Czy będzie lepiej?
Po dłuższym pobycie za granicą wróciłem do Polski. Ludzie tu nieustannie narzekają, po 25 latach życia w wolnym kraju wielu wręcz uważa, że w Polsce Ludowej żyło się im lepiej niż dzisiaj. Skąd to poczucie beznadziei?
Niestety, problemem nie tylko dzisiejszych czasów i nie tylko ludzi żyjących w Polsce jest ograniczone spojrzenie na rzeczywistość. Koncentrujemy się zbytnio na teraźniejszości, zapominając, skąd wyszliśmy i dokąd zdążamy. Jeśli dzisiaj losy osobiste czy losy narodu nie układają się po naszej myśli, uważamy, że jest źle, trudno, a my zostaliśmy oszukani, okradzeni, skrzywdzeni, a co najgorsze – nie widzimy żadnych perspektyw na poprawę tego stanu rzeczy. Jakże bardzo jesteśmy dzisiaj podobni do Narodu Wybranego, który Mojżesz wyprowadził z Egiptu i realizując Bożą obietnicę, prowadził do Ziemi Obiecanej. Niestety, droga wiodła przez pustynię, a tej próby wielu nie wytrzymało: Gdy zabrakło zgromadzeniu wody, zeszli się przeciw Mojżeszowi i Aaronowi, wołając: „Lepiej by było gdybyśmy zginęli jak i bracia nasi przed Jahwe. Czemuście wyprowadzili zgromadzenie Jawhe na pustynię, byśmy tu razem z naszym bydłem zginęli? Dlaczegoście wywiedli nas z Egiptu i przyprowadzili na to nędzne miejsce, gdzie nie można siać, nie ma drzew figowych ani winorośli, ani drzewa granatowego, a nawet nie ma wody do picia?” (Lb 20, 2-5).
Nadmierna koncentracja tylko na teraźniejszości jest znakiem braku wiary, a człowiek bez wiary patrzy tylko na to, czego doświadcza w tej chwili. Nie ma on przed sobą żadnej perspektywy ani widoku na lepszą przyszłość. Ona go w ogóle nie obchodzi. To wiara daje siłę do wytrwania na pustyni życia, w najbardziej niesprzyjających warunkach, w nawet najtrudniejszych próbach. Z wiary bowiem wyrasta nadzieja, która jest umiejętnością spojrzenia w przyszłość, także w tę najdalszą, znaną tylko Bogu. On też zaprasza ludzi wiary nie tylko do przetrwania trudnej teraźniejszości, ale do podjęcia współpracy z Nim w dziele budowania lepszej przyszłości. W chwilach trudnych doświadczeń człowiek wiary nie zatrzymuje się na pytaniu: dlaczego Bóg na to pozwala? Ale przyjmując tajemnicę woli Bożej, uświadamia sobie, że w tym momencie Bóg jest przy nim obecny, i to w sposób szczególny. Człowiek wiary nigdy nie jest sam, nawet wtedy, gdy wokoło niego roztacza się złowieszcza pustynia, a przy nim nie ma żadnej żywej duszy. Wiara to świadomość, że nawet z tego, co my widzimy jako wielkie zło, Bóg jest w stanie wyprowadzić dobro. Nie możemy Mu tylko psuć tego dzieła naszą niecierpliwością i krótkowzrocznością. W odróżnieniu od nas Bóg zna całą naszą przyszłość. Dlatego w trudnych chwilach trzeba zwalczyć pokusę nieufności, a rozbudzać w sobie nadzieję, że to co dzisiaj trudne i niezrozumiałe kiedyś za Bożą przyczyną stać się może naszym błogosławieństwem. Jezus powiedział: błogosławieni ubodzy, smutni, cisi, łaknący sprawiedliwości, miłosierni, czystego serca, którzy wprowadzają pokój, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości… Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie (Mt 5, 1-12).
Naprawdę warto być człowiekiem wiary. Łatwiej jest wtedy przeżywać swoje osobiste, rodzinne czy narodowe problemy. Być człowiekiem wiary to potrafić w trudnych chwilach bardziej zaufać Bożej mądrości i mocy niż własnym lękom. Dlatego, nie przymykając oczu na to co złe w naszym kraju, wierzmy, że doczekamy się lepszych czasów. Przecież Bóg jest z nami, a my codziennie w naszych modlitwach powtarzamy: Bądź wola Twoja! Te słowa są naszą najgłębszą deklaracją wiary.