Zbezczeszczona świątynia - 7 III 2021

07 mar 2021
ks. Stanisław Łucarz SJ
 

3. Niedziela Wielkiego Postu;
Ewangelia według św. Jana 2, 13-25

Świątynia jerozolimska miała być absolutnie wolna od pogaństwa i jego uzewnętrznienia, jakim jest bałwochwalstwo. To miało być miejsce obecności i chwały Boga Jedynego. Izrael wiedział od początku, że Bóg przekracza nawet niebiosa, jak to wyakcentował król Salomon w dniu poświęcenia świątyni: Przecież niebo i niebiosa najwyższe nie mogą Cię objąć, a tym mniej ta świątynia, którą zbudowałem (1 Krl 8, 27), ale jednocześnie był świadom, że Bóg wybrał sobie to mieszkanie, aby dać swojemu ludowi możność spotkania Siebie w sposób niewątpliwy, i co więcej, potwierdził to Bóg sam słowami: Tam będzie moje Imię (1 Krl 8, 29); w Biblii obecność imienia Bożego oznacza obecność Boga samego. Nie było więc i nie mogło być tam miejsca dla bożków. Żaden poganin nie mógł wejść do świątyni. Owszem, istniało obok świątyni miejsce, które nazywano „dziedzińcem pogan”, było ono jednak oddzielone od reszty kompleksu świątynnego wysokim na półtora metra ogrodzeniem. Z jednej strony więc Naród Wybrany dbał o czystość i świętość świątyni, ale z drugiej tak jak na Izraela, tak też i na świątynię napierało pogaństwo.

Działo się to w sposób zewnętrzny i brutalny podczas wojen, które Izrael prowadził z sąsiednimi narodami pogańskimi, ale też w sposób wewnętrzny, kiedy to sami Izraelici ulegali pogaństwu. Napór zewnętrzny i prześladowanie jest mniejszym niebezpieczeństwem niż pogaństwo wnikające do serca człowieka wierzącego. Świątynię zniszczoną czy zbezczeszczoną można odbudować czy oczyścić, ale pogaństwo w sercu jest o wiele groźniejsze, bo często niedostrzegalne, a sprzeciwia się samej istocie świątyni, poniekąd burzy ją i bezcześci wewnętrznie. Historia Izraela pokazuje bardzo wyraziście, iż zewnętrzne zburzenie i zbezczeszczenie świątyni było zawsze skutkiem owego wewnętrznego procesu – zburzenia i zbezczeszczenia świątyni w sercu.

Kiedy Jezus w czasie swej publicznej działalności przybywa do świątyni jerozolimskiej, napotyka tam - jak zaświadcza św. Jan Ewangelista - siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. Na ten widok reaguje bardzo gwałtownie. Czyni sobie bicz ze sznurków, wypędza wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, rozrzuca monety bankierów, a stoły wywraca… i mówi z mocą: nie róbcie z domu mego Ojca targowiska! Inni ewangeliści przytaczają jeszcze mocniejsze Jego słowa, będące nawiązaniem do proroków Izajasza i Jeremiasza: Napisane jest: „Mój dom ma być domem modlitwy, a wy czynicie z niego jaskinię zbójców” (Mt 21, 12; por. Iz 56, 7; Jr 7, 11)). Ten handel przyświątynny miał ułatwić kult, bo sprzedawano tam zwierzęta przeznaczone na ofiary i zamieniano pieniądze rzymskie z wizerunkiem cesarza na pieniądze świątynne; tych pierwszych nie można było składać do skarbony świątynnej, gdyż mając wizerunek cesarza i napis Divus Caesar, czyli Boski Cezar, były skażone bałwochwalstwem cesarza jako boga. Wszystko to było przemyślnie uzasadnione, ale Pan, który zna ludzkie serca, widział, że króluje tam inny bożek – bożek pieniądza i chciwości.

Ta Ewangelia jest pytaniem i dla nas, jak to jest z naszymi świątyniami, owszem, tymi zewnętrznymi, ale jeszcze bardziej z naszymi świątyniami serca? Kto tam jest na pierwszym miejscu? Czy i one nie zamieniają się w targowisko, albo co gorsza - w jaskinie zbójców, gdzie nie tylko się handluje, ale walczy o zysk, depcąc częstokroć Boże przykazania.

Pan przychodzi w Wielkim Poście, aby i te nasze świątynie oczyścić, może też z całą gwałtownością, smagając nas biczem doświadczeń, pokazujących nietrwałość, czy nawet zgubność rzeczy, które – być może nieświadomie - stawiamy na pierwszym miejscu, tam gdzie na pierwszym miejscu powinien być Bóg i modlitwa.

 

Warto odwiedzić