Królestwo Boże jaśnieje w ukryciu

15 sty 2012
Henri de Lubac
 

To, co zasadnicze, nie bywa tematem dysput. Chrześcijańska żywotność jest o wiele mniej zależna w każdej epoce od tego wszystkiego, co jest dyskutowane, dokonywane lub co wietrzeje na scenie świata, niż można by przypuszczać. Pod powierzchnią politycznych niepokojów, poruszeń opinii, ideowych prądów i kontrowersji, z dala od rogów ulic i publicznych placów, wymykając się badaniom i ankietom, trwa życie – ciągle przekazywane i odnawiane – w zasadzie niemożliwe do ocenienia dla zewnętrznego obserwatora.

Niewidomi wzrok odzyskują, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. Królestwo Boże jaśnieje w ukryciu. Tu i ówdzie zaznaczają to gwałtowne błyski, powstają, rozlewają się i łączą plamy światła. Kilka punktów pośród nocy lśni bardziej żywym blaskiem. Czasami spływa parę kropel krwi dla zwrócenia naszej uwagi. Wszystko to staje się znakiem wskazującym na Królestwo.

Wśród tylu dyskusji na temat dzisiejszego chrześcijaństwa i skarg na jego „nieprzystosowanie” i „nieskuteczność” musimy ciągle powracać do tych bardzo prostych rozważań. Najlepsi i najbardziej aktywni chrześcijanie nie muszą wcale rekrutować się spośród uczonych lub ludzi szczególnie uzdolnionych; spośród intelektualistów, polityków czy „społecznych autorytetów”. W konsekwencji ich głos nie rozbrzmiewa w gazetach, a ich czyny nie zajmują opinii publicznej. Żyją ukryci przed oczyma świata i jeśli osiągają pewną popularność, to tylko drogą wyjątku i na starość, zawsze pod groźbą dziwacznych zniekształceń. Nawet wewnątrz Kościoła wielu z nich uzyskuje bezsporne poważanie najczęściej dopiero po śmierci. To jednak właśnie oni, bardziej niż wszyscy inni, przyczyniają się do tego, że nasza ziemia nie staje się piekłem. Większość z nich nie zadaje sobie pytania, czy ich wiara jest „przystosowana”, ani czy jest „skuteczna”. Wystarczy im, że nią żyją, jak samą rzeczywistością, zawsze najbardziej aktualną, a rodzące się stąd i często ukryte owoce nie są przez to mniej cudowne. Nawet jeśli nie działają na zewnątrz, i tak stoją u źródła wszelkich inicjatyw i działań, które nie mogą pozostać nadaremne. I to właśnie oni zachowują dla nas lub przywracają nam trochę nadziei. Czy ośmielilibyśmy się powiedzieć, że w dzisiejszych czasach są oni mniej liczni i mniej czynni niż w innych epokach?

W pogoni za złudnym być może dążeniem do skuteczności nie stawajmy się ślepi na rzeczywistą płodność naszej Matki.

Henri de Lubac, Medytacje o Kościele (fragmenty)

 

Przeczytaj także

Warto odwiedzić