Serce Jezusa, źródło wszelkiej pociechy

11 wrz 2025
ks. Marek Wójtowicz SJ
 

Pan Jezus mówił do swoich uczniów, by się nie lękali, i kieruje do nas te same słowa pociechy: „Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie!

W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę”. Odezwał się do Niego Tomasz: „Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?”. Odpowiedział mu Jezus: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie” (J 14, 1-6).

 

Łaska pocieszenia

A my razem ze św. Pawłem możemy wielbić Boga: Błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy, Ten, który nas pociesza w każdym naszym utrapieniu, byśmy sami mogli pocieszać tych, co są w jakiejkolwiek udręce, pociechą, której doznajemy od Boga. Jak bowiem obfitują w nas cierpienia Chrystusa, tak też wielkiej doznajemy przez Chrystusa pociechy (2 Kor 1, 3-5).

Benedykt XVI komentując powyższy fragment Drugiego Listu do Koryntian, napisał: Paweł przeżywa zatem wielkie strapienie, liczne są trudności i udręki, które musiał pokonać, ale nigdy się nie zniechęcił dzięki wsparciu łaski i bliskości Pana Jezusa Chrystusa, dla którego stał się apostołem i świadkiem, oddając w Jego ręce całą swoją egzystencję. Właśnie dlatego Pawłowa modlitwa, rozpoczynająca ten List, wyraża błogosławieństwo i dziękczynienie Bogu, ponieważ nie było w życiu apostoła Chrystusa takiego momentu, w którym by poczuł brak wsparcia miłosiernego Ojca, Boga wszelkiej pociechy. Cierpiał okrutnie, mówi to właśnie w tym Liście, ale we wszystkich tych sytuacjach, które wydawały się bez wyjścia, otrzymywał od Boga pociechę i pokrzepienie. Aby głosić Chrystusa, musiał znieść prześladowania, został nawet uwięziony, ale zawsze czuł się wewnętrznie wolny, ożywiała go obecność Chrystusa i pragnienie głoszenia ewangelicznego słowa nadziei. Z więzienia pisze o tym do Tymoteusza, swego wiernego współpracownika. Skuty łańcuchami, pisze: „Słowo Boże nie uległo spętaniu. Dlatego znoszę wszystko przez wzgląd na wybranych, aby i oni dostąpili zbawienia w Chrystusie Jezusie, wraz z wieczną chwałą” (2 Tm 2, 9b-10). Kiedy cierpi dla Chrystusa, doznaje Bożej pociechy. Pisze: „Jak bowiem obfitują w nas cierpienia Chrystusa, tak też wielkiej doznajemy przez Chrystusa pociechy” (2 Kor 1, 5)” (Panie, naucz nas modlić się, s. 224).

 

Wezwani do radości

Pan Bóg pociesza nas zawsze w czasie próby. W Starym Testamencie spotykamy wiele tekstów, które są wezwaniem do radości, jak choćby ten z Księgi Sofoniasza. Czytamy w nim: Ciesz się i wesel z całego serca, Córo Jeruzalem! Pan oddalił wyroki na ciebie, usunął twego nieprzyjaciela: król Izraela, Pan jest pośród ciebie, już nie będziesz bała się złego (3, 14-18). Te słowa budzą w nas nadzieję i przywracają radość serca. Jest to nadprzyrodzona radość, której nie jesteśmy w stanie sami z siebie wydobyć. Ona jest owocem zażyłej bliskości z Bogiem, który jest obecny i działa pośród swego ludu.

Do radości jest wezwany cały Kościół, bo jest w Nim obecny Pan Jezus, który obdarza nas zbawieniem. Natomiast szatan, nieprzyjaciel ludzkiej natury, najczęściej usiłuje nam tę radość odebrać. On dobrze wie, że chrześcijanin smutny nikogo nie pociągnie do poznania, ukochania i naśladowania Jezusa Chrystusa. Po zmartwychwstaniu Pana i zesłaniu Ducha Świętego Apostołowie gromadzili wokół siebie tłumy ludzi, bo ich twarze rozpromienione były radością. To właśnie ona jest znakiem, że już spotkaliśmy zmartwychwstałego Jezusa, który przemienił nasze życie w podobny sposób, jak to uczynił ze św. Pawłem pod Damaszkiem(Dz 9, 1-19). A jak dzisiaj wyglądają nasze oblicza, czy maluje się na nich pełen pokoju uśmiech?

