Przemiany człowieka w drodze

09 sie 2015
ks. Jacek Poznański SJ
 

Homo viator – człowiek w drodze (łac. via – droga), wędrujący. Na różne sposoby może się dokonywać to mniej lub bardziej dobrowolne opuszczanie „domu” i ruch, którego celem jest jakieś odmienne „miejsce”. Miejsce materialne, ale też duchowe.

Archetyp homo viator był częstym źródłem inspiracji dla pisarzy, poetów, kompozytorów i artystów, począwszy od starożytnego eposu Homera Odyseja, a skończywszy na czasach współczesnych, np. powieści Ulisses Jamesa Joyce’a. Ów archetyp przyjmował różne twarze: tułaczy, wygnańców i emigrantów, włóczęgów, podróżników i pielgrzymów. A z bardziej współczesnych wcieleń: autostopowiczów, turystów, spacerowiczów, nomadów. Wszyscy oni są w jakiś sposób w drodze.

Chrześcijańskie ujęcie homo viator to pielgrzym. Od razu ważne zastrzeżenie: nie chodzi o członka grupy pielgrzymkowej ani przyjezdnego do jakiegoś sanktuarium itp. Taki pielgrzym może być i często jest przebranym za pielgrzyma turystą, podróżnikiem… Pielgrzymowanie to postawa duchowa. Nie trzeba ruszać się z miejsca, by pielgrzymować, choć fizyczne przemieszczanie rzeczywiście temu sprzyja.

 

Pielgrzymowanie Ignacego

Od włóczenia się po świecie do pielgrzymowania w fizycznej przestrzeni, a następnie do pielgrzymowania w przestrzeni ducha przeprowadzał Bóg św. Ignacego z Loyoli. Przed swoim nawróceniem Inigo sporo się fizycznie przemieszczał. Włóczył się i gonił za sławą, kobietami, przygodami. Po nawróceniu fizyczny ruch i zdążanie do Jeruzalem – Miasta Świętego pogłębiało ruch w głąb ducha. Jego Autobiografia to malownicza opowieść o Bożej inicjatywie i ludzkiej odpowiedzi rozgrywających się w drodze.

Najczęściej kojarzono z Inigo obraz żołnierza; to skojarzenie jest jednak błędne. Dla niego najważniejszy był obraz rycerza, a później pielgrzyma. Już na początku jego duchowej drogi rycerskość ulegała przemianie i stawała się coraz bardziej inspiracją dla pielgrzymowania. W benedyktyńskim klasztorze na górze Montserrat, przed obrazem Matki Bożej, po rycerskim całonocnym czuwaniu pod bronią przywdział upragnione odzienie pielgrzymie. Zapragnął iść do Jerozolimy i tam pozostać, służąc pielgrzymom. Jego wyobraźnię rozpalali wielcy święci, których chciał naśladować. Ruszył więc bocznymi drogami, sam nie wiedząc dokąd. Niosło go niespokojne pragnienie. Zatrzymał się na parę dni w miasteczku Manreza. Lecz pobyt tam, podczas którego Inigo został głęboko wewnętrznie przekształcony, trwał bez mała dziewięć miesięcy. Wciąż jednak miał własne plany co do swojej pielgrzymki. Zrealizował je, poszedł za tym, co uważał jako osobiste i bezpośrednie wezwanie od Boga – pobyt w Ziemi Świętej (najpierw sam, a prawie piętnaście lat później chciał dokonać tego ze swoimi przyjaciółmi, ale nie udało im się nawet wypłynąć). Przed i po zrealizowaniu tego marzenia przez prawie dwadzieścia lat, spotykały go wydarzenia i osoby, które stały się dla niego niczym Boska dłoń formująca go z pyłu świata.

 

Pielgrzymowanie według Ducha

Kiedy jako samotny pielgrzym Inigo dotarł do Jerozolimy, spotkał się ze zdecydowaną odmową władz kościelnych. Jego plany „roztrzaskały się” o kościelne „nie” – nie mógł tam pozostać. Stracił długoterminowy cel i orientację. W gruzach legła jego wizja życia, ale nie życie. Musiał tylko inaczej do niego podejść. „Nie” dało mu nową uległość wobec poruszeń Ducha Świętego. Począł stawiać sobie cele krótkoterminowe (G. Coleman SJ).

Do tego czasu sporo przeżył i wiele zrozumiał ze spraw ducha. Kształtowało się w nim wyczucie tego co słuszne. Miał klucz do rozeznawania. Ignacy zerwał z naśladownictwem innych pielgrzymów (Franciszka, Dominika itd.). Znalazł nowe zaufanie do siebie i swoich zdolności czytania Bożego bezpośredniego działania w swoim sercu. Pielgrzymowanie przygotowało go do podjęcia pełnej odpowiedzialności za swoje życie. Teraz musiał postępować krok za krokiem, odkrywać drogę, którą prowadził go Bóg każdego dnia. To był nowy rodzaj pielgrzymowania. Był prowadzony w kierunku jakiegoś dalekiego celu, który wcale nie był dla niego jasny. Na bieżąco musiał odczytywać z wydarzeń życia kierunek, w którym powinien iść. Na każdym etapie drogi wciąż pytał, co robić, wsłuchiwał się w głos Pana i badał, jaki uczynić następny krok zgodny z Jego wolą.

W tym wszystkim Inigo był przekonany, że Bóg troszczy się o niego. Pragnął mieć swoją ufność jedynie w Bogu i być pewny, że we wszelkich trudnościach może zwrócić się do Niego o pomoc. Chciał złożyć swoją wiarę, miłość i nadzieję jedynie w Bogu. To była nowa motywacja dla jego pielgrzymki, kształtowana już nie przez coś materialnego, fizycznego, lecz przez duchowe wartości.

Później ograniczony ścianami swojego rzymskiego mieszkania, jako przełożony generalny Towarzystwa Jezusowego, dalej był pielgrzymem, czyli kimś, kto polega jedynie na Bogu. W Dzienniku duchowym Ignacy dał świadectwo swoich poszukiwań, pytał, podejmował ciągle na nowo rozeznawanie woli Bożej. Całe jego życie było pielgrzymką, do końca jego dni, kiedy w mistycznym doświadczeniu wszedł w niezmierzoną tajemnicę Boga.

Gerald Coleman SJ podkreśla, że pielgrzymowanie było dla Ignacego szkołą życia duchowego. Nauczył się w niej, że służba Bogu polega na robieniu tego, czego chce Bóg; że rozpoznawanie Bożych zaproszeń to codzienny proces rozeznawania, dlatego nie można zdać się na proste naśladowanie innych, bo życie jest pełne nowych odkryć. Prawdziwy pielgrzym jest zawsze gotowy do dziwienia się i zaczynania od początku.

 

Przeczytaj także

Warto odwiedzić