Świętość drogą odnowy Kościoła
Po zakończeniu wielkiego Jubileuszu roku 2000 św. Jan Paweł II wskazał, że najważniejszym zadaniem chrześcijanina jest osobista przyjaźń z Panem Jezusem i dążenie do świętości.
Ty sam bądź moją świętością - prosiła Pana Jezusa św. Teresa z Lisieux. Dobrze wiedziała, że jest ona darem Boga. O tęsknocie za świętością pisał w Wyznaniach św. Augustyn, wspominając jednego ze swoich przyjaciół, który podczas lektury książki o życiu św. Antoniego pustelnika odkrył w sobie ogromną tęsknotę za świętością: czytał i wewnętrznie się przemieniał (Wyznania, Księga VIII, 6). Oto jak dziękował św. Augustyn za łaskę nawrócenia, jaką otrzymał od Boga: Przyjmij te wyznania, ofiarę, jaką składają moje usta Tobie, który je stworzyłeś i skłoniłeś do tego, by sławiły imię Twoje. Ulecz wszystkie kości moje, aby wołały: Panie, któż podobny Tobie? Ten, kto spowiada się Tobie, nie powiadamia Ciebie o tym, co w nim się dzieje. Oczy Twe bowiem przenikają serce zamknięte. Człowiek może się opancerzyć twardością, ale niczym to jest dla Twojej ręki, która, jeśli chcesz, może każdy pancerz skruszyć - albo dla okazania miłosierdzia, albo dla wymierzenia kary. Nikt nie zdoła się osłonić przed żarem Twym. Niechaj ma dusza, sławiąc Cię, okaże tym swoją miłość. Niech sławi Ciebie dając świadectwo o czynach Twego miłosierdzia. Ani na chwilę nie przestaje Cię wielbić całe Twoje stworzenie. Człowiek otwiera usta do modlitwy i jego duch głosi Twoją chwałę. Także zwierzęta i rzeczy nieożywione sławią Cię ustami tych, którzy się im przypatrują. Nasze dusze bowiem, gdy omdlewają w znużeniu, wspierają się na rzeczach, które stworzyłeś, aby podźwignąć się ku Tobie, który tak cudownie je stworzyłeś - a tam, u Ciebie, jest prawdziwe odetchnienie i prawdziwa moc (Wyznania, Księga V, 1).
O podobnym doświadczeniu wspomina w Dzienniczku św. Faustyna: Z tych rekolekcji wychodzę całkowicie przemieniona przez miłość Bożą. Dusza moja poważnie i mężnie rozpoczyna nowe życie, chociaż na zewnątrz to życie niczym się nie zmieni, a nikt tego nie dostrzeże; jednak miłość czysta jest mi przewodniczką życia, a na zewnątrz miłosierdzie jest owocem jej. Czuję, że jestem cała przesiąknięta Bogiem i z tym Bogiem idę w życie codzienne, szare, żmudne i mozolne, ufając Temu, którego czuję w sercu, że przemieni tę szarzyznę w moją osobistą świętość (Dzienniczek, 1363).
Pan Jezus pragnie żyć w nas
Pan Jezus pragnie, abyśmy mieli Jego życie w sobie, i mieli je w obfitości (por. J 10,10). Święty Paweł zapewnia nas: Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie (Ga 2, 20). Echem jego słów jest duchowa refleksja św. Jana Eudesa, który zachęca, by żyć w duchowej przestrzeni Jezusowego Serca: A nie tylko należy do ciebie, ale również pragnie być w tobie, pragnie żyć w tobie i rozporządzać, podobnie jak głowa żyje i panuje w swych członkach. Chce zatem, aby wszystko, co jest w Nim, żyło i panowało w tobie: Jego duch w twoim duchu, Jego serce w twoim sercu, wszystkie władze Jego duszy we wszystkich władzach twojej duszy, i aby w ten sposób spełniały się w tobie słowa: „Chwalcie i noście Boga w waszym ciele” oraz: „Życie Jezusa niech objawia się” w was. To właśnie dlatego tak ważne jest, byśmy coraz bardziej stawali się „narzędziami w ręku Boga” (św. Ignacy Loyola). A wtedy troszcząc się o świątynie naszych ciał, staniemy się bardziej wiarygodnymi świadkami Boga Żywego w naszych rodzinach i środowiskach, w których na co dzień przebywamy.
Trwać w Panu
O naszej duchowej jedności z naszym Zbawicielem przypomina św. Jan Ewangelista: Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który go uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy (J 15, 1-2). W tym samym duchu poucza nas św. Jan Eudes: Również i ty nie tylko należysz do Syna Bożego, ale masz trwać w Nim, podobnie jak ciało trwa i zależy od głowy. Cokolwiek jest w tobie, powinieneś Jemu podporządkować; od Niego otrzymywać moc życia i naukę. Jedynie On może ci dać prawdziwe życie, bo tylko On jest źródłem prawdziwego życia. Poza Nim znajdziesz jedynie śmierć i zagładę. On niech będzie jedyną zasadą wszelkich twoich poczynań, działań i sił życiowych. Masz żyć dla Niego i w Nim, aby się wypełniły słowa: „Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie; jeśli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana, jeśli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu, i w śmierci należymy do Pana. Po to bowiem Chrystus umarł i powrócił do życia, by zapanować tak nad umarłymi, jak i nad żywymi”.
Refleksja ta jest przypomnieniem, jak ważne jest, by w naszym chrześcijańskim życiu otworzyć się na działanie samego Boga i Jego łaskę, nie licząc jedynie na własne siły i mocne postanowienia poprawy, które w obliczu naszych upadków i ludzkich słabości często spełzają na niczym. Taką postawę kształtujemy w sobie, gdy w porannej modlitwie ofiarujemy Panu Bogu nasz cały dzień.
W książce Medytacje o Kościele kard. Henri de Lubac tak pisał o „ukrytych świętych”: Najlepsi i najbardziej aktywni chrześcijanie nie muszą wcale rekrutować się spośród uczonych lub ludzi szczególnie uzdolnionych, spośród intelektualistów, polityków, czy społecznych autorytetów. W konsekwencji ich głos nie rozbrzmiewa w gazetach, a ich czyny nie zajmują opinii publicznej. Żyją ukryci przed oczyma świata. Jeśli osiągają pewną popularność to tylko drogą wyjątku i na starość zawsze pod groźbą dziwacznych zniekształceń, nawet wewnątrz Kościoła. Wielu z nich uzyskuje bezsporne poważanie dopiero po śmierci. To jednak właśnie oni bardziej niż wszyscy inni przyczyniają się do tego, że nasza Ziemia nie staje się piekłem.
Powszechne powołanie do świętości
Świętość wymaga stałego wysiłku, ale jest możliwa dla wszystkich, ponieważ bardziej niż dziełem człowieka jest przede wszystkim darem Boga po trzykroć Świętego (por. Iz 6, 3). Zachęca nas Apostoł Jan: Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi, i rzeczywiście nimi jesteśmy (1 J 3, 1). Bóg pierwszy nas ukochał i w Jezusie Chrystusie uczynił nas swymi przybranymi dziećmi. Wszystko w naszym życiu jest darem Jego miłości: jakże pozostać obojętnym wobec tak wielkiej tajemnicy? Jak nie odpowiedzieć na miłość Ojca niebieskiego, starając się żyć jako Jego dzieci pełne wdzięczności? Im bardziej naśladujemy Jezusa i pozostajemy z Nim złączeni, tym głębiej wchodzimy w misterium świętości Bożej. Odkrywamy, że On nieskończenie nas miłuje, a to z kolei skłania nas do miłowania braci.