 

Umocnieni przez Serce Jezusa

Serce Jezusa zawsze dodaje nam odwagi, byśmy nie osłabli (por. Iz 35, 3). Nasz Pan jest zawsze gotowy, by pocieszyć nasze serca i umocnić nasze ręce do służby potrzebującym naszej pomocy. Trzeba tylko, byśmy pozwolili, by On odnowił nas swoją uprzedzającą miłością. Ręce opadłe – to symbol naszej bezsilności. Tyle różnych sytuacji życiowych nas przygniata: najpierw nasze grzechy z przeszłości, nierzadko chorobliwe poczucie winy, brak akceptacji siebie, serce małoduszne, zazdrość, zamykanie się w sobie, niechęć wobec ludzi. Tak często ogarnia nas smutek, gdy dowiadujemy się o chorobie kogoś bliskiego, gdy brak nam wspólnego języka z rodzicami, gdy czujemy się niezrozumiani w związku małżeńskim lub w miejscu pracy. Najprościej wtedy zamknąć się w smutku i duchowym odrętwieniu. Ale na szczęście Bóg nie pozostawia nas samotnymi w takich sytuacjach: posyła nam „proroków” i życzliwych ludzi, by nas obudzili, by nam przypomnieli o miłości Boga do nas. Odpowiedzmy ochoczo na zaproszenie Pana: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście (Mt 11, 28). Tak zaprasza nas zranione Serce Jezusa. Pan przemieni wodę naszego życia, nasze szare, zwyczajne dni w wino radości przebywania z Nim. To nic, że na początku naszej duchowej drogi pojawi się trud. Doświadczane przeciwności są znakiem pogłębionej relacji z Bogiem. Tak działo się w życiu św. Małgorzaty Marii Alacoque, gdy jej objawienia Serca Jezusa nie były przyjmowane w jej wspólnocie sióstr wizytek w Paray-le-Monial. Oto jak zachęcał św. Paweł Tesaloniczan: Zawsze dziękujemy Bogu za was wszystkich, wspominając o was nieustannie w naszych modlitwach, pomni przed Bogiem i Ojcem naszym na wasze dzieło wiary, na trud miłości i na wytrwałą nadzieję w Panu naszym Jezusie Chrystusie (1 Tes 1, 2-3).

Prośmy, by Serce Jezusa, źródło wszelkiej pociechy, odnowiło w nas wiarę w nieskończoną miłość Boga. Ożywmy w sobie szczere pragnienie, by zdecydowanie porzucić grzechy i narodzić się na nowo, stając się „nowym człowiekiem” (por. Ef 4, 17-32). Ta wewnętrzna przemiana nie obejdzie się bez ognia walki, bo zły duch ciągle podsuwać nam będzie pokusy wygodniejszego życia: by np. nie zważać na Boże przykazania. Zawsze pamiętajmy, że życie bez Boga, poza oddziaływaniem Jezusowej Ewangelii, jest życiem smutnym, jest gromadzeniem plew, które wiatr rozmiata (por. Ps 1, 4). Tylko z Panem Jezusem, Bogiem prawdziwym, obecnym i działającym w swoim Kościele, będziemy mogli zbierać ziarna prawdziwej radości. Nieraz przeżywać będziemy cierpienia i krzyże, którymi jednak będziemy mogli się cieszyć na końcu ziemskiego pielgrzymowania, w czas żniwa. Każdego dnia czeka nas trud zbierania i gromadzenia duchowych owoców, które rodzą się z prawdziwej miłości i zapominania o sobie.

To dopiero za taką cenę w naszych sercach pojawi się niespodziewana radość, która sycić będzie nasze niespokojne serca. Taka radość rodzi się w sercach czystych i prawych, w sercach szczerze szukających Boga, także pośród utrapień, jak to było w życiu wielu świętych. Znamienne jest świadectwo uwięzionego św. Pawła, który Liście do Filipian wzywał uczniów Jezusa do radości! Źródłem tej radości w życiu św. Pawła była głęboka więź z Panem Jezusem, który go umacniał. To Jego pocieszającej obecności doświadczał św. Paweł nawet pośród łez i samotności, o czym pisze w Drugim Liście do Koryntian. Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym śmiertelnym ciele (2 Kor 4, 10). Święta Faustyna zostawiła nam poruszające świadectwo przyjaźni z Panem Jezusem: Jezu, Przyjacielu serca samotnego, Tyś przystanią moją, Tyś pokojem moim, Tyś jedynym ratunkiem moim, Tyś uspokojeniem w chwilach walk i zwątpień morza. Tyś jasnym promieniem, który oświeca życia mojego drogę. Tyś wszystkim dla duszy samotnej. Ty rozumiesz duszę, chociaż ona milczy. Ty znasz słabości nasze i – jako dobry lekarz – pocieszasz i leczysz, oszczędzając cierpień, jako dobry znawca (Dzienniczek, 247).

 

Przeczytaj także

Warto odwiedzić