Okno Życia
Czuwanie przy okienku przez ponad 12 lat to spory bagaż doświadczenia. Jest za co Bogu dziękować! Jest też za co dziękować ludziom, bo to dzięki współpracy ludzi z Bogiem często czarne staje się białe, a niemożliwe - możliwym.
12 lutego Ula skończy 10 lat (Uwaga: w tekście imiona bohaterów zostały zmienione). To śliczna i mądra dziewczynka o wrażliwym sercu. Mama rodziła ją w trudnych warunkach domowych, w dodatku Ula była ułożona w odwrotnej pozycji, więc łatwo nie było… Po kilkunastu godzinach od porodu matczyne troskliwe ręce napisały list, zapakowały maleństwo najlepiej, jak umiały, bo mróz był tego dnia okrutny, i poniosły tam, gdzie świtała nadzieja. Ktoś gdzieś, może w ciszy klasztoru, a może w bezsenną przeoraną cierpieniem i bólem noc modlił się za poczęte życie, za które wziął odpowiedzialność, adoptując duchowo. Ktoś inny może robił właśnie przelew, by wesprzeć fundację z jej licznymi dziełami. A na drugim krańcu Polski ktoś może właśnie pisał list z prośbą o przyjęcie do klasztoru, bo chciałby w duchu miłosiernej miłości służyć życiu ludzkiemu.
Po rozmowie z o. Stanisławem szukam pomysłu na artykuł do miesięcznika „Modlitwa i Służba” dla Apostolstwa Modlitwy. Czasu nie mam wiele, bo to trudny czas w fundacji: ostatnie dni na złożenie sprawozdań za rok ubiegły, popychanie nowych projektów, wypłaty dla pracowników, rozliczenia, szukanie pieniędzy, żeby spiął się budżet, kontrola ZUS-owska… i codzienna „bieżączka”. Tej ostatniej wystarczyłoby, by zająć dzień od świtu do nocy.
Zaglądam do swojego archiwum z napisanymi niegdyś tekstami… Znajduję coś o Oknie Życia… Ja to napisałam? Zupełnie nie pamiętam… Czytam:
Rok 2015
Miałyśmy dziś nietypowych gości. Iwona i Piotr zadzwonili rano, czy mogą wpaść na chwilę ze swoimi dwiema córeczkami. A bo to i pogoda wyjątkowa w ten pierwszy dzień wiosny, i dziewczynki obie zdrowe, co wcale nie jest normą, i sobota, i tyle razy już obiecywali, że przyjdą. A że starsza trzylatka zaczęła ostatnio coś pytać o „moje siostry”, więc stwierdzili, że czas najwyższy… Godzinne spotkanie przeleciało nie wiadomo kiedy, a dom dosłownie ożył. Nawet nie próbuję silić się, by opisać szczęście, w którym przez tę godzinę mogłyśmy na żywo uczestniczyć. Tak, szczęście, bo ono było widoczne w płonących oczach, wytryskiwało wszystkimi porami skóry, sączyło się zewsząd.
Cóż w tym szczególnego, zapyta ktoś. Ano to, że nie wiele było trzeba, by tej szczęśliwej rodziny nie było, by nie było tego radosnego spotkania i tych dwóch niepowtarzalnych Szczęść: Uli i Ani. Dwie różne mamy: mama Uli i mama Ani mogły zdecydować się na aborcję, bo wiedziały, że sobie nie poradzą. Zdecydowały inaczej. Urodzą. Dzięki tym dwu Matkom, Iwona i Piotr stali się rodzicami. Nie przez poczęcie i urodzenie, a przez adopcję. Co więcej, ich starszą córeczkę Bóg przyprowadził do nich z Okna Życia, z naszego wrocławskiego Okna Życia. I pewnie dlatego trzylatka, która o tym wie, pyta czasem o „moje siostry”.
Patrząc na obie dziewczynki, nie mogłam nie zadawać sobie pytania: czy świat byłby tak piękny bez tych dwu Szczęść? Czy słońce świeciłoby tak jasno, a ptaki śpiewały tak radośnie, gdyby na ziemi zabrakło Uli i Ani?
