Paradoks Błogosławieństw

15 lut 2022
Papież Franciszek
 

Papież Franciszek w rozważaniu przed modlitwą Anioł Pański (13 II 2022) powiedział: „Uczeń Jezusa nie znajduje swej radości w pieniądzach czy innych dobrach materialnych, lecz w darach, które otrzymuje każdego dnia od Boga”

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!

W centrum Ewangelii dzisiejszej liturgii znajdują się Błogosławieństwa (por. Łk 6, 20-23). Warto zauważyć, że Jezus, mimo że jest otoczony przez wielki tłum, głosi je, zwracając się do „swoich uczniów” (w. 20). Błogosławieństwa określają tożsamość ucznia Jezusa. Mogą brzmieć dziwnie, prawie niezrozumiale dla tych, którzy nie są uczniami Pana. Jeśli jednak zadamy sobie pytanie, jak wygląda uczeń Jezusa, odpowiedzią są właśnie Błogosławieństwa. Przyjrzyjmy się pierwszemu z nich, będącemu podstawą wszystkich pozostałych: „Błogosławieni jesteście, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże” (w. 20). Błogosławieni jesteście, ubodzy. Jezus mówi dwie rzeczy o swoich uczniach: że są błogosławieni i że są ubodzy; wręcz że są błogosławieni, bo są ubodzy.

W jakim sensie? W tym sensie, że uczeń Jezusa nie znajduje swej radości w pieniądzach, w sprawowaniu władzy, czy innych dobrach materialnych, lecz w darach, które otrzymuje każdego dnia od Boga: życie, stworzenie, w bracia i siostry i tak dalej. Są to dobra życia. Ponadto dobrami, które posiada, chętnie się dzieli, ponieważ żyje w logice Boga. A jaka jest logika Boga? - Bezinteresowność. Uczeń nauczył się żyć bezinteresownie. To ubóstwo jest również postawą w odniesieniu do sensu życia: ponieważ uczeń Jezusa nie myśli, by go posiąść, że już wszystko wie, ale wie, że musi się uczyć każdego dnia. I to jest ubóstwem: świadomość, że trzeba się uczyć każdego dnia. Uczeń Jezusa, dlatego, że ma tę postawę jest osobą pokorną, otwartą, wolną od uprzedzeń i rygoryzmu.

Piękny przykład znajdujemy w Ewangelii minionej niedzieli: Szymon Piotr, wytrawny rybak, przyjmuje zaproszenie Jezusa, aby zarzucić sieci o nietypowej porze, a potem, pełen zdumienia z powodu cudownego połowu, zostawia łódź i cały swój dobytek, aby pójść za Panem. Piotr okazuje się być pojętny, pozostawiając wszystko i w ten sposób staje się uczniem. Z drugiej strony, ten, kto jest zbyt przywiązany do swoich własnych idei i pewników, z trudem idzie naprawdę za Jezusem. Idzie na Nim jedynie w tych sprawach, w „których się z Nim zgadza” a „On zgadza się ze mną”, ale potem, poza tym, nie idzie. A to nie jest uczeń. I tak popada w smutek. Staje się smutny, bo rachunki się nie zgadzają, bo rzeczywistość wymyka się jego schematom myślowym i odczuwa niedosyt. Uczeń natomiast umie stawiać sobie pytania, umie pokornie szukać Boga każdego dnia, a to pozwala mu zagłębiać się w rzeczywistość, pojmując jej bogactwo i złożoność.

Innymi słowy uczeń akceptuje paradoks Błogosławieństw: stwierdzają one, że błogosławionymi, to znaczy szczęśliwymi są ci, którzy są ubodzy, którym brakuje wielu rzeczy i to uznają. Po ludzku jesteśmy skłonni myśleć inaczej: szczęśliwy jest ten, kto jest bogaty, ten, kto ma dostatek dóbr, ten, kto zyskuje poklask i któremu wielu zazdrości, kto ma wszystkie zabezpieczenia. To jest jednak myśl świata, to nie jest myślenie Błogosławieństw!. Jezus, przeciwnie, ogłasza, że sukces doczesny jest porażką, ponieważ opiera się na egoizmie, który unosi się pychą, a potem pozostawia serce puste. W obliczu paradoksu Błogosławieństw uczeń godzi się, by narazić się na szwank, będąc świadomym, że to nie Bóg musi wejść w naszą logikę, lecz my w Jego. Wymaga to pielgrzymowania, niekiedy żmudnego, ale zawsze połączonego z radością. Bo uczeń Jezusa jest radosny radością pochodzącą od Jezusa. Bo, pamiętajmy, pierwsze słowo Jezusa brzmi: błogosławieni, i stąd pochodzi nazwa Błogosławieństw. To jest synonim bycia uczniami Jezusa. Pan, wyzwalając nas z niewoli egocentryzmu, rozluźnia nasze zamknięcia, roztapia naszą zatwardziałość i ukazuje nam prawdziwe szczęście, które często znajduje się tam, gdzie sobie tego nie wyobrażamy. To On kieruje naszym życiem, a nie my, z naszymi uprzedzeniami czy wymaganiami. Wreszcie, uczeń to ten, kto pozwala się prowadzić Jezusowi, kto otwiera swoje serce na Jezusa, słucha Go i idzie Jego drogą.

Możemy zatem postawić sobie pytanie: czy ja – każdy z nas - mam dyspozycyjność ucznia? Czy też zachowuję się rygorystycznie, jak ktoś, kto czuje, że jest w porządku, że jest przyzwoity, że jest człowiekiem sukcesu? Czy pozwalam, aby paradoks Błogosławieństw „zburzył mnie wewnętrznie”, czy też pozostaję w zasięgu moich własnych wyobrażeń? I ponadto – z logiką Błogosławieństw - niezależnie od mozołów i trudności, czy odczuwam radość z naśladowania Jezusa? To jest najważniejsza cecha ucznia: radość serca. Nie zapominajmy: radość serca. To jest kryterium, które pozwala stwierdzić, czy dana osoba jest uczniem: czy ma radość w sercu? Czy mam radość w sercu? O to właśnie chodzi.

Niech Matka Boża, pierwsza uczennica Pana, pomaga nam żyć jako uczniowie otwarci i radośni.

 

Warto odwiedzić