Prześladowania na Wschodzie

17 lut 2015
Jakub Szymański
 

Obecne prześladowania chrześcijan na terenach Syrii i tzw. państwa islamskiego (czyli w północnej części Iraku) w jakiś przedziwny sposób nawiązują do pierwszych prześladowań, których doświadczyło niegdyś chrześcijaństwo wschodnie.

Warto przypomnieć tamte zdarzenia, aby zdać sobie sprawę z niezwykłej wytrwałości, jaką w wyznawaniu swej wiary wykazali mieszkańcy tamtych terenów, doświadczani przez stulecia wielkimi wstrząsami antychrześcijańskich ataków. Historia ta nieodłącznie wiąże się też z ugruntowaniem się chrześcijaństwa na Zachodzie.

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa ewangelizacja sięgnęła daleko na Wschód. Gdy w granicach cesarstwa rzymskiego zaczęły się (mniej więcej od czasów Nerona w I wieku, trwające aż do czasów Dioklecjana w IV wieku) krwawe prześladowania wyznawców Chrystusa, na Wschodzie pod kolejnymi rządami Partów czy Persów wierzący cieszyli się względnym spokojem. Z czasem chrześcijanie z terenów cesarstwa rzymskiego, uciekając przed prześladowaniem, przekraczali granice i osiedlali się na Wschodzie. Sytuacja zmieniała się, gdy w cesarstwie rzymskim do władzy doszli właśnie chrześcijanie. Rozpatrując to od strony duchowej, można powiedzieć, że gdy diabłu nie udało się pokonać rzymskich chrześcijan za sprawą prześladowań i gdy całe niemal państwo zaczęło stawać się chrześcijańskie, wówczas zły duch wzbudził zagrożenie zewnętrzne w postaci perskiego władcy.

Konstantyn Wielki (sprawujący władzę w latach 306-337), który uczynił chrześcijaństwo rzymską religią państwową, wysłał list do rządzącego Wschodem perskiego króla Sapora II (panującego w latach 309-379), prosząc, aby opiekował się chrześcijanami na swoich terenach. Obudziło to jednak podejrzliwość władcy, który miał ambicje pomszczenia na Rzymie wszelkich klęsk swoich poprzedników. Wówczas więc zaczęły się pierwsze jego wystąpienia przeciw chrześcijanom. Oburzony Konstantyn zdecydował się na wyprawę wojenną przeciwko Wschodowi. Jednak podczas przygotowań do niej zachorował i zmarł w 337 r. W tym samym czasie Sapor II zaatakował cesarstwo rzymskie.

 

 

Chrześcijańskim miastem, które broniło się przed Persami w tamtym czasie, było miasto Nisibis (dzisiejsze Nusaybin, leżące w Turcji tuż przy granicy z Syrią). W 338 r., podczas pierwszego oblężenia miasta doszło do następujących zdarzeń, opisanych przez św. Efrema Syryjczyka (przyszłego doktora Kościoła): Skoro zaczął się najdzikszy atak, jakiego miasto dotąd jeszcze nie doświadczyło, św. Efrem Syryjczyk, podwładny tamtejszego świątobliwego biskupa Jakuba, przybiegł do niego z błaganiem, aby ten przybył na mury i rzucił na barbarzyńców klątwę. Biskup wstąpił zatem na jedną z wież, i gdy zobaczył stamtąd tysiące zbrojnych Persów, wydali mu się oni, obserwowani z góry, mali jak robactwo. Dlatego poprosił w modlitwie do Boga o wysłanie do walki przeciw nim komarów i moskitów, aby przez te najmniejsze żyjątka pyszni najeźdźcy mogli rozpoznać Najwyższą Moc. Pojawiła się zatem chmura owadów, które napełniły trąby słoni bojowych oraz nozdrza koni, tak że oszalałe zwierzęta pozrzucały jeźdźców, i biegając wkoło, złamały w zamieszaniu szyki bojowe. Oblężenie zostało zakończone.

Lecz niedługo po tej nieudanej wyprawie na tereny cesarstwa rzymskiego Sapor II rozpoczął prześladowanie perskiego Kościoła. Przygotowując się do kolejnej wyprawy przeciw Rzymowi, postanowił zwiększyć podatki na wojnę oraz „scalić” wewnętrzną strukturę kraju. W tym ostatnim miały zapewne udział podszepty zoroastrian, czyli przedstawicieli dawnej perskiej religii magicznej, którzy widząc w chrześcijanach zagrożenie dla siebie, postanowili ich oskarżyć przed władcą.