Wrocławskie Okno Życia działa nieprzerwanie od 23 września 2009 roku: 24 godziny na dobę, 365 a nawet 366 dni w roku. Zawsze gotowe przyjąć przyniesione maleństwo. I choć gościnność jest istotą Okna Życia, nikt nie zachęca, by tu oddawać dzieci. Jest jak koło ratunkowe – zawsze w pogotowiu, ale rzuca się je tylko wtedy, gdy nic innego zrobić już nie można. Okno Życia to wielka szansa dla kobiety znajdującej się w dramatycznej sytuacji z jakichkolwiek powodów: samotności i odrzucenia, braku środków do życia, własnej nieporadności, złamanej na starcie kariery. Tak łatwo wtedy kobiecie posłuchać złych doradców i uwierzyć, że jedynym rozwiązaniem jest pozbycie się „problemu”. Nawet pieniądze pożyczą tacy przyjaciele. Tylko ich samych – przyjaciół – zabraknie chwilę później, gdy trzeba będzie co rano zszywać rozdarte serce, a tępy od bólu i bezsensu wzrok - ożywiać farmakologią lub w gabinecie psychoterapeutycznym. Wkrótce też okaże się, że aborcja, która miała rozwiązać problem, nie tylko niczego nie rozwiązała, ale wręcz wszystko pogmatwała w gordyjskie węzły.
Zamiast więc uciekać się do aborcji, warto zainwestować w nadzieję. Warto zaufać Bogu – On pośle pomoc. NA PEWNO! Czasem takim pomocnym ramieniem z woli Pana staje się Fundacja Evangelium Vitae z Wrocławia. Prowadzone przez nią Okno Życia, Bank Niemowlaka, poradnia rodzinna z różnymi specjalistami dają szansę, by przetrwać najtrudniejszy pierwszy okres. A „TAK” powiedziane życiu powraca bardzo szybko błogosławieństwem: prawdziwymi przyjaciółmi, którzy staną obok, wesprą; zmianą myślenia ojca dziecka, rodziców; rozplątaniem nierozwiązywalnego.
Po porodzie – jeśli rodzice dziecka nie zdecydują inaczej, mogą pozostawić je w szpitalu, zrzekając się praw rodzicielskich, co daje dziecku szansę na szybką adopcję, lub mogą w ostateczności przynieść dziecko do Okna Życia. To miejsce, które zapewnia dyskrecję i anonimowość, uratowało we Wrocławiu już 8 ludzkich istnień. Dzieci przebywają tu przez krótką chwilę, potem są odwożone przez pogotowie ratunkowe na oddział neonatologii, gdzie po badaniach, a czasem i leczeniu trafiają do rodziny zastępczej, która po dopełnieniu wszelkich formalności staje się rodziną adopcyjną. A potem… Wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
No ładnie! Słowa te napisałam około 7 lat temu… Co zmieniło się od tamtej pory? Czy Okna Życia są nadal potrzebne? A może jest jakiś lepszy sposób, by ratować te maleństwa? Czy nadal wszyscy żyją długo i szczęśliwie?
Dla takich chwil warto żyć
Dziś już jest 18 dzieci we wrocławskim okienku: 18 ludzkich dramatów, 18 niepowtarzających się trudnych historii, 18 podarowanych szans…
Nie śledzimy losów dzieci z naszego okna. Niektóre jednak historie trafiają do nas, co więcej – mamy okazję spotykać osobiście niektóre z dzieci. Te, które mogłyśmy poznać, rozwijają się pięknie, są otoczone miłością, troską. Niedawno otrzymałyśmy zaproszenie z prośbą, by zarezerwować sobie w kalendarzu majowy termin na I Komunię Świętą Uli, a nieco wcześniej widziałyśmy zdjęcie Uli wcielającej się w jasełkach w postać Maryi, Uli jeżdżącej na nartach, Uli pływającej jachtem, Uli troszczącej się o młodszą siostrzyczkę, Uli marzącej o tym, kim będzie w przyszłości…
Innym razem mama Asi zapytana, czy nie potrzebują pomocy (ma troje adoptowanych dzieci), odpisała: Siostro, radzimy sobie dobrze, mam najwspanialsze dzieci na świecie, więc czysta przyjemność jest być ich mamą. Mamy wszystko, co nam potrzeba, chociaż modlitwa zawsze się przyda. Nasza Asieńka jest z nami już dwa i pół roku. Czas szybko leci, a ona z każdym dniem mądrzejsza i śliczniejsza. Kiedyś przy okazji wyjazdu do Wrocławia pojawimy się i pochwalimy pociechami, a teraz wysyłam zdjęcia.
