radością pociągnął za sznurek, by stary Dąbrowskiego posłyszeć mazurek.
Zegar – dusza domu i rodziny – stał się bohaterem opery Stanisława Moniuszki (1819-1872) Straszny dwór, a opowiadająca o nim aria należy do najbardziej znanych w polskiej operze.
Dla kobiet i żołnierzy
Za wynalazcę popularnego zegarka uchodzi Peter Henlein (1485-1542), ślusarz z Norymbergi, który w 1504 roku umieścił sprężynowy mechanizm napędzający zegar w „przenośnym” pudełku. Tak powstał pierwszy zegarek kieszonkowy powszechnie używany, jako rzecz bardzo osobista aż do I wojny światowej. Zawieszany na łańcuszku był nierzadko drogim, ozdobnym cackiem, noszonym zarówno przez mężczyzn, jak i kobiety. Stanowił często prezent, pamiątkę, wreszcie nagrodę, np. za dobrą pracę.
Na początku XX wieku zaczęły się upowszechniać zegarki naręczne noszone głównie przez płeć piękną, a traktowane z pogardą przez mężczyzn. Sytuację tę zmieniła I wojna światowa, kiedy to okazało się, że zegarek jest niezbędnym wyposażeniem żołnierzy, a jego wersja kieszonkowa nie sprawdza się w warunkach bojowych.
W dworku i w izbie
Jeszcze na początku XX stulecia zegar był w chłopskiej chacie przede wszystkim przedmiotem podnoszącym prestiż właściciela, a dopiero w drugiej kolejności użytecznym czasomierzem. Otrzymywały go w wianie wychodzące za mąż dziewczęta, przywożono zegary z wędrówek w świat, za pracą. Były to najczęściej zegary z drewnianą tarczą, czyli cyferblatem malowanym w barwne kwiaty (najstarszy typ znany już w XVIII w.) i krajobrazy, zegary z tarczą wykonaną z porcelany, mosiężnej blachy i malowaną na szkle. Produkowano je m.in. w Szwarcwaldzie.
Należały do nich również wspomniane zegary szafkowe z kukułką lub z kurantami, zaopatrzone w zawieszone na łańcuszkach tzw. ciężarki i różnego rodzaju wahadła. Tych ostatnich używano niekiedy do wróżb i magicznych zabiegów, także leczniczych, jakie jeszcze do niedawna stosowano w chłopskich chatach.
Zegary traktowano z szacunkiem, nieomal jak żywą istotę. Wierzono, że mogą wpływać na życie mieszkańców chaty, zwiastować radosne i smutne wydarzenia, reagować na zachowania gospodarzy. Umieszczane na ścianie w paradnej izbie towarzyszyły powszednim i świątecznym dniom; po zgonie domownika zatrzymywane były na znak żałoby i upływającego nieuchronnie czasu.