Rowokół
Z podmokłych łąk między jeziorami Gardno i Łebsko na Pomorzu, włączonych obecnie w granice Słowińskiego Parku Narodowego, wyrasta na wysokość 115 metrów polodowcowe wzgórze moreny czołowej o stromych zboczach, całe pokryte gęstym lasem jodeł i buków.
Jest to najwyższe wzniesienie w przybrzeżnym pasie Bałtyku, co więcej – stojące samotnie, w pojedynkę, bez żadnego innego górotworu. Jako takie swym regularnym kształtem musiało intrygować okoliczną ludność słowiańską na długo przed przyjęciem chrześcijaństwa, skoro wzgórze to uznawano za święte, zaś na jego stoku założono w IX w. grodzisko. A skoro wzgórze miało być świętym, musiało istnieć na jego szczycie jakieś miejsce kultowe, może nawet kącina, czyli drewniana konstrukcja otoczona wałem ziemnym, bo pewne pozostałości czegoś w rodzaju ogrodzenia z ziemi dało się tam zidentyfikować. To, że archeolodzy nie natrafili na szczycie na żaden poważniejszy ślad istnienia kąciny, o niczym jeszcze nie przesądza. Przed X w. Słowianie przecież nie wznosili w miejscach kultu kamiennych struktur, a po drewnianych nic nie pozostało. Jako czcicielom sił przyrody wystarczało samo miejsce, gdzie mogło rosnąć większe od innych drzewo lub mogli tam ustawić figurę z drewna jakiegoś Swarożyca lub Świętowita. W tym przekonaniu utwierdza nas tradycja ciągłości Rowokołu jako miejsca świętego przeniesiona również na czasy chrześcijańskie.
Czy w miarę upowszechniania się chrześcijaństwa na Pomorzu wzniesiono na świętej górze Rowokołu jakiś sakralny obiekt nowej wiary? Takie zalecenia, by miejsca pogańskie zastępować chrześcijańskimi, w Kościele istniały od schyłku starożytności. Zmarły w 604 r. papież Grzegorz Wielki pouczał: Nie burzyć świątyń pogańskich, ale chrzcić je wodą, wznosić w nich ołtarze, umieszczając w nich relikwie. Tam, gdzie istnieje zwyczaj składania ofiar bożkom diabelskim, obchodzić w tym dniu uroczystości chrześcijańskie w innej formie (…). Nie można od razu usunąć z tych dzikich serc całej przeszłości.
Czy w podobny sposób postąpiono w przypadku Rowokołu? Tego do końca nie wiemy, bo na istnienie chociażby kamiennego przyziemia sugerującego istnienie chrześcijańskiej struktury archeolodzy jak dotąd nie natrafili. Ale też nie rozkopali jeszcze całego szczytu. Istnieje przypuszczenie, że już w XII w. stała tam kaplica poświęcona Matce Bożej. Wiadomo natomiast, że pod koniec wieku XIV wzniesiono na szczycie Rowokołu niewielki kościółek z kamieni i cegieł wyposażony w wieżę służącą nie tylko za dzwonnicę, ale jako punkt orientacyjny dla żeglarzy. Oddalona sześć kilometrów od morza góra była widoczna z daleka i stanowiła punkt odniesienia dla podróżujących morzem. Począwszy od XVI w. z tego powodu została naniesiona na wszystkie mapy morskie w rejonie Bałtyku.
Kościół składał się z dwóch poziomów, z nawy na poziomie przyziemia i z krypty. Poświęcony Matce Bożej i św. Mikołajowi, patronowi żeglarzy i rybaków, od początku był kościołem pielgrzymkowym. Ciągnęła doń cała okoliczna ludność słowiańska, w pierwszej kolejności ludzie morza, upraszając swojego patrona, św. Mikołaja, o opiekę w ich trudnym i niebezpiecznym rzemiośle. Krypta służyła pątnikom za miejsce słuchania spowiedzi i odprawiania praktyk pokutnych. Zapewne w głównym ołtarzu widniał łaskami słynący wizerunek Maryi, o którego wyglądzie nic nie wiemy. Do wzniesienia świątyni przyczyniły się norbertanki ze Słupska i władający na tej ziemi Tessenowie, zamożny ród niemieckich osadników. Ruch pielgrzymkowy do maryjnego sanktuarium na górze osiągnął takie rozmiary, iż dla jego obsługi wyłonił się projekt sprowadzenia w te strony Braci Błogosławionej Maryi z góry Karmel i wzniesienia dla zakonników klasztoru. Poza otrzymaniem na to zbożne dzieło papieskiej aprobaty w 1401 r. do realizacji zamysłu nigdy nie doszło i klasztor karmelitów nie powstał.
Pątnictwo do Matki Bożej na Rowokole zostało zahamowane w wyniku upowszechniania się na Pomorzu luteranizmu w pierwszych dekadach XVI w. Zjawisko miało związek z silną pozycją miast zasiedlonych w większości przez ludność niemiecką, która od ponad dwustu lat lawiną napływała do księstw pomorskich. Już w 1525 r., w same święta Bożego Narodzenia, doszło w niedalekim od Rowokołu Słupsku do poważnych zamieszek na tle wyznaniowym, spowodowanych wystąpieniem luterańskiego kaznodziei, Johannesa Amandusa. Podpalono wtedy i splądrowano dwa najważniejsze kościoły w książęcym mieście, mariacki i dominikanów. W kolejnych latach luteranizm tak się rozpanoszył na Pomorzu, iż książęta pomorscy, przecież pochodzenia słowiańskiego z dynastii Gryfitów, ale głęboko zniemczeni, oficjalnie ogłosili luteranizm religią panującą w swym państwie. Stało się to na przełomie lat 1534-1535. Szlachta i mieszczaństwo pochodzenia niemieckiego rzucili się do grabienia klasztorów, zawłaszczania ich mienia, parcelowania ziemi, rabowania kosztowności, plądrowania kościołów, wypędzania księży i zastępowania ich pastorami.
Ciężkie czasy przyszły na sanktuarium maryjne na Rowokole. Jeden z Tessenów, Mateusz, teraz już luteranin, w duchu powszechnego przyzwolenia na bezprawie, obrabował kościół z paramentów liturgicznych w 1538 r. Na nic się zdał opór okolicznej ludności katolickiej. Opiekujący się sanktuarium kapłan został przepędzony, a kościół zamknięty. W roku 1539 książę Barnim IX zajął klasztor norbertanek w Słupsku, które do tej pory patronowały maryjnemu sanktuarium. By całkowicie ukrócić pielgrzymki i wymazać je z pamięci ludu jako objaw niezdrowej pobożności maryjnej, Tessenowie zabrali się za rozbiórkę kościoła, a jego budulec przenosili do położonej u stóp góry wsi Smołdzino, gdzie w tym samym czasie budowali kościół luterański.
Po II wojnie światowej i po panicznej ucieczce przed Armią Czerwoną ludności niemieckiej (prawie w całości protestanckiej) z Pomorza kościół w Smołdzinie po wiekach przeszedł w ręce katolików, polskiej ludności napływowej, nie wyłącznie z Kresów wschodnich. Obecnie myśli się o zbudowaniu na szczycie Rowokołu kaplicy poświęconej Matce Bożej i św. Mikołajowi, gdzieś w sąsiedztwie stojącej tam wieży widokowej, skąd roztacza się bajeczny widok na oba jeziora Gardno i Łebsko, na lśniące srebrem wydmy, na niekończące się lasy, na zielone od soczystych traw łąki i na głęboki granat wód Bałtyku. Zaiste, cudowna kraina!