Dziewiąty dar Bożego Serca
Ostatnim, najważniejszym darem Bożego Serca, który pragniemy rozważyć jest sam Jezus w Najświętszym Sakramencie. Tutaj Dar i Dający go są tym samym.
Dlatego nic nie jest większe od tego Prezentu, ponieważ wszystkie inne, jakkolwiek byłyby wielkie i wzniosłe, nie są samym Jezusem, nie utożsamiają się z Nim. Eucharystia natomiast to On sam. Nie jest ona nieżywą relikwią, nie jest wspomnieniem dalekiej przeszłości, nie jest aktem naszej jedności między sobą. To Pan jednoczy nas wokół siebie, by wylać na nas błogosławieństwa płynące z odkupienia. Mszę św. możemy porównać do wspaniałej „machiny czasu”: za każdym razem, kiedy Kościół się gromadzi (w rzeczywistości gromadzi go Jezus), mocą Ducha Świętego doznajemy obecności w tajemnicy śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. To nie jest tak, jak zwykło się mówić, że odnawia się Ofiara Kalwarii, jak gdyby Jezus wracał, aby ponownie cierpieć, lecz raczej Jego Ofiara staje się na nowo po tylekroć, po ilekroć Go wspominamy; „posiadamy” cudowne narzędzie do zjawiania się przed Nim nie tylko przed Jego śmiercią, lecz także przed Jego zmartwychwstaniem. To oznacza, że woda i Krew, które wytrysnęły z Jego przebitego boku, dar Ducha i Krew nowego i wiecznego Przymierza, tryskają na nowo w tym oto momencie dla mnie. I tak spełnia się to, co oznaczało ofiarowanie baranka paschalnego: przekraczamy nie wody Morza Czerwonego, lecz zdradliwe wody grzechu i śmierci, aby iść za Jezusem, nowym Mojżeszem, który prowadzi nas do Ziemi Obiecanej. Ziemią Obiecaną jest Jego Królestwo, a drogą do niego są Błogosławieństwa cichości, miłosierdzia, pragnienia i łaknienia sprawiedliwości, przebaczenia i czystości serca.
Możemy powiedzieć, że za każdym razem, kiedy ktoś przystępuje do Eucharystii, opuszcza Egipt swoich grzechów, porzuca fałszywych proroków, kłamstwa i ułudy świata, aby iść za Tym, który jest samą Prawdą; przyjmuje w siebie Życie, które niszczy przestrzenie śmierci oraz rozprasza cienie, gromadzące się w sercu i zanieczyszczające nasze istnienie. Za każdym razem, kiedy ktoś przystępuje do Komunii, uzyskuje odpuszczenie grzechów i wzmacniają się w nim siły nadprzyrodzone, aby oprzeć się złu. Udziela mu się Duch Święty, by mógł być kształtowany na podobieństwo samego Chrystusa. Oto dlaczego dobrze jest często i z głęboką wdzięcznością przyjmować ten niezmierzony Dar. Potrzebujemy go codziennie, ponieważ każdego dnia wielkie wody grzechu wydają się nieustannie nas pogrążać i nam zagrażać, codziennie świat stara się osłabiać w nas wiarę, nadzieję i miłość, więc bardzo się męczymy i potrzebujemy odpoczynku. Eucharystia nie jest Chlebem mocnych w znaczeniu, że tylko mocni mogą do niej przystępować, ale w znaczeniu, że słabi, tacy jak my, są zaproszeni do stołu Baranka, pokornego i miłosiernego, aby stać się mocnymi. Eucharystia jest Chlebem świętych nie w znaczeniu, że tylko święci mogą do niej przystępować (inaczej któżby mógłby to robić?), lecz w znaczeniu, że skruszeni grzesznicy, napełnieni ufnością, którzy przystępują do stołu Pana, są brani przez Jezusa w ramiona jak zagubiona owca przez dobrego pasterza albo syn marnotrawny przez miłosiernego ojca. Są podnoszeni na duchu, uzdrawiani, pieszczeni, prowadzeni i wspierani. A wszystko po to, abyśmy sami mogli pocieszać tych, którzy są w jakiejkolwiek udręce, pociechą, której doznajemy od Boga (2 Kor 1, 4).
tłum. ks. Stanisław Pyszka SJ