Każdego roku w dniu znalezienia Agatki w Oknie Życia (czyli 3 dni po jej właściwej dacie urodzin) jej adopcyjny tato przysyła nam pozdrowienia i aktualne zdjęcia. Nieraz odwiedzają nas całą rodzinką, i zawsze są to piękne chwile. Pamiętam sytuację, kiedy 7-letnia bodaj Agatka zapytała: a która z sióstr znalazła mnie w okienku? Wtedy s. Dorota z uśmiechem podeszła do niej i biorąc ją na ręce, powiedziała: Byłaś taka malutka! Tak cię wzięłam na ręce… i tu wszyscy wybuchliśmy gromkim śmiechem… Same nogi Agatki miały już chyba metr długości i s. Dorota z trudem utrzymywała ją teraz w ramionach.
Rok 2022
Po 4 latach przerwy i okienkowej bezdzietności w dniu 9 stycznia 2022 r. alarm zwiastował pojawienie się we wrocławskim Oknie Życia kolejnego, 18 dziecka. Tym razem była to 8-miesięczna dziewczynka, a więc już nie noworodek, nie kilkudniowe maleństwo, ale dziecko, które ma już swoją historię, swoje środowisko, swoje miejsce… W takich sytuacjach, gdy dziecko jest większe, więcej jest też pytań, więcej emocji. Zazwyczaj wtedy otrzymujemy więcej maili, telefonów z zapytaniem, jak można pomóc matce, by dziecko mogło przy niej pozostać. To pokazuje, że wiele jest w nas jeszcze wrażliwości i troski. No bo co musi się wydarzyć, jaki dramat musi się dokonać, żeby kobieta po kilku miesiącach oddała swoje dziecko? Czy – gdyby miała odpowiednie wsparcie mężczyzny, bliskich, kogokolwiek – oddałaby swoje dziecko? Jak to się mogło stać, że nikt nie zauważył, nie usłyszał, nie pomógł?
Wyrodne matki czy bezimienne bohaterki
Zdarzało nam się niejeden raz słyszeć komentarze o wyrodnych matkach oddających swe dzieci do Okna Życia. Czy mamy prawo tak je oceniać? Może nie trzeba wielkiej wyobraźni, by zobaczyć kobietę, która dowiadując się o poczętym w jej łonie dziecku, została zostawiona sama sobie: przez ojca dziecka, przez najbliższych… A może zmuszana do usunięcia ciąży, odważyła się ocalić swoje dziecko wbrew wszystkim i wszystkiemu… A może mając już doświadczenie macierzyństwa i znając swego męża alkoholika, sadystę, wie, że najlepszym rozwiązaniem będzie oddać dziecko…
Czy wyrodna matka może napisać: Proszę go otoczyć opieką i troską. Kocham go, ale w tej sytuacji to jest dla niego najlepsze rozwiązanie.
A jeśli tak jest, to?
Może okazać się, że to właśnie one – matki oddające swe dzieci – są bohaterkami… Że to właśnie te kobiety, z narażeniem własnego życia, zdrowia, wygody i spokoju, podjęły decyzje heroiczne, by wbrew wszystkiemu urodzić, ocalić i dać szansę. I faktycznie dla zdecydowanej większości „okienkowych dzieci” to wielka szansa. Większość z nich znalazła swą nową rodzinę i pisze szczęśliwe historie swojego życia… Tak, szczęśliwe! (Choć „szczęśliwe” wcale nie znaczy „bezproblemowe”…).
Epilog
12 lat czuwania to 18 alarmów, po których w oknie życia znalazłyśmy dziecko, ale to równocześnie tysiące alarmów fałszywych, a na każdy z nich trzeba zareagować, zwlec się czasem z łóżka po ciężkim dniu pełnym aktywności i trudu, i bez nadziei, że jutro się odeśpi, zejść z III piętra do piwnicy, sprawdzić, czy w niemowlęcym rożku nie czeka jakaś żywa niespodzianka-spodziewanka, potem wrócić, spróbować zasnąć, by czasem, za chwilę znów być wezwanym do kolejnego fałszywego alarmu. Zdarzają się noce przespane, ale zdarzają się i takie z trzema, czterema, a nawet z siedmioma alarmami! W sumie to tysiące alarmów… Tysiące fałszywych alarmów, na które trzeba zareagować, bo ten jeden, kolejny może być wołaniem o ratunek dla dziecka, które ma prawo być kochanym.
…więc nawet gdybyś ocalił jedno tylko życie, to tak, jakbyś ocalił cały świat!
***
s. Ewa – Joanna Jędrzejak,
boromeuszka z Fundacji Evangelium Vitae