Sapor II poddał zatem perskich chrześcijan „testowi na wierność’ państwu. Zrobił to w swoisty sposób – podwoił bowiem zbierany dotąd od nich podatek. Odpowiedzialnym za zbieranie podatku uczynił zwierzchnika Kościoła w Persji, biskupa Seleucji i Ktezyfontu – Symeona Bar-Sabbę, co „kłóciło się” w jawny sposób z godnością duchownego, ale miało właśnie na celu poniżenie i „sprawdzenie” biskupa. Podatek przeznaczony był na wojnę z Rzymem, czyli na walkę ze współwyznawcami po drugiej stronie granicy. Biskup odmówił zbierania podatku. Prześladowanie się zaczęło. Nakazano więc tak biskupowi, jak i księżom, iż mają się przyłączyć do perskiego zwyczaju i oddawać cześć Słońcu; ci, którzy tego nie uczynią, zostaną zabici, a kościoły, w których posługiwali – zburzone.

Sapor II kusił biskupa Symeona wielkimi darami, żeby tylko złożył hołd Słońcu. On jednak odrzucił tę propozycję. Prześladowcy uciekli się więc do bardziej psychologicznych pułapek, szantażując go w podstępny sposób, iż tylko on ma ukorzyć się przed Słońcem, a wówczas wszyscy chrześcijanie w Persji będą bezpieczni; w przeciwnym razie zostaną zabici. Obecni przy tym wierni powiedzieli wtedy do biskupa, iż nie chcą swego wyzwolenia zawdzięczać jego poniżeniu i apostazji. Rozwścieczony Sapor rozkazał ściąć na oczach biskupa Symeona pięciu innych biskupów i stu księży oraz innych osób duchownych, a następnie pozbawił życia Symeona Bar-Sabbę. Działo się to w 339 r. Dla chrześcijan na terenach perskich rozpoczął się czterdziestoletni (do końca rządów Sapora II) okres srogich prześladowań.

W 350 r. Sapor II ponownie uderzył na imperium rzymskie i przystąpił do oblężenia Nisibisu. Persowie, widząc, że pomimo walk (trwały one już 70 dni) nie udaje im się zdobyć miasta, postanowili tak pokierować biegiem płynącej w pobliżu rzeki, by siłę jej wody skierować na mury. Tak też się stało, i część z nich runęła. Sapor pewien zwycięstwa zarządził generalny atak na drugi dzień (chodziło o to, by mulista ziemia ustała się dla ataku ciężkiej jazdy na słoniach). Jednakże nazajutrz zdumiał się na widok odbudowanej na nowo części muru. W nocy bowiem całe wojsko i wszyscy mieszkańcy miasta zachęceni przez św. Efrema i modlitwy kolejnego biskupa Nisibisu – Vologesesa porwali się do odbudowy zniszczeń i dalszej obrony. Król perski z wściekłością wystrzelił w powietrze strzałę z łuku przeciw Bogu i nakazał kolejny atak. Mieszkańcy odparli go, zabijając przy tym wiele słoni bojowych wraz z jeźdźcami. Zdawało się, iż samo Niebo walczy po stronie oblężonych, bowiem gdy wcześniej Sapor chciał pokonać mieszkańców wodą nurtów rzeki, to dla odmiany teraz chmury w górze poczerniały i rozległy się grzmoty, a po chwili pioruny zaczęły bić w plac boju.

Nie było to jednak jedyne przedziwne zjawisko, które miało się wówczas wydarzyć, bowiem wedle kronik nastąpił jeszcze bardziej istotny znak. Sapor zobaczył postać ubraną jak rzymski cesarz, obchodzącą dookoła mury miasta. Zwrócił się zatem do obrońców, grożąc, iż nic im nie pomoże obecność władcy. Ci jednak odpowiedzieli, iż nie ma u nich cesarza, ale i tak miasta nie poddadzą. Wówczas zaintrygowany władca perski zwrócił się z zapytaniem do swoich magów, cóż miałoby to znaczyć. W odpowiedzi usłyszał, że to najprawdopodobniej Anioł Stróż miasta przybrał postać rzymskiego cesarza i pojawił się jako groźba dla atakujących. Przestraszony Sapor rozkazał zatem swej armii spalić machiny i zniszczyć sprzęt oblężniczy, a następnie przystąpić do odwrotu.

Takie zdarzenia zostały upamiętnione w związku z pierwszymi prześladowaniami chrześcijan na Wschodzie. Warto je przypominać i pamiętać o nich również teraz, kiedy modlimy się w intencjach prześladowanych za wiarę, zwłaszcza na tych terenach, gdzie wciąż toczą się walki z islamistami, ale również za chrześcijan w różnych częściach świata, bowiem stanowimy wraz z nimi jedno Mistyczne Ciało Chrystusa – Kościół.

 

Warto odwiedzić