Konkurs
Rozległ się dzwonek i po chwili budynek szkoły hałaśliwie, nawzajem się potrącając, opuścili uczniowie porannej zmiany. Każdy chciał czym prędzej dotrzeć do domu. Na piękne, mieniące się jesiennymi kolorami liście pobliskich drzew, uwagę zwracali jedynie nieliczni.
Hirek z zazdrością spoglądał na nowe buty Darka, kiedy czekając na jego mamę, rozmawiali o tym, co było w szkole. Wreszcie nadjechała. Elegancka kobieta w eleganckim samochodzie – ojciec kolegi pracował za granicą – zawsze nieco onieśmielała Hieronima.
Darek od razu podzielił się nowiną dnia: organizowany jest konkurs recytatorsko- teatralny, duży projekt, z myślą o rocznicy odzyskania niepodległości; i on chciałby w nim wziąć udział. – Sama nie wiem, zastanów się. Będzie nam ciężko. To zajmie sporo czasu, może w przyszłym roku? No, pomyśl jeszcze.
Darek próbował ją jakoś przekonać, jednak zadzwonił telefon. Co było dalej, Hieronim nie miał pojęcia. Podjechali pod blok i musiał wysiadać, a kolega ze swą mamą pomknęli jeszcze do galerii na jakąś sezonową wyprzedaż. Zresztą w tamtej chwili chłopiec skupiony był tylko na jednym; kiełkowało w nim uczucie zazdrości.
Nie, nie było to jakieś specjalnie silne uczucie, niemniej wieczorem postanowił spróbować przekonać rodziców do kupna podobnych butów. – Jeszcze jedne? Dopiero co kupiliśmy nowe – uśmiechnął się tata. – Teraz szybko rośniesz, ani się obejrzysz, a będziemy szukać kolejnej pary. Wtedy możemy pomyśleć o takich, jak mówiłeś. I pamiętaj, to tylko rzecz.
W pierwszym odruchu Hirek trochę się nadąsał, lecz szybko zapomniał o całej sprawie. W końcu, mieli tyle fajnych rzeczy do zrobienia. Dziś środa, a w środy, po angielskim jeździli z tatą na halę. – W szkole będzie nowy, międzyklasowy projekt na Święto Niepodległości. Mógłbym zagrać Paderewskiego – powiedział chłopiec, gdy wracali. – I co, chciałbyś wziąć w nim udział? To zobowiązuje – odparł tato. – Tak. – OK. Spróbujmy. Powiemy o tym mamie i razem z pewnością damy radę.
Dzień był pełen wrażeń. Czwórka plus z matematyki, dobrze rozwiązane ćwiczenia z angielskiego, a jakby brakowało sukcesów – drużyna Hirka wygrała mecz.
Kładąc się spać, chłopiec modlił się do Pana Boga. I wówczas przerwał mu sms od Darka, który pytał, co zadali z przyrody. Do Hirka powróciły myśli o butach kolegi, ale szybko uciekły, a w ich miejsce pojawiła się scena z podróży samochodem szkoły. Mamie Darka wyraźnie nie chciało się poświęcić czasu na przygotowania do przedstawienia, poirytował ją też telefon od starszego brata kolegi. „Co znowu?” – rodzice Hirka nigdy w ten sposób nie odbierali, nawet jeśli dzwonił on lub siostra, by na siebie nawzajem naskarżyć, bo akurat się posprzeczali o coś.
– Mama z tatą spędzają z nami naprawdę dużo czasu – analizował chłopiec. – Codziennie przygotowujemy świeże kanapki do szkoły, śniadania. Gramy w piłkę, planszówki, wspólnie czytamy, tata uczy nas podstaw programowania i zna fajne strony w Internecie. Ileż to razy do późna trwa odrabianie lekcji, uczenie się roli lub, jak ostatnio, prace nad modelem rakiety na technikę. Czasem w niedziele po Mszy św. odwiedzamy muzea albo jedziemy na wycieczkę. Jest skromnie, ale ciekawie. A ja? Czy potrafiłem dziś docenić ich trud?
– Przepraszam za te dąsy po południu – powiedział, przyszedłszy do dużego pokoju; tata reperował jeszcze odkurzacz. Hirek zasypiał uradowany. Pojął ważną rzecz: rodzice nie zastępowali uczuć zakupami. Na pewno źle czułby się, gdyby ich nie przeprosił.
– Jak było wczoraj? – spytał Darka, wchodząc po schodach do szkoły. Szałowe obuwie kolegi nagle straciło na atrakcyjności. – Kupiliście coś? – Nie, mama kupowała.