Pradziadkowe wspomnienia

09 lis 2014
Mikołaj Świerad
 

– Mój dziadek budował to miasto – mawiał czasem tata, kiedy przecinali duży plac, na którym zbiegały się główne ulice lub mijali jakieś osiedle z połowy ubiegłego stulecia, ukryte teraz za drzewami. Dziś znów tak powiedział, akurat w chwili, gdy koła tramwaju zazgrzytały głośno na rozjazdach. Był 1 listopada. Jeśli mieszka się w dużym mieście, tego dnia na cmentarz najlepiej dojechać publicznym transportem.

Przecisnąwszy się przez gąszcz płaszczy, kurtek oraz wiązanek, skręcili w zaciszny zaułek wiodący do babcinego mieszkania. To była już tradycja. Odwiedziny na grobach, a potem obiad u babci, w czasie którego przywoływano minione rodzinne wydarzenia. Wieczorem ponownie szli na cmentarz. Właśnie wtedy najbardziej odczuwało się niezwykłą atmosferę tego święta.

Zaledwie przed paroma tygodniami tata pokazał Stasiowi i Monice cenną pamiątkę. Były to listy, jakie pradziadek pisał z budowy do jednej ze swych sióstr. Zachowały się, podobnie jak mosiężny medal na wstążce z wąskimi, pomarańczowo-czarnymi paskami pośrodku, i garść fotografii. Historia tatusiowego dziadziusia ogromnie zainteresowała Stasia.

– Proszę, pokaż listy – dopominał się chłopiec, ilekroć teraz odwiedzali babcię. Czytał je niczym dobrą przygodową książkę.

W listach dziadek taty relacjonował postępy w powstawaniu miasta, opisywał swoje życie w tamtym okresie, ale najchętniej wspominał dzieciństwo na wsi. Jakże dokładnie zachował obraz ich domu stojącego u podnóża wzniesienia oraz drogi, która na skróty przez pola prowadziła do kościoła, i przepływającej nieopodal rzeki. Niekiedy wydobywał z pamięci zabawne epizody, które stały się udziałem jego oraz siostry. „Wiesz, często wspominam tę hecę z jałówką, jak uciekła mi, gdym szedł paść ją w zakolu rzeki i jakem cię wtenczas wołał na pomoc, bo chciałem ukryć przed rodzicami, iż krowa dała drapaka”...

Późno nauczył się pisać, a i tak litery są ładniejsze od moich – Staś pomyślał nagle o swych szkolnych zeszytach. – Muszę koniecznie popracować nad charakterem pisma.

– Synku, pora iść – dobiegł go z korytarza głos mamy.

Błoto przylepiło się do butów, lecz tym razem tata nie był zły, że naniosą do auta. W Zaduszki zawsze odwiedzali mogiłę siostry pradziadka. Do samej wsi nie zajeżdżali jednak już wiele lat, bo majątek niegdyś odsprzedano. Pradziadek miał same siostry i one również pojechały do miast. Choć okolica bardzo się zmieniła, babcia od razu poznała to miejsce. Starą chatkę zburzono, teraz wyrósł tam masywny dom.

– Coś jednak pozostało – rzekła – tamte jabłonie oraz studnia w obejściu.

– I kapliczka. Pamiętacie? Pradziadek pisał o niej w swoich listach – dodał chłopiec.

– Ty chyba znasz je na pamięć – uśmiechnął się tata. – Spójrzcie w prawo. Czy to nie tędy chodzili na skróty do kościoła? Zobaczymy, czy da się przejechać.

Asfalt szybko przeszedł w polną, wyboistą drogę. Samochód wspiął się na wzniesienie.

Pagórek, na którym paśli gęsi – pomyślał szybko Staś.

Auto sunęło do przodu. Było coraz bardziej mgliście. W oddali rozciągał się las, dokąd – jak przeczytał – chadzali jesienią na grzyby. Całkiem natomiast wyschło koryto rzeki. Świadczyły o nim jedynie stare wierzby. Ciekawe, z której z nich pradziadek z kolegami skakał w lecie do wody? Gdzieś tu musiało być też pole, i to miejsce, które tak dobrze znał z opisów, gdzie uciekła mu jałówka. Tylko jak je poznać, skoro ziemia leży odłogiem, a niektóre miejsca porosły brzozowym zagajnikiem? A może tatusiowy dziadek wraca właśnie z kościoła? Jego chłopięca postać zaraz wychynie z mgły? O, widać nawet wieżę świątyni – myślał chłopiec.

Pomysł, by odwiedzić dawne rodzinne strony, podsunęła babcia. Właśnie wyjęła z torebki list i głośno zaczęła odczytywać jedną z tych radosnych historii, którą niepewną, niewprawną ręką, blaknącym atramentem na wypłowiałym dzisiaj arkuszu papieru zapisał kiedyś pradziadek. Staś dobrze ją znał. Czytał ją wiele razy. Mimo to słuchał uważnie. Zdawało mu się, że droga wiedzie w sam środek pradziadkowych wspomnień.

 

Warto odwiedzić